Na dzisiaj piekielnie stary, smażący winyl "Od Wschodu Do Zachodu Słońca". Monofoniczny 1st press. Jak na polskie dawne realia edycja wręcz światowa, wydanie gatefold, pomimo iż na cienkiej, szybko zużywalnej tekturze. Przed nami czasy Skaldów, kiedy brat Jacka, Andrzej Zieliński, dominował Hammondami. Tak po prawdzie, on z tych Hammondów często korzystał. Jednak na "Od Wschodu..." Hammondy stanowiły u Skaldów za novum. Grupa nieco wcześniej pokazała się w Stanach, panowie zarobili trochę grosza i dokupili sprzętu, w tym te organy. Przejście Andrzeja Zielińskiego z farfisy na Hammondy stanęło Skaldom gwarancją światowego, będącego na czasie brzmienia. W ślad za tym poszedł repertuar, który od tej płyty nadał grupie rockowe szlachectwo.
Płytę zaczynała oraz kończyła parafraza "Sarabandy" Arcangelo Corellego, spinająca w całość z tytułu wycięte 'wschód' oraz 'zachód'. W zasadzie już tylko ten element przysparzał dziełu charakter concept albumu. Tym samym przybliżył grupę do rocka progresywnego. Inna sprawa, iż z progrockiem Skaldów kojarzymy zazwyczaj dzięki późniejszym płytom, jak "Krywań, Krywań" oraz "Stworzenia Świata Część Druga". Zaiste, lecz polecam wbić się i tutaj w kilka numerów: "Prawo Izaaka Newtona", "Nadejdziesz Od Strony Mórz" czy dedykowane Czesławowi Niemenowi, sakralizujące "Mateusz IV". Doceńmy inwencję, z jaką Skaldy wystawili się we wziętym na ruszt roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym. To zupełnie inne granie od 'wiosny', 'listonosza', "Wszystko Mi Mówi, Że Mnie Ktoś Pokochał", "Szanujmy Wspomnienia" (uwielbiam ten kawałek) czy kuligowego 'pa papa pa...'. Ale to także super kawałki, wszystkie znakami swoich czasów. Popatrzmy, jak oni brzmieli, ile w tamtych piosenkach się zadziało. Jaka rozmowa instrumentów w numerze tytułowym, proponowanej na dzisiaj płyty - organy Andrzeja i trąbka Jacka rewelacja! A jakim wykopem w głosie dysponował Jacek Zieliński w "Cisza Krzyczy". To jest ryk w tonacji jurajkowego Davida Byrona. I jeszcze do tego tuż obok kapitalna organowa improwizacja. Fani starego rocka nie mogą nie znać.
Skaldowie to był całkiem serio w dechę zespół, a gdyby się bardziej postarano, mógł stanowić za poważny towar eksportowy na upragniony Zachód. Szkoda też, iż dawne nasze media, słabe radio oraz tv, nakreślało Skaldów jako zespół od grzecznego folk/góralskiego, nie rocka, a roczka. Dzisiejsze również tego nie odmieniły.
Dzięki Jacku Zieliński, potężny byłeś!
P.S. Przy okazji polecam mój tekst z 2014 roku "SKALDOWIE i dwie okładki 'Szanujmy Wspomnienia' ", a dowiecie się Szanowni Państwo, co wspólnego miał tamten album z Leninem.
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl