Zuleczka jeszcze przedwczoraj słuchała ze mną muzyki |
Od ponad tygodnia znowu było źle. Nie pisałem, nie chciałem się użalać. Żyłem nadzieją, że i tę drugą falę kryzysu przezwycięży. Niestety, nie wytrzymało jej ponoć nawet silne serduszko. Moje ukochane.
Odeszła mi na rękach, kiedy wracaliśmy do domu z wczorajszego późnowieczornego siusiu. Ona nawet tego siusiu nie zrobiła. Gdy ją postawiłem na trawie, raptem skamieniała. A gdy ją po chwili wziąłem na ręce, w jednej chwili się rozpłynęła. Okryła me ręce swym ciałkiem, jak najdelikatniejsza tkanina.
I wyobraźcie sobie, że jutro muszę poprowadzić godzinę w radio. Muszę, umówiłem się sporo wcześniej, dałem słowo, nie mogę zawieść. Jako, że wciąż nie znam się z nowymi Słuchaczami, niczego im nie wyjawię, przyjadę, zrobię swoje, zupełnie jak gdyby ładnie świeciło Słonko. Ono niech przede wszystkim puszcza przyjemnie ciepłe promyki Zuluni. Musimy się z Mundim nauczyć na nowo żyć. Przez te nieco ponad jedenaście lat uwielbiałem te wszystkie psinkowe obowiązki/przyjemności.
Zuleńko, tak mi Ciebie brakuje, że nawet nie wiesz. Na zawsze w moim sercu, Skarbie.
a.m.