Kiedy zwracałem się do dystrybutora o recenzencki egzemplarz najnowszego albumu Krzysztofa Cugowskiego z Zespołem Mistrzów, nie przypuszczałem jego udanej zawartości. Korciło posłuchanie, może nawet jakaś na FM emisja jednego czy drugiego utworu, szum na góra tydzień, a potem na półkę. Teraz strasznie mi głupio, albowiem tę płytę po prostu trzeba kupić. Czuję się zażenowany w niewiarę w Cugowskiego, którego najogólniej mówiąc mega lubię i jeszcze bardziej za całokształt szanuję, acz wyznam, iż jego ostatnie dokonania były mi kompletnie obojętne. Albo nie podobały mi się, albo nie podobały jeszcze bardziej. Nie licząc fajnej, jubileuszowej składanki "50/70". Głupio o tyle, iż jako zakręcony na punkcie muzyki w fonograficznym jej wydźwięku, z reguły wszystkie płyty kupuję (nie licząc upominków), i czynię to w ciemno, bez żadnego skakania po spotyfajach, nieraz przez to narażając się na słabizny, typowe pułkowniki. A tymczasem, nie wiedzieć czemu zwątpiłem, w dodatku przysknerzyłem na ikonę polskiego rocka. No i, słusznie właśnie obrywam po uszach.
Sprawę dopełnia książka "Śpiewanie Mnie Nie Męczy". Przepytka Cuga, typowa rozmowa-rzeka, dokonana przez Marka Sierockiego. Biografia/wywiad, niecałe trzysta stron. Ale to nie jest trzysta stron, ponieważ jest duża czcionka, nieco fotografii oraz pomiędzy, wysyp pustych kartek, z uwypuklonymi wybranymi cytatami. Gdyby to porządnie zbić, wyszłoby tych stron nie więcej, jak sto. Jednak wtedy nie wyklułaby się z tego książka, a broszura. Chodzi jednak o to, by całość kosztowała jak książka. I kosztuje. Mnie znowu się upiekło. Niedawne urodziny zmotywowały moją Mundi wraz z synem Tomkiem i czytam za free.
A w kartkach... za mało o dawnej Budce. Zdecydowanie za mało. Wiem, że w tej kwestii była kiedyś książka, prawdziwa cegła, niemniej ta rozmowa też ku biografii się przechyliła. No więc, najchętniej poczytałbym dużo o starych dziejach - głównie pierwsze dwa albumy oraz wszystko, co przed, a to urywa się przedwcześnie.
W temacie "Tanga", "Balu" i "Piątego Biegu" jest tyle, ile trzeba, i nawet porozsiewane tu i ówdzie. Ucierpiała epoka Cross, Piotra Figla i Spisku, o czym ledwie kruszyna. A w zasadzie nic. Na tym tle za dużo o synach (dla mnie oni to raczej nuda), chociaż dla ich fanów pewnie też za mało.
Jest nawet słówko o Senacie. Eks-Sufler miał przecież taki epizod. Padają nazwiska, wśród nich Adam Bielan - który jak zawsze w głupim kontekście.
Końcówka książki trochę przynudza. Następuje prezentacja członków Zespołu Mistrzów - każdy o sobie oraz o tym najważniejszym z Mistrzów. Zabieg potrzebny i na swój sposób elegancki, któremu przyklasnąłbym, gdyby moje oczekiwania w innych kwestiach nie ucierpiały. Podobne odczucie, co do poświęconego czasu administratorce fanpage'u w socialmediach. Strata papieru. W to miejsce chętnie widziałbym nieco pikanterii o Budce z dawnych dziejów, plus o wyrazistszych relacjach między muzykami. Na osłodę postarano się o cenne kalendarium.
Tematów nie brakuje, trafiają się wątki sportowe (żużel i głównie boks), jest epizod amerykański, by w innym miejscu wyłoniła się sympatia Pana Krzycha do country rocka, szczególnie współczesnego. Bardzo ciekawą kwestią jest pogaducha o realizacji, o roli producenta płytowego, a przy tym trafne uwagi w temacie knocenia dźwięku w polskich filmach. Brawo, nareszcie ktoś poza mną problem dostrzegł. Do tej pory czułem się odosobniony. I jeszcze pomiędzy wierszami o tym, iż co pewien czas warto zmieniać otoczenie. Myślę, że Artyście chodziło nie tylko o muzyków, co także znajomych oraz takich w cudzysłowie przyjaciół.
Ta książka parę spraw nam wyjaśni, niekiedy na wesoło, jak choćby, co to takiego: "Tango bodo"?
Polecam, niech każdy kupi na własność, ja nie pożyczam, ponieważ zawsze wysyłam w obieg nówkę, a wraca szmata.
andy
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub afera.com.pl
"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 24.00
na 100,9 FM Poznań (Radiooznań) lub radiopoznan.fm