czwartek, 10 października 2024

just testing

Ciąg dalszy Wishbone Ash. Na dzisiaj bardzo znaczący dla mnie winyl. Ojej, no przecież wiem, że podniszczony, lecz na poczet rozgrzeszenia proszę wziąć, iż jest ze mną od nieco ponad czterdziestu lat. Poza tym, nie jestem jego pierwszym właścicielem. Pomimo, iż trafił do mnie będąc na rynku nowizną, w aktualnym tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym. Już wówczas był nieźle przechodzony. Kto wie, ilu zdążył mieć właścicieli. Wtedy płyty biegały z rąk do rąk, z tygodnia na tydzień zmieniając miejsce zamieszkania. Jest więc możliwe, iż wyszarpałem ją piątemu z gardła. Jednak dopiero u mnie znalazła ciepłe gniazdko, aż ostatecznie razem się zestarzeliśmy.
"Just Testing", pierwsze tłoczenie, MCA Records, na labelu rocznik 1979, acz oficjalnie do handlu w styczniu 1980, printed in Western Germany. Owe 'western', istotne. Albowiem rzecz czasów RFN, kraju do pewnego czasu tytułowanego NRF - Niemiecka Republika Federalna, ze stolicą w Bonn.
To jeszcze epoka z Martinem Turnerem (jako głównym wokalistą, choć oprócz perkusisty śpiewali tu wszyscy). Do głosu w paru miejscach oraz do 'współskomponowania' "Living Proof" (... dlaczego miłość musi? dokąd zmierza?, jak dużo jej masz? Nie wiem, czy mi jej wystarczy, czy będę chciał więcej...), wraz z Lauriem Wisefieldem dopisała się Claire Hamill - znamy ją, to ta pani od popularnego niegdyś "The Moon Is A Powerful Lover".
Na otwarcie "Living Proof". Jak na wtedy, absolutnie nowoczesne rock granie. Zabrzmiało niczym rozpędzona, buchająca gorącem z albumowej okładki gitara. W tym momencie należało zapomnieć o "Persephone", "Sometime World" czy "Throw Down The Sword". Osobiście nie musiałem; w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym nie znałem jeszcze żadnej z tamtych cudowności, więc rozbrajałem Łyszbonów świeżym, niczym nieskażonym umysłem. Bez porównań, odniesień, tym bardziej przymusów ze strony giełdowego otoczenia. Gnietli mnie starsi koledzy, podawali tytuły, od których powinienem zacząć z tą piękną grupą przygodę, ponadto dokładali zapewnień, iż "Just Testing" należy się złomowisko, gdyż najgorsza to rzecz, jaka wyszła spod ich matrycy. Fascynowały mnie wszystkie te opinie i ciekaw byłem prawdy, aż wkrótce zacząłem ją odkrywać. Zapewne, gdybym ten album poznał w kolejności odwrotnej, czyli jak nakazywała chronologia, podpisałbym się pod wszystkimi zasłyszanymi sugestiami (za wyjątkiem niepojętego "Locked In"). Niestety, "Just Testing" okazało się moje pierwsze, więc w pewnym sensie nosi tę palmę pierwszeństwa. Istotnie, wynika ona z sentymentu, nie muzycznych zasług. Z sentymentami jednak nie dyskutujemy.
Do dzisiaj jednym tchem chłonę całą stronę A: "Living Proof", "Haunting Me", "Insomnia" (... bezsenna bliskość - byle nie za blisko. Bezsenność płonąca, jak piekło. Bezsenność czeka, by cię dopaść ...) oraz przebojowe "Helpless" (... jestem taki bezradny bez ciebie i czuję, że ty też...). Ze strony B zdecydowanie wyróżnia się "Lifeline" - finałowa, z początku nieco ślamazarna, a z czasem ognista ballada. Cóż za riffowanie/solówkowanie Wisefielda oraz Powella. Pod koniec to już żadna ballada i chyba jedyny w starym duchu kawałek. Nie sądzę jednak, by dawni wielbiciele do niego wytrwali. Siedem wcześniejszych ścieżek uznali/uznaliby za katorgę.
Pierwsze do tej płyty westchnienia najchętniej przeżyłbym raz jeszcze.

andy

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl 


"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 24.00
na 100,9 FM Poznań (Radiooznań) lub radiopoznan.fm