Sam już nie wiem, jak to jest z tymi King Crimson. Wczoraj zahaczyłem o nich niewinnie w tekście "Etykietki", nie wiedząc, czy obecnie działają jako septet czy też oktet, albowiem trudno połapać się w wiecznych roszadach w obozie Frippa. Mistrzunio zmienia koncepcje, nachodzą go nieustanne nowe wizje, choć z samą muzyką bywa ostrożniejszy. Ostatnio dopada go nostalgia, skoro na koncertach powraca do utworów pokroju "Starless" czy "In The Court Of The Crimson King". Czyli kompozycji, które trudno wyobrazić sobie w ustach Adriana Belew. A ten ponoć powrócił właśnie na dwór Karmazynowego Króla - z tym, że w roli członka nieaktywnego. Mamy więc nonet, co niech nas uświadomi, że jeśli dojdzie jeszcze jeden oficjalny muzyk do obozu King Crimson, to ta szacowna grupa oficjalnie stanie się orkiestrą. Co to znaczy nieaktywny? Czyżby Belew potrzebował zainstalowania jakiegoś guziczka, który w pewnej chwili odpali Pan Robert? Wszystko wskazuje na to, że najbliższe koncerty pod członkostwem Belew(a) - nie wiem, czy jego nazwisko należy odmieniać? - odbędą się jednak bez jego fizycznego udziału. Sprawy toczą się tak szybko, że nikt z nas nie wie, co przyniosą najbliższe godziny. Poczekajmy zatem na rozwój wypadków. Nie zdziwię się, jeśli tuż po udostępnieniu tego tekstu, przyjdzie mi go korygować, bo być może dotrą jakieś kolejne fakty.
Inna sprawa, gdyby Belew nie wystąpił jednak na polskich koncertach King Crimson, staną się one w pewnym sensie atrakcyjniejsze.
Zmieniając temat... uciąłem sobie pogawędkę z panią z zaprzyjaźnionego saloniku prasowego na temat kondycji papierowego nośnika. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie zapytał o sprzedaż pism muzycznych. Wszak temat dla mnie ważniejszy nawet od zbliżających się mistrzostw piłkarskich w Rosji. Mistrzostw, w które jakoś kompletnie nie wierzę. Ale zostawmy piłkę, nie o niej mam zamiar. No więc, z prasą coraz gorzej. Tak ogólnie, nie tylko z tą muzyczną. Pani zauważa drastyczny spadek sprzedaży w każdej dziedzinie. Zarówno wędkarskiej, naukowej, jak też codziennej. Jednak w muzyce podobno jeszcze gorzej. Przyczepiłem się w ostatnim czasie "Teraz Rocka", albowiem samozwańczo ochrzcili się jedynym rockowym pismem w Polsce - i niestety bolesna to prawda. Bolesna, bowiem nieposiadająca zdrowej konkurencji. Na rynku funkcjonują też inne muzyczne magazyny, lecz każdy z pozostałych charakteryzuje się pewną monotematycznością. Wszystko dzisiaj sprofilowane, więc albo metal, albo prog rock, albo muzyka klubowa, itd...itp... Proszę sobie wyobrazić, że "Teraz Rock" dotarł nawet do mego osiedlowego Lewiatana, co pokazuje poszerzającą się dystrybucję. A jeszcze do niedawna w moim spożywczaku nawet nie chcieli o tym słyszeć. Zauważyłem, że co miesiąc dostają po dwa numery, i oba po upływie trzydziestu dni wracają do wydawcy. Oczywiście zawsze można pomyśleć, że dwa zeszły, więc dołożono kolejne. Trudno jednak uwierzyć, by w sklepie, który głównie po chleb i mleko nawiedzają ludzie starsi, kogoś obchodziła Nirvana i Guns N'Roses. A nie, zdecydowanie jednak Metallica - ci nie schodzą z żadnego numeru. Spragnionych muzyki w mym sklepie coś nie widać, za to wysuszone gdyczki co rusz wymieniają puste Żubry na pełne. Ale powracając do wyników sprzedaży w tym moim saloniku prasowym... pani powiada, że kiedyś sprzedawała miesięcznie po 10-12 sztuk, obecnie 3, góra 4. Trochę taki stan rzeczy smuci. Nawet ja ostatnio zakupiłem najnowszy numer pisma, choć obiecywałem nigdy więcej. Należy jednak ratować rockową gwardię, nawet jeśli osobiście w "Teraz Rocku" dokonuję zazwyczaj tylko ogólnych oględzin.
