środa, 2 stycznia 2019

teraz rock czy teraz niedobrze?

Sylwestra spędziłem w gronie przyjaciół. Sprawdzonych, starych i poczciwych. Bez telewizji, co od razu pragnę podkreślić. Ktoś co prawda włączył puszkę, lecz dosłownie na pięć minut, i to celem namierzenia dokładnego czasu dla odkorkowania szampana.
Moje grono nie potrzebuje dennej rozrywki od wciąż tych samych corocznie zapraszanych gwiazd. Dlatego impreza kręciła się z odtwarzacza CD. Gospodarz - zdecydowany entuzjasta starej muzyki - przygotował na tę okazję odpowiednie płyty. Byli więc: Badfinger, T. Rex, Manfred Mann, Iggy Pop... Tak tak, to prawda. Nie pożałowaliśmy sobie Fleetwood Mac z płyty "Rumours", a nawet Abby z kapitalnej składanki "Gold". I co, może ludzie się nie bawili? Bawili, i to jak !!!
Wszystkiemu towarzyszyła perfekcyjna oprawa. Była dyskotekowa kolorowa kula, trąbki, kolorowe a'la Kelis peruki, do tego fantastyczne jadło oraz popijadło.
Z satysfakcją oznajmiam, nigdy nie słuchałem, ani też nie słucham żadnej trójkowej listy wszech czasów - czy jak tam się diabelstwo nazywa. Zupełnie nie obchodzi mnie, czy Bajm na siódmym, a Queen na pierwszym. I naprawdę szczerze współczuję tym, którzy zmarnowali cały dzień na słuchanie tylko samych przebojów. Może trochę soli? Nie zemdliło od słodkości? Od siebie polecałbym grę w totka. W nim przynajmniej byłyby jakieś emocje. A te trójkowe, jak na rybach.
Ostatni raz listy przebojów obchodziły mnie w 1987 roku. Ale wówczas miałem dwadzieścia dwa lata, co niech pójdzie na poczet rozgrzeszenia.
W ostatni poniedziałek starego roku zakupiłem nowego, styczniowego Teraz Rocka. Z pisma wnioskuję, że podziękowano odwiecznemu Wiesławowi Królikowskiemu, a i też ze stałych współpracowników zniknął Michał Kirmuć. Cóż, od dawna wyczuwałem panującą w piśmie złą atmosferę, a ta właśnie jak na dłoni.
Mało przekonujący wstępniak red. Weissa, który to wstępniak jakiś taki sporo krótszy niż zazwyczaj. Zatem, nawet poświęcenie w nim aż połowy miejsca na podziękowanie swojej dawnej redaktorskiej drugiej połowie, wypada mało przekonująco.
I jeszcze jedno, otóż do numeru listopadowego pani z zaprzyjaźnionego saloniku prasowego zawsze do sprzedaży otrzymywała dziesięć/dwanaście egzemplarzy tego miesięcznika, obecnie już ledwie trzy. W moim zaś osiedlowym spożywczaku pojawiał się do tej pory ambitny i symboliczny samotny żagiel, natomiast na styczeń 2019 wyznaczono mu stan początkowy: zero. Nakład drastycznie zmalał, jednak głównodowodzący redaktor pisma sugeruje, że wciąż jest świetnie.
Pan Weiss zapewnia, że pismo czytelnicy akceptują, nie chcąc w nim większych zmian, stąd jedynie kosmetycznie wkładka powędrowała na koniec, a dział "Teraz historia" zajął jej miejsce. Jeśli dla dzisiejszego czytelnika takie detale naprawdę miałyby znaczenie, to wszystko źle świadczyłoby właśnie o nim. Poza tym, nadal ci sami ludzie, tyle, że w jeszcze skromniejszym gronie. Reszta przewidywalna, w tym sam dobór tematów, czyli wiadomo: Metallica, Slayer, U2, Mariusz Duda, itd... itd...
A z racji oczywistych, wkładka o Queen. Film "Bohemian Rhapsody" wymiótł przed świętami wszystkie winyle z marketów, zwielokrotnił liczbę odtworzeń na youtube.com, i miał też wpływ na decyzję o doborze gwiazdy styczniowego numeru Teraz Rocka. Nawet trudno się dziwić, przecież gdybym był naczelnym takiej redakcji postąpiłbym podobnie. Jedyna okazja na jednorazową dobrą pisma kondycję. Ale ale... skoro o Queen. W tym miejscu dostrzegam ubytek wspomnianego Pana Kirmucia. Sporego sympatyka grupy, a co wielokrotnie dotąd też udowadniał, niezły przecież z niego znawca tematu. I to on powinien machnąć tę wkładkę. Jednak nie było wyjścia, więc recenzjami płyt zajął się hurtownik w tej dziedzinie Paweł Brzykcy, z kolei panowie Filipowski, Babula i Koziczyński pociągnęli resztę. Dobrze, że dali radę. Nie zawiódł mnie Kazik Staszewski. A już zaczynałem obawiać się jego nieobecności w najnowszym numerze. Na szczęście udało się znaleźć mu miejsce, tym razem jako autorytet w ocenie grupy Queen. Idźcie dalej tą drogą Szanowni Państwo, naprawdę jesteście coraz bliżej tego, co od zawsze tkwi pod logo "Teraz Rock". Proponuję Wasz slogan delikatnie zmodyfikować, najlepiej na: "jedyne takie pismo w Polsce". Głupio mi przy tej okazji, iż przez tyle lat nie pojmowałem należycie ukrytego w tym sloganie znaczenia.
Rok jednak zaczął się miło. W zdrowiu, humorze i z apetytem, a szczęścia jego pierwszych godzin dodały zwierzaki. Bowiem my z Mundasem dzielimy od kilku dni uczucia na naszą Zuleczkę oraz na syneczkowego kota Carlosa. W grę wchodzą kursy autem oraz spacery, a zatem samo zdrowie.
Carlosek ma pięć miesięcy, jest przeuroczy w zachowaniu i urodzie, do tego zachowuje się jak na dziecko przystało. Poza głupotami i psotami, tuli się i domaga pieszczot. Stwora karmimy, po nim sprzątamy, a przede wszystkim bardzo bardzo kochamy.






Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
 
  ==================================
 
 Grupa na Facebooku:
"Nawiedzone Studio - Słuchacze"