piątek, 19 lipca 2019

jeszcze o Eltonie

Bardzo udany "Rocketman" zaowocował powrotem do piosenek Eltona Johna. Falujący ten ostatni okres. Dzięki koncertom Fogerty'ego i Knopflera miałem względem nich przyjemne wspominkowe napaści, a teraz do kompletu dobił jeszcze niedoszły wokalista i pianista King Crimson. Może i dobrze, że Robert Fripp go nie zechciał. Świat przecież zostałby ograbiony z "Goodbye Yellow Brick Road", "Your Song", "Honky Cat" czy właśnie "Rocket Man". Jednocześnie szkoda, iż w filmie ni słowa o "karmazynowym" fakcie. W nagrodę zaś, podczas jednego z koncertów krzepiący bęben basowy, z nazwiskiem Nigela Olssona. Słuchaliśmy niedawno w Nawiedzonym jego udanej płyty "Nigel". Żałuję, że nie poczekałem, warto by było jej teraz posłuchać.
Niedobrze, że twórcy filmów "Rocketman" czy wcześniejszego hitu "Bohemian Rhapsody" zatrzymali się w sercu lat 80-tych. Wiadomo, Queen i Elton największe rzeczy tworzyli właśnie wcześniej, niemniej przydałby się do "Rocketman" suplement, byśmy mogli podziwiać dalsze losy tego nietuzinkowego muzyka, który w swej karierze machnął fortepianową klawiaturą niczym popers grzywą. Nie dotarliśmy więc do czasów jego niemal całkowitej łysiny oraz równocześnie zrealizowanej kapitalnej płyty "Sleeping With The Past", jak też do pierwszej po dokonanym przeszczepie platynowej produkcji "The One".
Nigdy w najbliższym gronie nie miałem choćby najdrobniejszego wielbiciela Eltona. Trudno do takowych zaliczyć sympatyków poszczególnych piosenek, które zakładam, że lubi każdy z nas. Ale takiego pasjonata, któremu na półce nie może zabraknąć choćby jednej piosenki, nie dorobiłem się. Największym jestem ja, bo to u mnie znajdziecie ze trzydzieści kompaktów i dobrych kilka winyli. Miałem za to kumpelę, która wielbiła piosenkę "Blue Eyes". Słuchała jej w przynależnej songowi epoce namiętnie. Na szpulowcu. Dziewczyna raczej pogodna, i taka w ogóle ekstra koleżanka, wciąż jednak wówczas poszukująca tego jednego jedynego. Ta piosenka pomagała jej otrząsać sercowe niepowodzenia. Bo to jak najbardziej rzecz o smutnych samotnych oczach.
Kto był na poznańskim koncercie? - 18 czerwca 1995 r. na Stadionie Lecha? Trasa promująca płytę "Made In England", co zresztą zdradza bardziej uśmiechnięta wersja z okładkowej sesji, którą wprasowano w biletowy blankiet - proszę zerknąć. Nie do uwierzenia ceny biletów - 25 złotych. Nowości na CD oscylowały w tamtym okresie w granicach 45-49 złotych. No tak, ale wówczas artyści zarabiali głównie na płytach, zaś zyski z koncertów bywały jednym z piramidalnych szczebli w całej tej showbusinessowej machinie. Byliśmy z moją Mundi. Wówczas jeszcze Żoneczka dawała namawiać się na niektóre koncerty, teraz pod tym względem niestety zbabiała. A przecież zagościliśmy we dwójkę na Yes czy E.L.O. Part II. i na jej rehabilitację na niedawnym Chrisie DeBurghu. Z koncertowego albumu właśnie wyczytałem, że po koncercie Eltona poszliśmy z grupką znajomych na bilard plus piwo. Ojej, dawno być musiało, dzisiaj na piwo nie zagnacie mnie batem. 
Mało kto obecnie będzie pamiętać, ale Elton John przyleciał do Poznania wyczarterowanym samolotem tylko na kilka godzin, a widownię stadionu zasiliło nawet kilku znaczących oficjeli, co minister finansów Grzegorz Kołodko bądź szef Urzędu Ochrony Państwa Gromosław Czempiński.
Nie pamiętam zbyt wiele z tamtego odległego w czasie dnia, ale zapewniam, że zaplanowany koncert na dwudziestą, rozpoczął się o dziewiętnastej pięćdziesiąt dziewięć, a ja w tym czasie akurat przedarłem się na szczyt schodów, po czym koroną przedostawałem się w okolice stadionowego zegara, skąd jedyne zejście na płytę boiska - pomimo, iż przysługiwało mi jakieś miejsce siedzące. Na pewno dostąpiliśmy "Rocket Man" oraz tytułową nowość z "Made in England", ale co jeszcze? - I don't remember.
Mniej więcej dwa lata po tym koncercie podróżowałem trasą na Międzychód, i na jednym z przystanków PKS wciąż trzepotał jeszcze plakat zachęcający do udziału w tym wydarzeniu. Jakiś czas później ponownie przemierzałem tę samą trasę, ale po plakacie już też pozostało tylko wspomnienie.






Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"