czwartek, 26 marca 2020

nie żyje BILL RIEFLIN (29 IX 1960 - 24 III 2020)

Zmarł ceniony wieloinstrumentalista Bill Rieflin, którego priorytetem była jednak perkusja. Chorował od pewnego czasu, choć przecież jeszcze całkiem niedawno wystąpił w roli
instrumentalisty klawiszowego w King Crimson w naszym Poznaniu. Nie byłem na koncercie (miałem przyjemność uczestniczyć w dwóch innych, jeszcze bez jego udziału), lecz usłyszałem kilka z niego ciepłych relacji.
Rieflin rzadko nagrywał bliską mi muzykę. Nigdy jakoś nie byłem wielbicielem Ministry (choć ich dokonania z końca lat 80-tych wydają się całkiem ok), podobnie jak do dzisiaj zupełnie nie przeżywam jakichkolwiek KMFDM czy owianych u nas kultem Swans. Ale również aktualnych poczynań King Crimson, nawet gdyby zamiast trzech perkusji, Robert Fripp nakazał ich tuzin.
We wszystkich powyższych formacjach możemy Rieflina posłuchać, i zapewne pod względem profesji wszystko jawi się tam na glanc. Ale jest też kilka płyt R.E.M. Taka sobie
"Accelerate", plus świetne dwie: "Around The Sun" oraz "Collapse Into Now".
Rieflin nie był podstawowym muzykiem ekipy Michaela Stipe'a, a jedynie w każdym z owych trzech przypadków sidemanem, niemniej w żaden sposób nie umniejsza to jego zasług. I te albumy pozostawią w mym sercu po nim pamięć.
Michael Stipe na wieść o śmierci Rieflina powiedział, że jest on jednym z najjaśniejszych gwiezdnych punktów na niebie, a on spogląda ku niemu w górę z miłością i czcią. Zarówno wobec piękna jego osoby, w tym posiadanego humoru, niekończącej życiowej ciekawości, ale też dla jego niesamowitego muzycznego ucha.
Z kolei, Mike Mills określił Rieflina, jako dżentelmena i łagodnego faceta, a także kogoś niezwykle inteligentnego i zabawnego jednocześnie.
Dzięki Bill !






Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"