środa, 30 lipca 2014

MICHAEL SCHENKER & FRIENDS - "Blood Of The Sun" - (2014)



MICHAEL SCHENKER & FRIENDS
"Blood Of The Sun"
(COLLECTORS DREAM RECORDS)
**1/2


Nie należę do przeciwników przeróbek, mało tego, częstokroć za nimi wręcz przepadam, choć .... , no właśnie, chyba jak każdy, bywam zazwyczaj najmocniej przywiązany do pierwowzorów. Poza tym, kopia zawsze będzie tylko kopią. Mniej lub bardziej udaną, ale jednak kopią. Co innego, gdy jakiś mało zgrabny artysta próbuje zbić kapitał na utkanych diamentach, a zupełnie inną sprawą jest oddawanie hołdu wielkim przez innych wielkich.
Skoro więc za to bierze się ktoś taki jak Michael Schenker, w dodatku w towarzystwie niemal samych gwiazd, to sprawa robi się bardziej poważna.
Młodszym pasjonatom muzyki tylko delikatnie napomknę, iż ten niesamowity niemiecki gitarzysta w swoim czasie był jednym z najpiękniej grających na tym instrumencie - i to na całym świecie. Posiadał niespotykaną smykałkę do malowniczego grania, wręcz takiego śpiewnego, a czynił to przecież w kategorii solidnego łojenia. Można to wszystko, o czym napisałem, sprawdzić na genialnych płytach brytyjskiej grupy UFO, z którą to Schenker grał i występował w latach 70-tych. Czyli od studyjnej i powalającej wręcz "Phenomenon", aż po jeden z najlepszych koncertów wszech czasów, jakim było "Strangers In The Night" (przy okazji jako pożegnalna trasa Schenkera z zespołem). A jak się niesamowicie ten muzyk zapowiadał, można też zweryfikować na debiutanckim longplayu Scorpions'ów "Lonesome Crow", wówczas maestro Schenker, liczył sobie ledwie 17 wiosen, a grał tak, że potrafił zawstydzić niejednego wirtuoza.
Paradoksalnie, niestety nie na wszystkich swoich płytach (solo, jak i zarówno z własną grupą MSG) potrafił już tak bardzo czarować. To znaczy, nigdy nie schodził poniżej godnego poziomu, jednak przydarzały mu się też i muzyczne wpadki - obok kapitalnych płyt "The Michael Schenker Group", "MSG", czy wszystkich trzech z Robin McAuleyem, zrealizował też typowe mizerie, jak choćby: "Written In The Sand", "The Unforgiven" czy też "Arachnophobiac"
Nie przedłużając, w ostatnim czasie maestro Schenker nie realizuje już szczególnie ciekawych dzieł, choć przecież bardzo się stara, zapewniając swoich fanów przy każdej okazji, że oto znowu powraca on do źródeł i za chwilę wyda kolejną miażdżącą pozycję. 
Wypada mi od razu wyjaśnić, że "Blood Of The Sun" nie jest też żadną nowością, pomimo iż dopiero niedawno płyta ta trafiła na rynek. Kompozycje na niej zawarte, pojawiały się już wcześniej na albumach ochrzczonych tytułami "Heavy Hitters" (2005) czy "Doctor Doctor: The Kulick Sessions" (2007). Tak przy okazji, nie bardzo pojmuję całej tej idei powtarzania tego samego, tyle że pod różnymi tytułami. Tym bardziej, że te covery wcale nie powalają, więc skąd ta duma?
Owszem, zagrane zostały przyzwoicie i na pewno wpisują się do księgi metalowych ciekawostek, ale pręg po nich, to ja na swym ciele coś nie zauważam.
Otrzymujemy zatem 14 kompozycji, z tym że tak de facto, to 12-cie, bowiem dwie z nich powtórzono na samiuśkim końcu w wersjach instrumentalnych ("Doctor Doctor" - z rep. UFO, a także "War Pigs" - z rep. Black Sabbath).
Do tej pary dochodzą jeszcze choćby takie przeróbki jak : "Money" (Pink Floyd), "Out In The Fields" (Gary Moore + Phil Lynott), "Politician" (Cream), "I Don't Live Today" (Jimi Hendrix), "Hair Of The Dog" (Nazareth) oraz kilka innych .... Oprócz imponującego doboru samych kompozycji, nieźle jawi się nam także lista płac, że choćby wymienię tylko kilku znamienitych gości, jak: perkusiści - Aynsley Dunbar, Chris Slade, Eric Singer, Vinny Appice, Simon Wright, gitarzysta Bob Kulick, basiści - Jeff Pilson, Tony Franklin, Rudy Sarzo czy Marco Mendoza. Wszystko to wygląda imponująco na papierze, jednak już samo posłuchanie całości nie wywołuje żadnych emocjonalnych dreszczy. Pomimo, iż nie można się zasadniczo do niczego przyczepić, a już tym bardziej do samego Michaela Schenkera, który dwoi się i troi, a co istotne - wymiata solidnie.
Wszystko jest tutaj jak najbardziej konkretne i solidne, jedynie wyczuwa się brak jakiś ponadprzeciętnych aranżacji, entuzjazmu, polotu, odrobiny młodzieńczego szaleństwa, a nawet troszkę oszukańczej produkcji. Uszy więdną drodzy Państwo, gdy się słucha wokalnych niedomagań Paula Dianno (ex-Iron Maiden) czy zespołowego wokalisty Schenkera - Gary'ego Bardena. Troszkę to zalatuje chałturą z podrzędnej knajpy dla rock'n'rollowców amatorów.
Przykro mi to pisać, bo naprawdę pragnąłbym obsypać Schenkera pięcioma gwiazdkami, tym bardziej, że od kiedy zabrałem się za pisanie o muzyce, to jeszcze nie miałem tak miłej okazji.
Posłuchałem, po czym postawiłem na półce, a świat niech się kręci dalej.



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP