"Just Testing", pierwsze tłoczenie, MCA Records, na labelu rocznik 1979, acz oficjalnie do handlu w styczniu 1980, printed in Western Germany. Owe 'western', istotne. Albowiem rzecz czasów RFN, kraju do pewnego czasu tytułowanego NRF - Niemiecka Republika Federalna, ze stolicą w Bonn.
To jeszcze epoka z Martinem Turnerem (jako głównym wokalistą, choć oprócz perkusisty śpiewali tu wszyscy). Do głosu w paru miejscach oraz do 'współskomponowania' "Living Proof" (... dlaczego miłość musi? dokąd zmierza?, jak dużo jej masz? Nie wiem, czy mi jej wystarczy, czy będę chciał więcej...), wraz z Lauriem Wisefieldem dopisała się Claire Hamill - znamy ją, to ta pani od popularnego niegdyś "The Moon Is A Powerful Lover". Na otwarcie "Living Proof". Jak na wtedy, absolutnie nowoczesne rock granie. Zabrzmiało niczym rozpędzona, buchająca gorącem z albumowej okładki gitara. W tym momencie należało zapomnieć o "Persephone", "Sometime World" czy "Throw Down The Sword". Osobiście nie musiałem; w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym nie znałem jeszcze żadnej z tamtych cudowności, więc rozbrajałem Łyszbonów świeżym, niczym nieskażonym umysłem. Bez porównań, odniesień, tym bardziej przymusów ze strony giełdowego otoczenia. Gnietli mnie starsi koledzy, podawali tytuły, od których powinienem zacząć z tą piękną grupą przygodę, ponadto dokładali zapewnień, iż "Just Testing" należy się złomowisko, gdyż najgorsza to rzecz, jaka wyszła spod ich matrycy. Fascynowały mnie wszystkie te opinie i ciekaw byłem prawdy, aż wkrótce zacząłem ją odkrywać. Zapewne, gdybym ten album poznał w kolejności odwrotnej, czyli jak nakazywała chronologia, podpisałbym się pod wszystkimi zasłyszanymi sugestiami (za wyjątkiem niepojętego "Locked In"). Niestety, "Just Testing" okazało się moje pierwsze, więc w pewnym sensie nosi tę palmę pierwszeństwa. Istotnie, wynika ona z sentymentu, nie muzycznych zasług. Z sentymentami jednak nie dyskutujemy.
Do dzisiaj jednym tchem chłonę całą stronę A: "Living Proof", "Haunting Me", "Insomnia" (... bezsenna bliskość - byle nie za blisko. Bezsenność płonąca, jak piekło. Bezsenność czeka, by cię dopaść ...) oraz przebojowe "Helpless" (... jestem taki bezradny bez ciebie i czuję, że ty też...). Ze strony B zdecydowanie wyróżnia się "Lifeline" - finałowa, z początku nieco ślamazarna, a z czasem ognista ballada. Cóż za riffowanie/solówkowanie Wisefielda oraz Powella. Pod koniec to już żadna ballada i chyba jedyny w starym duchu kawałek. Nie sądzę jednak, by dawni wielbiciele do niego wytrwali. Siedem wcześniejszych ścieżek uznali/uznaliby za katorgę.
Pierwsze do tej płyty westchnienia najchętniej przeżyłbym raz jeszcze.
andy
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub afera.com.pl
"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 24.00
na 100,9 FM Poznań (Radiooznań) lub radiopoznan.fm