FARGO
"Constellation"
(STEAMHAMMER)
***3/4
Cóż za niespodzianka. Po trzydziestu czterech latach powraca niemiecka formacja Fargo. Chyba już wszyscy zdążyliśmy o nich zapomnieć, a co młodsi nigdy nawet nie usłyszeć.
Grupa powstała w chwili, kiedy Pink Floyd właśnie poruszali ludzką wyobraźnią, stąpając po "ciemnej stronie księżyca", lecz dopiero w nieco odleglejszych latach 1979-1982 Fargo ujawnili jedyne cztery albumy, po czym dali o sobie całkowicie zapomnieć. Co prawda chwilę później na ich gruzach powstała hard'n'heavy formacja Victory, jednak uprawiająca troszkę odmienny grunt rocka.
Z dawnego składu Fargo pozostał tylko wokalista i gitarzysta Peter Ladwig oraz basista Peter Knorn. Nie ma zatem w zespole gitarzysty Tommy'ego Newtona, który błysnął na albumie "F". W jego miejscu pojawił się nowy nabytek: Arndt Schulz, a także nowy perkusista Nikolas Fritz. Choć należy podkreślić, że nie ominął fanów grupy też miły akcent, w postaci epizodycznego uczestnictwa Franky'ego Totle'a - dawnego perkusisty Fargo, który dał się namówić do udziału w dwóch nagraniach ("Buzz Buzz" oraz "Don't Talk").
Na producenckiej albumowej straży stanął zaś okryty dobrą sławą Helge Engelke (lider Fair Warning oraz Dreamtide). Człowiek, który nigdy nie uwierzył w plastikowy świat muzyki, w którego tak wielu się wtopiło.
Album "Constellation" oferuje podlany bluesem i rock'n'rollem staroświecki hard rock. Panowie grają na pełnym luzie. Nie ma tutaj silenia się poza obręb naznaczonych wiekiem możliwości. I bardzo dobrze, dzięki temu możliwym będzie zagranie całego tego repertuaru na ewentualnych koncertach. Proszę obejrzeć klip do "Leave It", on wiele wyjaśnia. Peter Ladwig śpiewa na wydechu, i tak też wyglądają jego tworzący gitarowo-perkusyjną sekcję koledzy. Ci doświadczeni muzycy niczego nie muszą, a jedynie tylko pragną. Dla zabawy, dla przyjemności.
Otwierające "Step Back" skrywa w sobie znamiona przeboju, bo i dobry zadziorny rytm, chwytliwa zwrotka, jak też naturalnie wyłaniający się refren, jednak wspomniane "Leave It", to dopiero fajna sprawa. Oparty na bluesie, podany w średnim tempie hardrocker, okraszony kapitalnym (dodatkowo podszyty stanowczym basem) gitarowym solo, jest dostrzegalnym albumowym bicepsem. Podobnego grania jest tu cały urodzaj. Ponowny flirt z bluesem dostrzeżemy w "Loser's Blues", lecz o wiele korzystniej zaprezentuje się zdecydowanie kąśliwszy "Buzz Buzz". Powinien on przypaść do gustu pragnącym relaksu wycieńczonym entuzjastom AC/DC.
W samym sercu dzieła napotkamy na spokojniejszą pieśń "Cross To Bear". To najbardziej country-ballada w dorobku Fargo, w dodatku mocno przypominająca dokonania Lynyrd Skynyrd, bądź wczesnych Blackfoot. Ktoś pamięta płytę Lynyrd Skynyrd "God & Guns"? A konkretnie jej finał? Tam jest taka perełka, w postaci "Gifted Hands", no to "Cross To Bear" z tej samej półki.
Początek drugiej części troszkę tuszuje dotychczasowe dobre wrażenia. Następuje wysyp nieco przeciętniejszych, choć nadal na swój sposób klasowych piosenek ("Don't Talk", "Southern Breeze", "Boozy Vivienne" oraz "What's Wrong"), jednak końcówka albumu ponownie smakowita.
Polecam nie przegapić "Goddess Of Destiny". Od razu słychać, że palce w tym maczał Helge Engelke. Przecież gitara brzmi tutaj niczym wyrwana z pierwszej płyty Dreamtide "Here Comes The Flood". Ta lekkość, płynność, swoboda, jak też szkoła J.J.Cale'a, Erica Claptona i Marka Knopflera. Zresztą rytm, plus niektóre zagrywki, typowo pod Dire Straits'owskich "Sułtanów Swingu". Helge Engelke w końcu musiał zabłysnąć. To po części również jego płyta. W stosownym momencie ujawnił skrywane od zawsze podskórne fascynacje. Inna sprawa, że jego koledzy z Dreamtide i Fair Warning, sami nie znaleźliby drogi do latryny, gdyby nie jego smykałka do muzyki oraz jej produkcji.
Na tym jednak nie koniec, na finiszu oczekuje nas nieco ponad dwuminutowa i stosownie zatytułowana ballada "Good Night". Z piękną akustyczną gitarą, i już nie tak rockowym głosem Petera Ladwiga. Aż chce się zapętlić.
Fargo zebrali okruchy przeszłości, lepiąc z nich przyszłość. No proszę, okazuje się, że nadal warto w tym zgniłym moralnie świecie wypatrywać dobrych płyt.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"