piątek, 11 marca 2022

SCORPIONS "Rock Believer" (2022)

Z każdym dniem nowi Scorpionsi zyskują. Ich akcje górują, nie grozi krach. Jak dobrze, że nie zawsze każda muzyka podoba się ot tak, od razu. Niekiedy należy więcej posłuchać, zaprzyjaźnić się. To zdrowe. Z ludźmi myślę, bywa podobnie. Przynajmniej u mnie. Z reguły najszybciej tracą ci od pierwszego świetnego wrażenia. Najlepiej więc zatrzymać tych dobrze osłuchanych.
Zabawiłem się w ogwiazdkowanie piosenek z "Rock Believer". Co kilka dni przydzielałem im nowe noty (w skali od 1 do 5), nie spoglądając na te z wczoraj czy dni poprzednich. I wiecie co wyszło? - Żadna jedynka, dwója czy nawet trója. Tylko lepiej i jeszcze lepiej. Na wysoko więc reasumuje się cały album, i już teraz wiem, że "Rock Believer" to jedna z lepszych płyt. Niech gra, niech nikt jej nie zagłusza, nie zagaduje, nie zatruwa.

1) "Gas In The Tank"  ****1/2 - (Klaus Meine już na początku albumu zarzuca, że w zbiorniku musi być więcej paliwa, a Skorpiony znowu zagrają mocno i głośno, jednocześnie będąc wyluzowani i tylko odrobinę mroczni)

2) "Roots In My Boots"  ***1/2  - (kiedy muzyka buja, ja podążam do miejsca, gdzie noc jest gorąca, gdzie dobre życie okrywa światło, a imprezowanie nigdy się nie kończy. Bo należy żyć pełnią życia, od jednego do kolejnego występu)

3) "Knock 'Em Dead"  ****  - (ooo, i tu mamy pomiędzy wiersze wetknięte przesłanie: "nie pozwól, by sława uderzyła ci do głowy")

4) "Rock Believer"  *****  - (pierwsza albumowa perła!: "jestem wyznawcą rocka, jego wielbicielem. Nikt mi go nie odbierze, nikt nie ukradnie mi marzeń. Krzycz więc: wierzę w rocka! Krzycz, krzycz!")

5) "Shining In Your Soul"  ****1/2  - (numer dla fanów historycznego "Is There Anybody There?". Podobnie podszyte reggae wyluzowanym rytmem nagranie, mające szansę na sympatię koncertowej publiczności. -- "na podwórku mej duszy jest ujście, przez które wypuszczam wszystkie kłopoty, zaś w centrum serca znajduje się miejsce, które ogrzewa, i do którego podąża cała moja miłość")

6) "Seventh Sun"  ***1/2  - (ten kawałek muszę jeszcze poćwiczyć, bo choć ma w sobie mechanizm z "The Zoo", wciąż najsłabiej mi wchodzi. Ale to pewnie tylko kwestia czasu.)

7) "Hot And Cold"  ****  - (żądza ciała, wszak rock'n'roll w dużym stopniu na tym bazuje. To tylko teraz tak się porobiło, że metale rozpisują liryki o kowidzie, a niebawem zapewne zacznie się o tym bandycie Putinie. A tutaj proszę, Klaus namiętnie: "wszystko czego chcę, to Ty. Moje głodne oczy wpatrzone w Ciebie")

8) "When I Lay My Bones To Rest"  ***3/4  - (normalnie Skorpionsi w takim tempie zazwyczaj sieją torpedy na pięć punktów, lecz tej trochę brakuje jakiejś fajniejszej melodii. Zamysłem było szybko, jeszcze szybciej, a trochę poszło z zadyszką. Szykowało się kolejne "Now" lub "Love On The Run", a wyszło z międzylądowaniem na uzupełnienie baku. Pomimo, iż początkowe "Gas In The Tank" obiecuje do pełna wlew. 

9) "Peacemaker"  ***** - (kolejna albumowa bomba! Ależ tu chodzą gitary, no i jakże piękny, a jednocześnie kulturalny basowy napęd naszego z bolcem jadu Pawła. Mąciwoda mąci, że hej. I nie tylko jako współkompozytor. Słychać, że ma talent do nut i do poruszania nimi. Niech się czem prędzej zabierze za solo album - kupię! Wyszedł kolejny numer z przesłaniem: "do świata bez granic - bez nienawiści, żalu i lęków. W przeciwnym razie w mgnieniu oka się spopielimy").

10) "Call Of The Wild"  ***3/4  (rzecz prawie na cztery, a jednak czegoś do bitej czwóry zabrakło. Sam jeszcze nie wiem, czego. Być może okazalszej melodii, a może jakiegoś zrywu, motywu, czegoś, do czego chciałoby się powracać. Jest jednak coś na plus - ukłon w stronę mroku, siły i ciężkości tytułowego numeru z longa "Animal Magnetism". Takie skojarzenie po czterdziestu ponad latach lubienia tej muzyki.)

11) "When You Know (Where You Come From)"  *****  - Że co, że żadne z tego kolejne "When The Smoke Is Going Down", "Holiday" czy wiekopomne "Still Loving You"? No to co. Na co mi kolejne "Still Loving You", skoro już jedno mam. "When You Know (Where You Come From)" to ta sama półka, ten sam kaliber, a zarazem rzecz z szansą na podobną rozpoznawalność, co "Believe In Love", "Always Somewhere" bądź "Send Me An Angel". -- Jeśli wiesz skąd i dokąd idziesz, zawsze dostaniesz drugą szansę. Po prostu bądź wierny sobie. To twoje życie, z głową w chmurach, z aniołami u boku, gdzie ktoś tam na górze trzyma twe marzenia.)


Odpuszczam dziś bonusowe CD, by nie załamywać posiadaczy skąpej standardowej edycji. Ale tylko podpowiem, opylcie ją, dołóżcie i SE lepszą kupcie. Karwasz barabasz, parę głupich złotych zaoszczędzone, a nie mieć na półce, choćby takiego "Shoot For Your Heart", to jak pójść do McDonalda, gdzie wspaniałe bułeczki, a zamiast ich, kupić sobie sałatkę - równie pochrzanionie.

a.m.