niedziela, 18 lutego 2018

SAXON - "Thunderbolt" - (2018) -








SAXON
"Thunderbolt"
(SILVER LIVING)

***3/4





Saxon od zawsze grają swoje, i za to im chwała. Odnoszę nawet wrażenie, że im dłużej, tym ostrzej. Niech sympatycy w Polsce osławionego "Broken Heroes" nie czynią sobie nadziei, ekipa Biffa Byforda nie ma zamiaru splatać ładnych melodyjek pod przebojowe listy, nawet jeśli militaria, wojny, czy ich przegrani lub bohaterowie, od lat przemykają w zespołowych lirycznych warstwach piosenek. Brytyjczykom należy się szacunek za nie bycie trendy, za niepołakomienia o ekstra zyski oraz słomianą sławę. Grupa i tak posiada potężne grono zagorzałych wielbicieli, nie potrzebując przypadkowego audytorium, które ukłoniłoby się tylko na moment - z powodu jakiejś balladki. Inną kwestią, iż Saxon od dawna nie realizują już przebojowych dzieł, na miarę "Wheels Of Steel", "Innocence Is No Excuse", bądź "Denim And Leather". Zapomnijmy o tamtych czasach, albowiem zacni przedstawiciele NWOBHM tkwią w innym miejscu. Tak więc, na bok wspomnienia, pora na muskularność i rozżarzone tempa.
Wydany niedawno "Thunderbolt" (Biff sugeruje, iż zainspirowany bogami greckiej mitologii), co prawda w niczym nie przewyższa wciąż świeżych "Sacrifice" (2013) czy "Battering Ram" (2015), ale potrafi pójść z nimi ramię w ramię, przyjemnie pieszcząc uszy bombastycznymi melodiami.
Pierwszą, tuż po 1,5-minutowym intro "Olympus Rising", mamy na samym wstępie, to tytułowe "Thunderbolt" - w którym Biff powoła się na Homerowską Odyseję, Posejdona, Zeusa, bogów z Olimpu, plus nieco piorunów i płaczu niebios. Mocny numer, idealny na początek płyty, a kto wie... może i któregoś z najbliższych koncertów?. Jest charakterystyczny zadzior, dobre proste riffy, utrwalająca się melodia - czego chcieć więcej? Tak ostro, a czasem jeszcze ostrzej, bywa w "Speed Merchants", "A Wizards Tale", bądź w "Sniper". Ale nie zabraknie nam podrasowanego Saxon, które puszcza oko do entuzjastów okresu pomiędzy "Wheels Of Steel" a "Forever Free". Mam na myśli, co prawda też charakterne i niepozwalające się ograbić współczesnej produkcji, lecz lżej i melodyjniej się niosące: "The Secret Of Flight" ("...człowiek zawsze spoglądał w niebo marząc, by pewnego dnia ku niemu się wzbić, niczym orzeł brnący poza wzroku zasięg, poszukując sekretu, sekretu lotu..."), "Roadie's Song", "Sons Of Odin" czy "They Played Rock And Roll". Ten ostatni (jak zresztą cały album)  zadedykowano zmarłemu liderowi Motörhead, Lemmy'emu Kilmisterowi ("...był rok 1979, gdy wzniósł się bombowiec, grali rock'n'rolla nie śpiąc, bo trasa trwała do upadłego... Adrenalina, skóra, pot, decybele miażdżące twój mózg i zasypianie w blasku słonecznych promieni... Bas jak grzmot, bębny ze stali, wściekłe gitary...").
Jest też taki numer "Predator" ("... naturalnie poczęci zabójcy, których nigdy nie brakowało, szkolą się od urodzenia, doskonalą umiejętności, nie mają wątpliwości, by zabijać..."), w którym gościnnie zaśpiewał, a raczej zagrowlingował Johan Hegg - wokalista Amon Amarth. Kolejna mocna rzecz. Zupełnie tak piszę, jakby tu nie było tylko samych rzeczy mocnych i mocniejszych.
No i jeszcze taki podszyty organami smaczek "Nosferatu (The Vampire's Waltz)". Utwór podany na kompakcie w dwóch wersjach (na LP tylko w jednej). Pierwszej - o pełnym rozmachu, oraz drugiej - tak zwanej: surowej. Ciekaw jestem, co by na ten kawał żelaza powiedział swoim Słuchaczom Jego Wampiryczność Nosferatu Tomasz Beksiński? - ("... zło zakrada się w ciemności, a w powietrzu unosi zapach śmierci, samotna dusza powraca do domu, mając poczucie, że nie jest sama...").
Na części koncertowej trasy, Saxon będą dzielić scenę z Magnum, szkoda, że akurat nie 8 kwietnia w Bydgoszczy.






Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"