Pozwólcie, że zastanowię się głośno - ile muzyki powstanie na bazie ostatnich wydarzeń? Czy doczekamy songów/hymnów, w rodzaju Scorpions "Wind Of Change", albo niedawno na moim FM przywołanych Barclay James Harvest, z ich przejmującym, lecz z czasów pokoju "Kiev"? Jasne, że wolelibyśmy je sobie odpuścić, byle w zamian oszczędzić życia tysięcy niewinnych ludzi oraz zwierząt.
Ukraina utopiona w konflikcie z Rosją. Rosją kłamliwą, dyktatorską i mocno ocenzurowaną. Niesamowite, jak to niedaleko stąd. Z przerażeniem codziennie oglądam kadry przypominające te z Powstania Warszawskiego lub tym podobnych walk wyzwoleńczych. Ale my widzimy "tylko" straty materialne i krzywdy cieleśnie zranionych, bowiem zabitych telewizja wymazuje, wypikowuje. O nich informują już tylko statystyki. Przydałoby się więc mniej blubrania o międzynarodowej solidarności, w zamian za więcej konkretnego wsparcia. Oczywiście wszystko z głową, by nie naruszać granic pomiędzy rozsądkiem a chaosem. Lecz chyba istnieją jakieś sposoby, aby takie Stany FedEx'owały potrzebne racje broni, nie tylko te sankcyjne, choć te na szczęście pomału zaczynają działać.
Kolejki Rosjan do McDonalda czy Ikei nie dają jednak pełni satysfakcji. Szczególnie nam, Polakom. Ponieważ, jak mało kto, my akurat znamy odpornych Rosjan. Ci przetrwali carów plus największe komunistyczne bestie, poradzą sobie także i teraz. Poza tym, większość z nich żyje w przekonaniu, że i tak coś się wymyśli. Mowa o społeczeństwie uodpornionym, od lat przyzwyczajonym do bata. Do bata, który jedynie w ostatnich trzech dekadach dorobił się lekko popuszczonego pasa. I to pod warunkiem, jeśli nie próbowano z władzą pod prąd. Rosjanie to twardy naród, ale też wobec swej władzy jednomyślnie posłuszny, i poprzez zręczny mechanizm manipulacyjny przerażająco uległy. Kolektyw twardy i zahartowany na każdą srogą zimę. Zbuntowany jedynie epizodycznie i raczej niedostrzegalnie. Możemy więc żałować, że zamiast zachodniej kultury, jej dóbr i cywilizacyjnej otwartości, Rosjanie sprzyjają wyrytym na bojowych amfibiach lub ciężarówkach znakach "Z".
Rosja przetrwa bez Coca Coli, bez bułek z KFC, bez Facebooka czy innego TikToka. Zainstalują swoje PifPaf i to ono pozyska najwięcej obserwujących. A już kompletnie inna sprawa, iż przedstawiciele dawnego Kraju Rad, radzą sobie na polu cybernetycznych obejść i w najlepsze korzystają z mediów społecznościowych. Być może serce zadrży, gdy uświadomią sobie, że nie zagra tej wiosny u nich Clapton (bo nie zagra), że nikt nie wypróbuje wartości ich sportowców, artystów czy ambitnych inżynierów. I jeszcze szkoda, że z doniesień medialnych błyskawicznie dowiadują się o wyprowadzce koncernu Volvo, kurierów z DHL czy kuchni McDonalda, zamiast o najważniejszym - o zbrodniach Putina. A przecież niepokojąco facet jest w takim wieku, iż nie bardzo wiadomo, czy już jest legendą, czy może dopiero się rozkręca i wobec losów świata jest "nadzieją". Bo chyba tylko naiwni tkwią w wierze, że łajdakowi kiedykolwiek zatrzęsą się portki, a bohaterom urosną skrzydła.
a.m.