W radio trochę poopowiadam o moich ulubionych płytach 2020 roku. To lepsze niż jałowe o nich rozpisywanie się. Chyba wyrosłem z list przebojów. Jakiekolwiek rankingi/podsumowania zupełnie przestały mnie interesować. A już szczególnie te mainstreamowe. Szablonowo wszystkie uklepane z tych samych wykonawców, według identycznego wzorca, jedynie lokaty trochę dla niepoznaki przemieszane. Nad wszystkim czuwają polskie oddziały, takich Sony, Warner, bądź Universal, a jeśli coś poszłoby nie tak, zero promówek na dwa tysiące dwudziesty pierwszy. Zatem, nie przeglądam, nie czytam, nie sugeruję się. Całkowicie też porzuciłem kupowanie polskiej prasy muzycznej - głównie lubianego przed laty Teraz Rocka, z którym długo czułem się związany, a ostatnio bardziej uwiązany. Nie dało się już tego czytać. Wiecznie ci sami, trzej/czterej, max pięciu dziennikarzy, niczym osiedlowe kółko adoracyjne, do tego sprzyjający, z reguły zaprzyjaźnieni artyści, jednostronne spojrzenie na muzykę, poza tym nadętość i nuda. Wykwalifikowani profesjonaliści wyzbyci ducha rock'n'rolla, w piśmie jawiącym się na niby jedyne rockowe w naszym kraju. Nie wyczuwam w tych ludziach pasji, wyczuwam zaś pisanie z tego, co podeślą promotorzy. Żadnych własnych inwencji, zaskoczeń, plus ewentualnych rajcownych, trudno osiągalnych płyt, jak również penetrowania rarytasów po najdalszych zakątkach globu. Wszystko miałkie, bez wyrazu i odległe od mojego pojmowania miłości do muzyki. Czekam więc na nowe siły, na pasjonujące pismo, w którym zamiesza ze stu szurniętych na punkcie rocka - i nie tylko! - żurnalistów. Ludzi, którzy dla idei będą w stanie ściągnąć ostatnie portki, zamiast powiewać flagą flegmy z otrzymywanych regularnie gratisów. Takich szajbusów, jak na łajbie z piracką rozgłośnią radiową w filmie "Radio Na Fali".
Właśnie wprowadzony podatek od cukru nieźle zasoli nam życie. Obecnie 1,75 litra Coca Coli w Biedronce kosztuje 6,49 złotych, a jeszcze przed chwilą mocno poniżej pięciu. Tym śladem podrożeje wszystko, włącznie z majonezem, hamburgerami czy nawet lodami w pobliskiej budce, gdyż cukier lokuje się niemal w każdym produkcie. To zupełnie, jak z benzyną. Reperowanie nagiętego budżetu rząd przykrywa fikcyjną troską o nasze zdrowie. Czekam aż w końcu to wszystko pierdyknie.
Popsuł mi się telefon. Nie robi zdjęć, ponieważ się nie ładuje. Mam nadzieję na nowy aparat, ale najwcześniej możliwe to dopiero w najbliższy (wątpliwy jednak) poniedziałek. Bateria jeszcze na tyle podładowana, iż powinna wystarczyć na Nawiedzone Studio. Do tego czasu aparat wyłączony, by starczyło energii. Chwilowo dostępny jestem jedynie mailowo, a dla znajomych na Messengerze.
Do usłyszenia o 22-giej na 98,6 FM Poznań lub na afera.com.pl
A.M.