Niezwykły dzień. W robocie nie było prądu przez dobre trzy godziny, no a później ta niesamowita burza... Piękna. Taka na trzy tempa. Ciepła, choć rzecz jasna z gatunku "thunder and lightning" - odnosząc to do ostatniej płyty Thin Lizzy z Philem Lynottem. Ale co to za burza, skoro jedynym śladem jest jeszcze tych parę kałuż. Co mają powiedzieć w Brazylii. Tam wylano wczoraj tyle łez, na niejedną powódź by starczyło.
W ramach niesmacznych żartów, ktoś wczoraj przy pięć zero rzucił, że Niemców nie trzeba uczyć strzelania. Hmmm.... Czegoś takiego jeszcze w życiu nie przeżyłem. Było w 74-tym 7:0 dla naszych z Haiti, było 9:0 Jugosławii z Zairem, pamiętam nawet szokującą porażkę Feyenordu z PSV 0:10 - tak ze trzy/cztery lata temu. Było jeszcze troszkę mniejszych lub większych wtop, no ale żeby w półfinale mistrzostw świata dać sobie wbić siedem goli przed własną publicznością.... Myślałem, że śnię, w ciągu siedmiu minut cztery gole (od dwa do pięć zero). Niewiarygodne, a jednak. Jednocześnie jednym biłem brawo i współczułem drugim. Nikt nigdy Brazylii na mundialu nie wbił tylu goli w jednym meczu. Choć do wczoraj, to my przecież nosiliśmy na sobie ten chlubny rekord, albowiem w 1938 roku strzeliliśmy Canarinhos pięć goli, choć rykoszetem otrzymując sześć w podzięce. No, ale to były nieco inne czasy. Grał wówczas u nas taki piłkarz Ernest Wilimowski. Tragiczna postać polskiego futbolu. Z racji na swoje pochodzenie przyszło mu w czasach wojny występować na konto Trzeciej Rzeszy. Za to co zrobił, nasze władze nakazały usunięcie jego nazwiska z kronik polskiego sportu, choć Ślązacy chcieli mu nawet jakoś niedawno, nadać imię bodaj chorzowskiego stadionu.
Tak już abstrahując, to powiem Państwu w tajemnicy (bo jesteśmy sami), że boję się tego jesiennego starcia z Germańcami w ramach euro eliminacji. Bo znowu naiwnie będę liczyć na cud, a przecież cudów nie ma. Oprócz tego wczorajszego.
Gdyby mnie ktoś zapytał o prognozę na dzisiejsze Holandia-Argentyna, to odpowiem, że wszystko jest możliwe. Jedni oraz drudzy mogą mieć swój dzień i puknąć przeciwnikowi piątkę, nie ponosząc ofiar, ni rannych. Te mistrzostwa pokazały, że nic we współczesnym futbolu nie może nas zdziwić. Jak niewiele brakowało, by Algiera odesłała Niemców do domu. Tych samych Niemców, którzy gdyby musieli z nożem na gardle strzelić wczoraj jeszcze z pięć goli, to by je zdobyli ku chwale Angeli i Ulrichowi Von Jungingenowi.
Jak tak na to wszystko patrzę, to aż strach się brać za dzisiejszą piłkę z tymi naszymi podwórkowymi łapciuchami. A może rzeczywiście lepiej byłoby zostać fanem szybownictwa i mieć świadomość, że się jednak jest światowym mocarstwem?
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP