Album z doby sukcesów, nawet jeśli w Polsce mniej ceniony od "Once Again" czy "Gone To Earth". Zawiera dwa zakontraktowane single: "Love On The Line" i "Capricorn", oraz kilka nieprzebojów, które na zawsze wdarły się do śpiewnika wielbicieli. Chociażby "Rock 'N' Roll Lady" czy "The Song (They Love To Sing)".
Piękna progrockowa grupa, z początku będąca nawet symphonic'rockową, ponieważ u zarania dźwigali ze sobą po koncertach orkiestrę, którą z czasem na płytach zastąpił melotron. Instrument z rzadka dziś występujący, a bez którego nie byłoby 'paru' wybitnych w rocku płyt. Oprócz BJH, parę słów w temacie zapewne chętnie dopowiedzieliby panowie z The Moody Blues.
Jako, że połowa kwartetu Lees/Holroyd/Wolstenholme/Pritchard nie żyje, skończyło się jedno z moich koncertowych marzeń, a do muzyczki Taylor Swift wciąż nie dojrzałem.
Miałem kiedyś takiego kolegę/giełdziarza, Bodziu mu było. Facio jakoś szczególniej, by nie rzec: lepiej od wszystkich wielbił Barklejów, tym samym był jedynym z dawnego Wawrzynka, z którym mogłem sobie powymieniać o grupie fascynacje na późniejszych już tylko mikro giełdach, organizowanych w studenckich Zbyszku oraz Nurcie. Miejscach zapomnianych, ale kto wie, ten wie. Nurt o mało nie poszedł w drzazgi, lecz w ostatniej chwili wzięto go pod zabytek, tym samym stanęło szansą ochrony przed buldożerami pomieszczeń winogradzkiego Radia Fan. Klimatycznej, acz mimo wszystko komercyjnej rozgłośni, której muskuły na radiowym rynku okazały się wiotkie.
Wspomniany Bodziu umarł przed kilkoma laty. W swoim mieszkaniu, podczas muzyki. Płyta, która nie posłużyła mu do końca, podobno przez wiele tygodni tkwiła w odtwarzaczu. Nikt nie miał sumienia odstawić do pudełka i na półkę. Na zaproponowanym na dziś albumie, Barclay James Harvest wyjątkowo we trójkę, bez Woollego Wolstenholma - jednego z trojga w teamie wokalistów, co także trojga szarpidrutów i klawiszowców. Ale wiecie Szanowni Państwo, każdy Barklejowiec posiadał indywidualne umiejętności i kryteria, więc brakujące ogniwo zawsze dotkliwe. Mimo wszystko "Eyes Of The Universe" wspaniałe. Zupełnie, jak gdyby byli wszyscy. Kolejna porcja rozmarzonych, nostalgicznych rock piosenek, bez trzęsienia grzywami i skakaniem ze sceny w spocony tłum. Bo rock ma wiele oblicz. A my dzisiaj rozprawiamy o grupie, przy której wyżywamy się intelektualnie. Dlatego jest, i o miłości, i losach świata ... Troskliwie niosący się rock, jakiego dzisiaj już nawet nie reglamentują. Nie ma i nie będzie. Tylko stare płyty. Troski w nutach zapisane, niezachwiany w uprawianej sztuce etos. Od początkowego "Love On The Line" - ... czy zamierzasz na szali położyć swą miłość?... , po dopinające, czarowne i smutnawe "Play Of The World" - ... życie jest jak przemijający sen, nigdy nie jest tym, czym się wydaje ... .
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
(obecność nieobowiązkowa !)
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"