AMANDA SOMERVILLE'S TRILLIUM
"Tectonic"
(FRONTIERS RECORDS)
**
Wokalnie wszechstronnie utalentowana (od sopranu, aż po burzy grzmot) Amanda Somerville, dotąd współpracująca m.in z grupami Avantasia czy Kamelot, zyskała mą sympatię dwoma albumami nagranymi z byłym, a i na swój sposób także aktualnym wokalistą Helloween, Michaelem Kiske. Jednak to tylko skrawek działalności, albowiem Amerykanka na co dzień jawi się nauczycielką śpiewu, a i preferując symfoniczno/dark-gothic-metalowy styl, od pewnego czasu również uprawia wokalne pole w dowodzonej przez siebie formacji Trillium. Właśnie ukazała się druga płyta, której dostrzegalną zmianą brak osoby Saschy Paetha (m.in. także współpracownika Rhapsody Of Fire czy Edguy). Niestety jego absencja bywa dokuczliwa dla całej płyty "Tectonic". Nie każdy wszak odbierając od losu talent musi stać się Mozartem. Amanda Somerville jest tego dotkliwym przykładem. Mieć głos, nie znaczy tłuc nim szklanych żyrandoli.
Oczywiście nasza bohaterka śpiewa więcej niż poprawnie, jednak w ostatecznym rozrachunku brak jej "tego czegoś". A "to coś", zwie się czarem. Takowy posiadają Ailyn lub Sharon Den Adel, natomiast Amanda Somerville tylko płynnie włada do bólu perfekcyjnym warsztatem. Jej samej, jak też zgromadzonym tu dziesięciu kompozycjom, brakuje wieczystej siły. Na "Tectonic" nie znajdziemy piosenek, do których po latach zatęsknimy. Nawet najlepszym albumowym fragmentom ("Hit Me", "Fighting Fate" oraz balladzie "Eternal Spring") daleko do wzorcowych dzieł gatunkowych tuzów, co Within Temptation, Sirenia lub Nightwish. A jeśli w pamięci dźwigamy wartość albumów, pokroju: Sirenia "The Enigma Of Life", Within Temptation "The Unforgiving", Lunatica "The Edge Of Infinity", bądź Lana Lane "Queen Of The Ocean", to takie "Tectonic" odpada już w samych przedbiegach.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"