wtorek, 15 marca 2022

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja 13/14 marca 2022 / Radio "Afera" - 98,6 FM Poznań









"
NAWIEDZONE STUDIO"
z niedzieli na poniedziałek, 13/14 marca 2022 - godz. 22.00 - 2.00
 
RADIO "AFERA", 98,6 FM (Poznań)
www.afera.com.pl 


realizacja i
prowadzenie: Andrzej Masłowski

 

Przez trzy/czwarte niedzieli czułem się średnio na jeża, no ale od czego wieczorno-nocne pasmo 98,6 FM Poznań. Po raz kolejny sprawdziły się walory lecznicze studia przy Rocha. Nawet cd-player jakby posłuszniejszy. Odrzucił tylko usymfonicznione "Conquistador" Procol Harum - w wersji z raczej mało znanej płyty "The Long Goodbye". Dziwne zachowanie, przecież żadnej ryski, tym bardziej tłustych paluchów, a wypluło kompakt po paru sekundach. Dobrze, że zawsze jest plan b, a w nim na ProcolHarum'ową nutę dzielni Styx oraz Annie Lennox.
Dobry odzew po wyemitowaniu kilku numerów z rozrywkowego i na rhythm'n'bluesowo przyprawionego albumu Joolsa Hollanda "Jack O The Green". Nie ma już Holandii, są Niderlandy, tak więc panie Jools pora przechrzić dokumenty na Jools The Netherlands. Ale tak już na poważnie, wszystkie te jego rock'n'roll/blues/bigbandowe albumy, zawsze z ogromnymi pakietami gwiazd, rewelacyjne. W przeszłości prezentowałem chyba dwa, a może trzy (w moim wieku się takich drobiazgów nie pamięta), wczoraj zaś kolejny z bogatego dorobku tego fenomenalnego pianisty, niegdyś muzyka Squeeze, a od lat przede wszystkim niezwykłego muzycznego organizatora, kompozytora, postaci radiowej i telewizyjnej, co by nie mówić, w ogóle osoby wyjątkowo na Wyspach cenionej. To jeden z tych niegasnących autorytetów. Z wczoraj potarmoszonej "Jack O The Green" zabrakło czasu dla Michaela McDonalda, Paula Rodgersa, Nicka Cave'a i Sam Brown, ale styknęło dla trzech kawałków z udziałem Ringo Starra, Petera Gabriela oraz mocno u nas pomijanej Kirsty MacColl.
Niezwykłej urody folk/metalowy numer zapodali U.D.O. Nafaszerowane dudami plus zaprzęgiem gitar Kaufmanna oraz Gianoli "Cry Soldier Cry", to jakże aktualny wojenny song: "... w tym szalonym świecie odchodzi kolejny żołnierz. Trwa ceremonia, są saluty, najwyższe honory oraz składanie flag. Ostateczny kres i kolejne ciało w worku...". Udo Dirkschneider ma czuja do śpiewania tak przejmujących metal pieśni. Metalu zresztą w ogóle nie zabrakło. Na tej stylistycznej odnodze pohałasowali wczoraj Scorpions, HammerFall oraz Avantasia. Ta ostatnia z gościnnym udziałem Saxon'owego Biffa Byforda. Nic przypadkowo, wszystko sobie wcześniej uknułem. Wiecie Drodzy Państwo, dlaczego Avantasia? Grupa na nadchodzące lato szykuje nowe studyjne LP. I ponownie nie zabraknie uznanych nazwisk, porywających melodii i pewnie efektownego opakowania. Ono co prawda jeszcze tajemnicą, ale tytuł już mamy - "A Paranormal Evening With The Moonflower Society". Dobrze, że kiedyś się kończy, bo aż dostałem zadyszki. Tobias Sammet w jednym z niedawnych wywiadów obiecał miksturę poezji i fantazji, plus wypadkową dawnej Avantasii oraz klasycznych Edguy. Ci drudzy pauzują, ponoć chwilowo nawaliła wena, tak też pod jej uśpienie uaktywnia się Avantasia. Pod promieniami Słońca letnia premiera albumu idealnie zgra się z okresem festiwalowym, co zapewne Sammet raczy wykorzystać.
Ale my tu gadu gadu, a ja nic o nowościach. Z niedzieli na poniedziałek dwie gorące - Ten "Here Be Monsters" oraz Marillion "An Hour Before It's Dark", plus jedna spóźniona - Strand Of Oaks "In Heaven". I ta ostatnia chyba pod największym Szanownych Państwa wrażeniem. Uzbierało się pochlebstw. Nie do mnie, najlepiej wyślijcie je wszystkie Timothy'emu Showalterowi. Wszystkie te folk/rockowe, emocjonalne rock ballady Strand Of Oaks robią ze mną, co chcą. Warto było nabiegać się za tą płytą, a co istotniejsze, po poprzednim "Eraserland" uwierzyć w tego utalentowanego Filadelfijczyka. Uwierzyć w niego tak na pełen ekran i na dłużej niż jeden sezon. Strand Of Oaks okazują się wielorazowi i nie wygasną niczym powakacyjne letnie uczucia. To muzyka na każdą okoliczność, na nastrój radosny, ale i też załapaną nostalgię, podobnie co też na nadchodzącą wiosnę, ciepłe lato czy chłodniejsze chwile wymagające wskoczenia pod ciepły koc.
Nigdy nie zapomnę powrotnej drogi wypasionym Porsche z berlińskiego koncertu Okta Logue, i momentu, kiedy poturbowane aktywnym dniem ciało, wbite w wygodny fotel luksusowego auta, luzowało mięśnie po paru wcześniejszych doznaniach, a w samochodowym odtwarzaczu miksował się przegląd kompaktów z niedawnych zakupów w kudamskim Saturnie. W pewnej chwili zaśpiewał nieznany mi wcześniej Timothy Showalter, jako Strand Of Oaks, a ja od razu wiedziałem, że tej nocy już sobie nie pośpię. Bo, jakim głupcem trzeba być, by mieć taką płytę w rękach, po czym odstawić na półkę. A kompan kupił! I od tej chwili, aż do czasu mojego egzemplarza, musiałem suszyć łzy kopią z podarowanego cede-era. Dla każdego z powołania radiowca, czyli kogoś, kto musi!!! mieć każdej płyty oryginał, słuchanie muzyki z pirata to prawdziwa tortura.
