niedziela, 16 września 2018

PRAYER - "Silent Soldiers" - (2018) -






PRAYER
"Silent Soldiers"
(ESCAPE MUSIC)

****





Niełatwo zdobyć najnowszą płytę Finów. W krajowej ofercie wyników z nią związanych brak, na szczęście lukę wypełnia cała gama pomocnych sklepów internetowych. Co prawda, w ich przypadku towar także z otwartymi rękoma nie oczekuje, lecz przynajmniej unikające inwestowania gotówki w niechodliwą muzykę virtual-shopy, potrafią zamówienie zrealizować - rzecz jasna w odpowiednio odległym czasie.
Prayer są z nami od kilkunastu lat, choć na ich konto wkroczył dopiero trzeci album. Ale tak to już jest, jeśli pomiędzy nimi stosuje się pauzy sześcio-/siedmioletnie.
Grupa nie gra żadnej odkrywczej, czy nawet olśniewającej muzyki, a jednak ich melodyjny hard rock bywa wyjątkowo uroczy. Może dlatego, iż żaden z członków kwintetu (na zdjęciu jednak przedstawieni jako kwartet) nie rzuca się z motyką na słońce, a dzielnie przynależy do sprawnie poukładanego kolektywu. W ich muzyce znajduję wszystko, co lubię: dobrą sekcję rytmiczną, niemal symfoniczne brzmienie instrumentów klawiszowych, świetnie współgrających gitarzystów, a przede wszystkim gradobicie rewelacyjnych melodii. Ma do nich jakiś trudny do zdefiniowania dar wokalista i gitarzysta Tapani Tikkanen (ex-IC-Rock oraz Tanna). Muzyk w jednej osobie, nie tylko stoi kompozytorem, lecz także tekściarzem oraz dyrektorem muzycznym całego przedsięwzięcia. I to mi w nim imponuje, bowiem mając taką władzę, w samej muzyce nie czyni z siebie hegemona. Tikkanen musi być jednocześnie świadom swej twardej angielszczyzny, która dla mnie stanowi za smaczek, jednak obawiam się, iż wszelacy edukatorzy języka z kraju Szekspira pozatykają uszy. Ale to ich problem. Niech zwycięża sztuka, zamiast podporządkowywania wszystkiego i wszystkich do szablonu mdlącej poprawności.
Płyta "Silent Soldiers" posiada jeszcze jeden urok, otóż wszystko tu polega na stanie faktycznym umiejętności muzyków. Nie ma więc usilnego przepychu czy nadprodukcji. Tapani Tikkanen wychodzi z założenia, co bez fałszu na płycie, później równie naturalne na scenie.
Prayer kultywują tę samą melodic/hard-rockową lekkość kompozycyjną, co ich skandynawscy kuzyni z Europe, Treat, D.A.D., Last Autumn Dream, Eclipse, czy nawet w lżejszych momentach z Pretty Maids.
Najlepsze piosenki? Kłopot, bowiem trudno jednym cukierka, a drugich posłać do kąta, gdyż cała płyta świetna. Skoro już muszę, mymi faworytami: "No Giver, All Taker" oraz "Devil's Daughter", a w dalszej kolejności tylko kapkę ustępujące: "Ghost Train", "Feel Like A Prisoner", "Rock And A Hard Place", "Get Me Out Of Here" i "Silent Treatment". Jedynym nieporozumieniem wydaje się mocno naciągnięta czternasto- i półminutowa suita "Mystery Island". Nie bardzo pojmuję jej sztucznej rozwlekłości. Nic się przecież tutaj niezwykłego nie dzieje. Mamy co prawda do czynienia ze zwyczajnie udaną piosenką, jednak gwoli formy suity, wyzbytej oczekiwanych solówek czy wielowątkowości - a jedynie szablon: zwrotka/refren. Gdyby z owego kwadransa okroić nadmierne dwie trzecie, ostałaby się kolejna dobra kompozycja. Od suit znam wielu znamienitszych specjalistów, dlatego nie wkraczajmy na ich poletka.






Andrzej Masłowski
 

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"