niedziela, 24 października 2021

VANGELIS "Juno To Jupiter" (2020 / opublikowane 2021)






VANGELIS
"Juno To Jupiter"
(DECCA)



Najnowszy Vangelis tylko zwodniczo uspokajający. Rzecz inspirowana misją NASA, a konkretnie wyprawą sondy kosmicznej Juno (vide "Juno To Jupiter") do zbadania Jowisza. Album sugestywnie wbija odbiorcę w chęci odkrywcze, a także w niezbadane pozaziemskie przestrzenie. Muzyka delikatna, wyciszona, niekiedy na paluszkach, z selektywnymi soprano wokalizami Rumunki Angeli Gheorghiu.
Tym razem bez wyrazistych melodii, zapamiętywalnych motywów, absolutnie nieradiowo. Do słuchania przy gwieździstym niebie, o które w obecnym położeniu mojej zodiakalnej wagi coraz trudniej.
Otwierające całość, ponad trzyminutowe "Atlas' Push", do złudzenia przywołuje skojarzenia z PinkFloyd'owskim "On The Run". Ale po jego zakończeniu nie storpeduje nas ustawionych na jeden czas dywizjon hałaśliwych zegarów.
Płyta, w zasadzie była gotowa do wydania już w poprzednim roku, tak też na rewersie okładki zapisano rocznik 2020, lecz na kompakcie wydano ją dopiero pod koniec września właśnie obowiązującego roku. I zawsze będzie się nam myliło. Za pięć lat zaczniemy się wzajemnie przekonywać, iż poznaliśmy tę muzykę właśnie w dwa tysiące dwudziestym, nie dwudziestym pierwszym. Ludzka pamięć zawodna. Polegamy na tym, co zapisane.

Powracając jednak na muzyczne "June To Jupiter" łono. Subtelna elektronika, niekiedy tylko pianino, i wystarczy. Ciarki po mym ciele przelatują orbitalnie.
W "Juno's Power" oraz "Space's Mystery Road" jest zainstalowany pewien niepokój, coś w rodzaju mirażu względem bezpieczeństwa pozaziemskich wojaży. Nieco później wyłania się błogie, niemal beztroskie "In The Magic Of Cosmos", jednocześnie płynnie uruchamiając rozmarzone "Juno's Tender Call" - cóż za cudowny głos Angeli. I tak czaruje ten album, zarówno w przytoczonym fragmencie, jak chwilę wcześniej, bądź w dalszej jego fazie. Jakże to inna elektronika od tej miksowanej na dwóch zespolonych gramofonach, po których nerwowo palcują panowie didżeje. Oto muzyka z działu zdehumanizowanej elektro-maszynerii, w której paradoksalnie tak wiele ludzkiej duszy. Brawo Vangelis. Jak zawsze mistrzowsko. Teraz tylko czekać, co stanie się z niesłuchalnym niegdyś "Beaubourg"-iem, którego nowe wcielenie już w przyszłym roku.
"Juno To Jupiter" - rzecz obowiązkowa dla penetratorów niezbadanego kosmosu.

a.m.