Pani poinformowała, że z sąsiadującymi w dziale muzycznym na tej samej półce "Metal Hammerem" oraz "Mystic Artem", sprawa przedstawia się identycznie. Pytam: czy wszystko jednak znajdujemy w internecie? Niektóre wywiady, recenzje, czy bieżące informacje, tak, jednak gdy zechcemy zgłębić więcej tajemnic, napotkamy już tylko na bagna i szuwary. Bo nie ma tak dobrze; za darmo nic, darmo nie ma już nic - jak śpiewała niegdyś Iza Trojanowska.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
Inna sprawa, gdyby Belew nie wystąpił jednak na polskich koncertach King Crimson, staną się one w pewnym sensie atrakcyjniejsze.
Zmieniając temat... uciąłem sobie pogawędkę z panią z zaprzyjaźnionego saloniku prasowego na temat kondycji papierowego nośnika. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie zapytał o sprzedaż pism muzycznych. Wszak temat dla mnie ważniejszy nawet od zbliżających się mistrzostw piłkarskich w Rosji. Mistrzostw, w które jakoś kompletnie nie wierzę. Ale zostawmy piłkę, nie o niej mam zamiar. No więc, z prasą coraz gorzej. Tak ogólnie, nie tylko z tą muzyczną. Pani zauważa drastyczny spadek sprzedaży w każdej dziedzinie. Zarówno wędkarskiej, naukowej, jak też codziennej. Jednak w muzyce podobno jeszcze gorzej. Przyczepiłem się w ostatnim czasie "Teraz Rocka", albowiem samozwańczo ochrzcili się jedynym rockowym pismem w Polsce - i niestety bolesna to prawda. Bolesna, bowiem nieposiadająca zdrowej konkurencji. Na rynku funkcjonują też inne muzyczne magazyny, lecz każdy z pozostałych charakteryzuje się pewną monotematycznością. Wszystko dzisiaj sprofilowane, więc albo metal, albo prog rock, albo muzyka klubowa, itd...itp... Proszę sobie wyobrazić, że "Teraz Rock" dotarł nawet do mego osiedlowego Lewiatana, co pokazuje poszerzającą się dystrybucję. A jeszcze do niedawna w moim spożywczaku nawet nie chcieli o tym słyszeć. Zauważyłem, że co miesiąc dostają po dwa numery, i oba po upływie trzydziestu dni wracają do wydawcy. Oczywiście zawsze można pomyśleć, że dwa zeszły, więc dołożono kolejne. Trudno jednak uwierzyć, by w sklepie, który głównie po chleb i mleko nawiedzają ludzie starsi, kogoś obchodziła Nirvana i Guns N'Roses. A nie, zdecydowanie jednak Metallica - ci nie schodzą z żadnego numeru. Spragnionych muzyki w mym sklepie coś nie widać, za to wysuszone gdyczki co rusz wymieniają puste Żubry na pełne. Ale powracając do wyników sprzedaży w tym moim saloniku prasowym... pani powiada, że kiedyś sprzedawała miesięcznie po 10-12 sztuk, obecnie 3, góra 4. Trochę taki stan rzeczy smuci. Nawet ja ostatnio zakupiłem najnowszy numer pisma, choć obiecywałem nigdy więcej. Należy jednak ratować rockową gwardię, nawet jeśli osobiście w "Teraz Rocku" dokonuję zazwyczaj tylko ogólnych oględzin.
Pani poinformowała, że z sąsiadującymi w dziale muzycznym na tej samej półce "Metal Hammerem" oraz "Mystic Artem", sprawa przedstawia się identycznie. Pytam: czy wszystko jednak znajdujemy w internecie? Niektóre wywiady, recenzje, czy bieżące informacje, tak, jednak gdy zechcemy zgłębić więcej tajemnic, napotkamy już tylko na bagna i szuwary. Bo nie ma tak dobrze; za darmo nic, darmo nie ma już nic - jak śpiewała niegdyś Iza Trojanowska.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"