Straszą zimą, a ja już myślę o wiośnie. Ostatnie dni słoneczne, jakże napawające optymizmem. Czasem przejeżdżam obok Parku Sołackiego, zawsze szukając w nim pierwszych oznak wiosny, ale jeszcze nie, jeszcze trzeba poczekać. Wiosna tylko w futbolu. Przyspieszone - z racji nadchodzącego Mundialu - rundy wiosenne, rozgrywa niemal cała Europa, w transie także Liga Mistrzów. Szczególnie Robert Lewandowski, z kolejnymi dwoma golami na koncie. Lewy jest mistrzem w dobijaniu piłek. Wystarczy, że bramkarz jednej czy drugiej nie złapie, on już jest. Potrafi też przystawić ostateczną nogę po mozolnie skonstruowanych akcjach swoich kolegów. Taki typowy sęp pola karnego, ale to też trzeba umieć. Szkoda, że z wolnego nabił górny słupek, miałby hattricka i pewnie kolejną ekstra premię na koncie. I bardzo dobrze, niech płacą.
Poczekam na plus dwadzieścia, a przejdę się na moją Warcinkę, bo dawno nie byłem. No i co z tego, że to tylko druga liga, skoro Wartę noszę w sercu, a Kolejorzowi tylko szczerze kibicuję - w końcu Lech z mojego ukochanego Poznania.
Często słucham Metrum pod wodzą Zbigniewa Kalemby. Ależ mi się podoba takie granie! Jak dobrze, że GAD Records wydaje takie rzeczy. Tego typu muzyka pobudza uśpione wspomnienia, napawa wiosennym optymizmem i podsuwa refleksje. A ja lubię być refleksyjnym. Lubię się zamyślić, zawiesić, odreagować na otoczenie. Rankiem na chodniku mijałem parkę z wózkiem, i on wskazując na jakiegoś Jeepa, próbuje zainteresować własną kobietę: to jest nowy model. No rzeczywiście fascynujące. Typowy nudziarz samochodziarz, jeszcze mu szpachel w dłoń, niech zapieprza z niekończącymi się remontami. Jak dobrze, że nie mam takich kumpli. To znaczy, kiedyś miałem, ale sobie poszli. Nie dostrzegli we mnie właściwego rozmówcy. A wracając do muzyki... słucham Metrum na zmianę ze Zbigniewem Górnym, i jest bardzo przyjemnie. Metrum nawet tyciu częściej.
Od niedawna dorobiłem się Canal+, więc oprócz piłki, sprawdzam oferty filmowe. Mają mnóstwo współczesnego kina francuskiego. Jeden z nich, obejrzałem ostatnio po powrocie z roboty, przy kolacyjce - ależ klimat. Niech się wypchają te wszystkie hollywoodzkie makijaże. Acha, no i na Canal+ zaserwowali "Spacer po linie" (tytuł wzięty od genialnego hitu "I Walk The Line"). Mam to na DVD, lecz w jakości HD obejrzałem z jeszcze większą przyjemnością. Zwariowany i niepoukładany był ten Johnny Cash, choć przeukochany przede wszystkim. Podbierał haczykiem June - przyszłą June Carter Cash - aż dopiął swego. Kochał ją bardzo, jak nikogo innego. Dlatego po jej śmierci, urwał się nam wszystkim kilka miesięcy później. Scena oświadczyn podczas występu, w finałowej scenie - poruszająca. Szkoda, że historia tu się urywa, przecież lata 70-te w jego karierze były równie fascynujące, a i pełne sukcesów. Porażki z kolejnej dekady, też dałoby się przecież ciekawie sfilmować. Że nie wspomnę o finiszu artystycznej działalności, dla niektórych nawet najważniejszego epizodu.
Kilka dni wcześniej zgarnąłem przy kolacyjce (na rekomendowanym Canale+) sympatyczny film "Ordinary World", gdzie w roli głównej wystąpił lider Green Day, Billy Joe Armstrong. Świeża rzecz, sprzed blisko dwóch lat. Zwariowana historia kolesia, który prowadzi nudne ustabilizowane życie rodzinne (żona, dzieci...), aż przychodzi czterdziestka, którą "młodzieniec" wyprawia w luksusowym hotelu, a konkretnie w mieszczącym się tam prezydenckim apartamencie (tysiąc dolców gotówką, plus drugie tyle kartą - za jedną noc). Co tam się dzieje, ho ho ho! Jedna impreza, a ile kłopotów. Jeśli jednak pod chwilową nieobecność dopuszcza się, by imprezowicze otworzyli whisky za tysiąc bugsów, a apartament przypominał podrzędny rock'n'rollowy klub, to... Żadne ambitne kino, coś z gatunku: do zapomnienia, ale z jednym potężnym smaczkiem. Otóż, gdy Perry (czyli w realu Billie), pędząc z gitarą po hotelowych schodach napotyka znajomą, ucina z nią pospieszną pogawędkę, aż w pewnej chwili... oczom na tacy wyłania się prawdziwa Joan Jett ("I Love Rock'n'Roll"). Wiadomo, troszkę już dzisiaj podstarzała, ale nadal miło na nią popatrzeć. Perry czuje to coś, o czym tylko ja doskonale wiem.
Wyobraźcie sobie mili Państwo, że "Dalida - skazana na miłość", też była emitowana niedawno. Dobry kanał, ten Canal+. I co najważniejsze: bez cholernych reklam.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"