Kto to zatem ten Timothy Showalter. Ano dzielny człek. Ambitny i życiu nieodpuszczający. A ja na takich stawiam. Nic mu do pewnego momentu nie szło. Pragnął zostać koszykarzem, lecz marzenie skomplikowała choroba stawów. Później spalił mu się dom, przytrafił też ze skutkiem śmiertelnym wypadek, a na dobitkę żona doprawiła mu rogi. W ramach wszystkich tego konsekwencji Timothy wylądował na ulicy. I tak wiódł żywot bezdomnego. Inna sprawa, iż zawsze z ukochaną gitarą u boku, z którą przyszło muzykowi sypiać na parkowej ławce, aż z czasem wszystkie te koszmary przekuć w sztukę. Wczoraj cztery kompozycje - "Galacticana", "Easter" (w tym fragmencie nawet James Iha ze Smashing Pumpkins), ponadto rozważanie nad śmiercią Johna Prine'a w "Somewhere In Chicago" oraz arcycudne "Jimi & Stan" - rzecz z szuflady wyobraźni, co będzie jeśli zmarły kot Timothy'ego spotka w niebie Jimiego Hendrixa i dojdzie do więzów przyjaźni. Razem zaczną wbijać na koncerty, rock'n'rollowo balangować, nawiązywać nowe znajomości, itd... Cóż za odjazdowa, surrealistyczna, przefajna wizja. I tak oto Timothy przebija się przez traumę, dostrzegając lepszy świat. Facio wyraża przekonanie, że można do takiego dotrzeć. I ten niesłabnący optymizm bije tu z każdej z piosenek. Timothy potrafi ubarwić ponury świat, a jako gość potężnie wierzący, snuje ku niemu duchowe przekonanie. Takich artystów zdaje się teraz bardzo potrzebujemy. Ale muszą mieć talent. Przynajmniej taki, jak Timothy. Poniżej tej kreski nie zejdę.
Nagadałem się o Strand Of Oaks, że nie dam już rady o najnowszych Ten oraz Marillion. A przecież oni też zasługują. Marillion szczególnie za dwa wczoraj zaprezentowane utwory. Tak dobrych dawno nie mieli. Jest tu jeszcze niezła suita "Care". Szczególnie porywająca jej druga część. Pozostawmy ją jednak sobie na kolejny raz. 
Angielscy, lekcy hardrockowcy z Ten, sprokurowali może i niezaskakujące, ale ostatecznie bardzo udane "Here Be Monsters". I tylko szkoda, że o tym albumie nie będzie równie głośno, co o Marillion. Dlaczego? Nie wiem, ale tak jest i nie ma co dyskutować. Marillion w moim kraju mają carte blanche, bez względu na epokę swych działań, natomiast sława Gary'ego Hughesa to przy Marillion ledwie trzcinka.
Co jeszcze? Kontynuacja nowych płyt Tears For Fears oraz Beth Hart, a także szczypta brytyjskiego folk rocka - tutaj z oklaskami Runrig oraz fragment drugiej płyty Hothouse Flowers. Oba tematy szczegółowo omówiłem, więc teraz mogę mieć wolne.
Po dłuższej przerwie zaoferowali się Breathless. Ich ostatnia, a obecnie już pełnodekadowa płyta "Green To Blue", to czysty obłęd w dziejach nostalgicznego, nieco posępnego i pełnego wyobraźni rozmarzonego rocka. Przed ponad trzema dekady nauczył mnie słuchać tej muzyki Tomek Nosferatu Beksiński - najlepszy polski radiowiec ever! Do dzisiaj tkwią we mnie chwile jednej z jego audycji, której każdą godzinę rozpoczynało "You Can Call It Yours" - nagranie z całościowo obłędnego albumu "Between Happiness And Heartache". Nie wyobrażam sobie przynajmniej raz w roku tego nie posłuchać. Ale też nie wyobrażam sobie bombardowania i życia z plecakiem pod ciągłym obstrzałem i szukaniem ciepłego kąta. Pomijając śmierć bliskich, bowiem to rzecz jasna poza "konkurencją", ale pomyślmy, ilu ludzi w Ukrainie straciło sens życia. W jednej chwili poszły z dymem ich hobbistyczne, latami tkane zbiory - muzyka, filatelistyka, literatura lub malarstwo. Ktoś powie, eee tam, stracili przedmioty, uratowali życie. A ja tak nie uważam, ponieważ dla kogoś, komu jak mnie, w życiu doskwiera muzyka, pozbawienie jej doprowadzi do utraty sensu bytowania.
Co za świat, cóż za czasy nastały. Naiwnie latami mocowałem się nadzieją, że po dawnej rzezi w obozach, holokauście oraz wielu niewytłumaczalnych zbrodniach, wszystko już mamy za sobą, a cywilizowany świat zmądrzał, by do tego nigdy nie doszło. Jak to więc jest, że dzisiaj ludzie pragną podbijać kosmos, a nie potrafią uporządkować tylko tego jednego świata. Że też ten napuszony jak Pałac Kultury Putin nie ma iskierki chęci wyjścia ze złej powłoki. Choć wiadomo, nie tylko o niego jedynego sprawa się rozbija. Tu należałoby wymienić całą rosyjską mentalność - latami uklepywaną strachem, zaszczuwaniem, nienawiścią i gloryfikacją prostactwa.
Miłości, Drodzy Państwo. Tego sobie życzmy. Nie tylko na ten czas. Aha, no i nie zapomnijcie o mnie w najbliższą niedzielę.
Do usłyszenia ...



