Odświeżam dawną, zmysłową elektronikę Tangerine Dream. Niekoniecznie tę ze "Stratosfear". Oczywiście to jak najbardziej fantastyczna muzyka, ale już tyle razy jej słuchałem. Obok tkwi parę płyt, tzw. leżaków, których dawno talerz nie obracał, a przecież one także dostarczają ciarek. I tak, m.in. gram sobie wydane w 1981 "Exit". Genialny numer tytułowy. Jak to u Froesego i kolegów, zawsze nuty i bity podlane szczyptą jakiejś straszności, czegoś przyjemnie ponurego, niepozbawiającego słuchacza emocji i bycia obojętnym. Bliska chyba nam wszystkim muzyka, wszak z czasów, kiedy Tendżeriny bili u nas rekordy popularności, a i dokładnie w tym samym składzie, z jakim trzy lata później dotarli na koncerty do Polski - z całkowicie premierowym materiałem. Koniecznie numer otwierający. Z jakże wymownym dziś tytułem - "Kiew Mission". Tak tak, nie popełniłem w zapisie błędu. Nie przez "v", a "w". Tak to sobie muzycy ustalili. A zatem, "Kiew Mission". Rzecz z osadzoną w tle narracją ziemskich kontynentów, którą po rosyjsku zapodaje tu pewna niemiecka - choć zaskakująco - anonimowa aktorka. Jest jeszcze przesłanie, apel o powstrzymanie ewentualnego użycia broni jądrowej. Pamiętajmy, iż akcja albumu osadzona została w czasach zimnej wojny, a więc czającego się widma wojny ostatecznej.
W tamtym czasie Kijów należał do Związku Sowieckiego, stąd pomysł recytacji po rosyjsku, zamiast ukraińsku. Zresztą, ja tych języków nie odróżniam. Ukraińskiego nie znam, a rosyjskiego ambicjonalnie uczyć się nie chciałem. Dziś trochę nawet żałuję. Nauczyłem się go na tyle, na ile mnie batem przymuszono.
Muzyka na "Exit" świetna, a to najważniejsze. Nie ma tu jednak suit piętnasto- czy dwudziestominutowych, do jakich grupa przywiązała swoich odbiorców w chwilę wcześniej zakończonych latach siedemdziesiątych. Ludziska nie mieli w tamtych latach do "Exit" podobnego uznania, co do takich "Phaedra", "Rubycon" czy "Force Majeure", ale mnie zawsze się podobało. Dziś więc przypominam o tym nie tylko sobie. Jeśli macie na półce, w wolnej chwili, chwili nastroju, kontemplacji, wyciszenia, przy dobrym drinku...
a.m.