wtorek, 31 marca 2020

nie żyje ALAN MERRILL

Nocą z niedzieli na poniedziałek, z zatroskaniem odezwał się szkolny kolega: "uważaj na siebie". Włączył radio, a że nie zna tego bloga, nie wiedział, jak obecnie działa się przy Rocha. A raczej, nie działa.
Powiem Wam Szanowni Nawiedzeni, im dłużej trwa ten bezczyn, tym bardziej tracę wiarę. Wydaje mi się, że już tak pozostanie.
Radiowiec musi dzielić się fascynacjami na bieżąco. Choćby po to, by nie atakować nimi powszechnie niezainteresowanych. Niekiedy próbowałem i zawsze pudłowałem z metra do pustej bramki. Nie zarazisz muzyką kogoś, komu owa dziedzina kojarzy się jedynie z kręceniem tyłkiem, czy to w rytm, czy tylko w sobie pojętym stylu. Zbyt wielu łączy słuchanie muzyki ze zdolnością tańczenia. Lubisz muzykę, musisz tańczyć, musisz to lubić. A ja akurat nie lubię. Nie potrafię i bardzo nie lubię. Wolno mi. Zawsze uważałem taniec za pajacowanie, mające na celu jedynie zwabienie samicy. I to się podręcznikowo zgadza w przypadku każdego boskiego stworzenia, niekoniecznie ssaka. Dość więc symulowania, że akurat dzisiaj coś walnęło w kręgosłupie, więc przepraszam kochaniutka, ale posiedzę przy butelce, a ty spójrz ino, Franek właśnie powrócił z parkietu, bierz póki wolny. Nie mam zamiaru, ni przyjemności dłużej udawać i odwiecznie ukrywać się po kątach. Tym bardziej, że tego typu sytuacje zazwyczaj wymuszają więcej jedzenia, nakłaniają do pijaństwa, a nawet do porzuconego palenia. I co gorsza, niekiedy w celu odparcia ofensywy trzeba sztucznie podtrzymywać konwersację z jakimiś podejrzanymi osobnikami, z którymi przy każdej innej okazji nie poszedłbym nawet na zaoferowany w podarku koncert Stonesów.

Wczoraj przeczytałem o śmierci wokalisty, a i wszechstronnego muzyka oraz kompozytora Alana Merrilla. Tym samym, artystyczny świat zebrał koronawirusowe żniwo. 
Merrill miał swoje pięć minut w latach siedemdziesiątych. To właśnie wówczas wraz z The Arrows zmajstrowali hit "I Love Rock'n'Roll". Znamy go wszyscy, ale chyba powszechniej z wersji przywołanej w kolejnej dekadzie, kiedy piosenkę odświeżyła grupa Joan Jett And The Blackhearts, czyniąc z niej niemal r'n'roll-metal hymn. 
Dla mnie postać Alan Merrilla będzie przede wszystkim budzić skojarzenia z Meat Loafem. Wynika to głównie z mojego zakrętasa na punkcie Klopsika. Alan był częścią jego koncertowego składu podczas trasy "Blind Before I Stop", a płytowo usłyszymy go na "Live At Wembley". Na tamtej trasie nie występowała już, w przeważającej mierze niemiecko-skandynawska ekipa, znana z "Blind Before I Stop", ponieważ stanowili ją głównie muzycy sesyjni, zaś na koncerty potrzebne były prawdziwe scenicznie zwierzaki. Dlatego, zamiast Matsa Björklynda, Petera Weihe'e, Pit Löwa czy Curta Cressa, szybko powierzone obowiązki opanowali, m.in. kojarzony z Rainbow bębniarz Chuck Burgi, jak też muzycy znani z wcześniejszej produkcji "Bad Attitude", a więc pianista Paul Jacobs oraz gitarzysta Bob Kulick. Zabrakło też wokalisty/gitarzysty Johna Parra, z którym Meat Loaf celował w duży hit "Rock'n'Roll Mercenaires", a jak pamiętamy, genialny kawałek, sukcesu brak. I właśnie, podczas zarejestrowanego na wspomnianym live albumie koncertu w Wembley Arena, obowiazki Parra przejął Alan Merrill. Muzyk stanął neck and neck u boku Meat Loafa, zarówno we wspomnianym "Rock'n'Roll Mercenaries" wokalnie, jak też gitarowo. Uczynił to do gitarowej spółki z Bobem Kulickiem, z którym oplatał całą tę płytę, jak i w ogóle tamto tournee.







Andrzej Masłowski
 

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"