TEARS FOR FEARS "The Tipping Point" (2022)
- Please Be Happy
- Master Plan


MARILLION "An Hour Before It's Dark" (2022)

- Murder Machines
- The Crow And The Nightingale

U.D.O. "Mission No. X" (2005)
- Cry Soldier Cry

Tobias Sammet's AVANTASIA "The Mystery Of Time" (2013)
- Black Orchid

HAMMERFALL "Hammer Of Dawn" (2022)
- Reveries
- State Of The W.I.L.D.


TEN "Here Be Monsters" (2022)

- Chapter And Psalm
- Hurricane

SCORPIONS "Rock Believer" (2022)
- Gas In The Tank
- Shining Of Your Soul


STRAND OF OAKS "In Heaven" (2021)

- Galacticana
- Easter
- Somewhere In Chicago
- Jimi & Stan

BREATHLESS "Green To Blue" (2012)
- It's Good To See You
- Walk Away

ANNIE LENNOX "Medusa" (1995)
- A Whiter Shade Of Pale - {Procol Harum cover}

OLETA ADAMS "Circle Of One" (1990)
- Rhythm Of Life
- Circle Of One
- Will We Ever Learn

HOTHOUSE FLOWERS "Home" (1990)
- Give It Up
- Sweet Marie

RUNRIG "The Last Dance" / Farewell Concert (2019)
- Proterra
- Canada

JOOLS HOLLAND & HIS RHYTHM & BLUES ORCHESTRA "Jack O The Green" / Small World Big Band Friends 3 (2003)
- Boys - {śpiew RINGO STARR} - {The Shirelles cover}
- Shutting The Doors - {śpiew KIRSTY MacCOLL}
- Washing Of The Water - {śpiew PETER GABRIEL}

STYX "Big Bang Theory" (2005)
- A Salty Dog - {Procol Harum cover}

BETH HART "A Tribute To Led Zeppelin" (2022)
- No Quarter / Babe I'm Gonna Leave You

 

Andrzej Masłowski
 

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę, godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub www.afera.com.pl
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"