Niedobrze robi przerwa mundialowa. Człowiek wtopiony w rozgrywki zapomina o rzeczywistości. A myszy harcują. Cezary Gmyz po raz kolejny błysnął chamstwem. Typowym dla własnego intelektu. Ten dziennikarski menel, o urodzie przydepniętej śliwki, nazwał pierwszą prezes SN prof. Gersdorf "szlampą". Ma szczęście, że nie pochodzi z mojego podwórka, bo śpiewałby sopranem.
Przed nami już tylko osiem meczów. Szkoda, że tak szybko przeleciało. Nie zdążyłem się nasycić. A jakoś nie mam ochoty powracać na nasze ligowe legowisko. Oczywiście, wciągnę się szybko. Natomiast w sierpniu zapomnę, kto wywalczył srebrny medal. O sierpniu też bym jeszcze myśleć nie pragnął, trza nacieszyć się lipcem. Oby jak najdłuższym i najcieplejszym.
Kilka razy mnie zapytano, kto moim faworytem do mistrzostwa? Faworytów nie ma. Na tym etapie trudno typować, tutaj sprawa rozbija się o jedno tchnienie lub jego brak. Przecież tacy Belgowie z Japonią wygrali o włos, Iran zaś o włos odpadł, w ogóle cały ten Mundial o włos.
Na pewno wysoko stoją akcje Francji, lecz gdyby ich mecz z Argentyną potrwał jeszcze z dziesięć minut, kto wie... Urugwaj do tej pory idzie jak burza, ale takie harcersko-radosne drużyny często się zacinają. Choć wymieniłbym naszego Lewandowskiego na Cavaniego lub grizzly'iego Suareza. Tyle, że przedstawiciele narodu ze stolicą w Montevideo, już niekoniecznie. W ogóle bez żalu zamieniłbym tę naszą "dziewiątkę" na niejedną inną. Zawsze twierdziłem, że Lewandowski jest przereklamowany, że już o jego notorycznym prymie w symulanctwach, nawet nie wspomnę. Jeśli mu nie podsuną piłki do nogi, by tę wkulnąć do siatki, to stoi jak taka niedorajda. Tylko dlaczego zawsze musimy odpadać z mundialu, by w końcu stanęło na moim.
Dopóki nie zmienimy podejścia, a najlepiej mentalności, długo będziemy bici, choć z dumnym orłem na piersi. Jak również nie zaprzestaniemy pompowania patriotyzmu z nic nieznaczącymi w świecie skokami narciarskimi. Zresztą, gdyby zajęli się ich uprawianiem Hiszpanie, Brazylijczycy lub Anglicy, to...
Dobrego futbolu nie stworzy nam żaden eks-Nawałka, Skorża czy inny tam Probierz. Musi przyjść nowoczesne myślenie, które wybije tę wbudowaną w nasze DNA defensywną tikitakę.
Słabo mi, gdy widzę ten system: Szczęsny do Cionka, Cionek do Pazdana, a Pazdan do Szczęsnego. I tak kwadrans, dwa, aż wreszcie schodzimy do szatni. K**** m**, nie da się tego oglądać, a co dopiero rzucać się z takim gamoństwem na tak prestiżowe imprezy. Ten nasz futbol przypomina do bólu współczesną polską muzykę. Te wszystkie Kortezy, Zalewskie i Podsiadły. To całe męskie granie. Tak męskie, że aż cierpnie skóra. Tyle w nim męstwa i przysłowiowego pazura, co rocka na mszy u Pallotynów. Nie pojmuję, czego ci ludzie słuchają. Kto wykupuje bilety na koncerty tych odnowicieli, a organizator każdego roku z dumą obwieszcza: koncert wyprzedany. Z podobną klatą do orderu przystawia się TVP, które za sprawą wyłączności do oglądania mundialu wlewa sobie zasług, że aż z ryja cieknie. Ponabijajmy im te słupki, koniecznie do 15 lipca. Szczególnie, że panuje zasada: masz do wyboru dwa kolory: biały i czarny. Wybieraj, ale biały jest mój. Żywię zatem nadzieję, że już zwycięskie dla nas mistrzostwa w Katarze obejrzę w niepoplamionej koszuli.
W odtwarzaczu CD, wcale nieletnio. Króluje syntezatorowo/operowe "Mask" Vangelisa. Jest mrocznie i z wendettą w tle. Pomimo, iż tutaj akurat poszukujemy skarbów Azteków. Dawno nie słuchałem tej płyty. Vangelis wówczas potrafił bywać pod każdym względem kosmiczny. I wcale nie musiał nagrywać wprost, jak "Alpha", bądź "Spiral". Szkoda, że w ostatnich latach mocno zaniechał podobnej twórczości. Można by rzec: w ogóle zaniechał.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
Przed nami już tylko osiem meczów. Szkoda, że tak szybko przeleciało. Nie zdążyłem się nasycić. A jakoś nie mam ochoty powracać na nasze ligowe legowisko. Oczywiście, wciągnę się szybko. Natomiast w sierpniu zapomnę, kto wywalczył srebrny medal. O sierpniu też bym jeszcze myśleć nie pragnął, trza nacieszyć się lipcem. Oby jak najdłuższym i najcieplejszym.
Kilka razy mnie zapytano, kto moim faworytem do mistrzostwa? Faworytów nie ma. Na tym etapie trudno typować, tutaj sprawa rozbija się o jedno tchnienie lub jego brak. Przecież tacy Belgowie z Japonią wygrali o włos, Iran zaś o włos odpadł, w ogóle cały ten Mundial o włos.
Na pewno wysoko stoją akcje Francji, lecz gdyby ich mecz z Argentyną potrwał jeszcze z dziesięć minut, kto wie... Urugwaj do tej pory idzie jak burza, ale takie harcersko-radosne drużyny często się zacinają. Choć wymieniłbym naszego Lewandowskiego na Cavaniego lub grizzly'iego Suareza. Tyle, że przedstawiciele narodu ze stolicą w Montevideo, już niekoniecznie. W ogóle bez żalu zamieniłbym tę naszą "dziewiątkę" na niejedną inną. Zawsze twierdziłem, że Lewandowski jest przereklamowany, że już o jego notorycznym prymie w symulanctwach, nawet nie wspomnę. Jeśli mu nie podsuną piłki do nogi, by tę wkulnąć do siatki, to stoi jak taka niedorajda. Tylko dlaczego zawsze musimy odpadać z mundialu, by w końcu stanęło na moim.
Dopóki nie zmienimy podejścia, a najlepiej mentalności, długo będziemy bici, choć z dumnym orłem na piersi. Jak również nie zaprzestaniemy pompowania patriotyzmu z nic nieznaczącymi w świecie skokami narciarskimi. Zresztą, gdyby zajęli się ich uprawianiem Hiszpanie, Brazylijczycy lub Anglicy, to...
Dobrego futbolu nie stworzy nam żaden eks-Nawałka, Skorża czy inny tam Probierz. Musi przyjść nowoczesne myślenie, które wybije tę wbudowaną w nasze DNA defensywną tikitakę.
Słabo mi, gdy widzę ten system: Szczęsny do Cionka, Cionek do Pazdana, a Pazdan do Szczęsnego. I tak kwadrans, dwa, aż wreszcie schodzimy do szatni. K**** m**, nie da się tego oglądać, a co dopiero rzucać się z takim gamoństwem na tak prestiżowe imprezy. Ten nasz futbol przypomina do bólu współczesną polską muzykę. Te wszystkie Kortezy, Zalewskie i Podsiadły. To całe męskie granie. Tak męskie, że aż cierpnie skóra. Tyle w nim męstwa i przysłowiowego pazura, co rocka na mszy u Pallotynów. Nie pojmuję, czego ci ludzie słuchają. Kto wykupuje bilety na koncerty tych odnowicieli, a organizator każdego roku z dumą obwieszcza: koncert wyprzedany. Z podobną klatą do orderu przystawia się TVP, które za sprawą wyłączności do oglądania mundialu wlewa sobie zasług, że aż z ryja cieknie. Ponabijajmy im te słupki, koniecznie do 15 lipca. Szczególnie, że panuje zasada: masz do wyboru dwa kolory: biały i czarny. Wybieraj, ale biały jest mój. Żywię zatem nadzieję, że już zwycięskie dla nas mistrzostwa w Katarze obejrzę w niepoplamionej koszuli.
W odtwarzaczu CD, wcale nieletnio. Króluje syntezatorowo/operowe "Mask" Vangelisa. Jest mrocznie i z wendettą w tle. Pomimo, iż tutaj akurat poszukujemy skarbów Azteków. Dawno nie słuchałem tej płyty. Vangelis wówczas potrafił bywać pod każdym względem kosmiczny. I wcale nie musiał nagrywać wprost, jak "Alpha", bądź "Spiral". Szkoda, że w ostatnich latach mocno zaniechał podobnej twórczości. Można by rzec: w ogóle zaniechał.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"