Nazajutrz po odejściu Zuleczki zaczęli na osiedlu ścinać trawę. Czekaliśmy niecierpliwie. Morduchna nie lubiła długiej. Drapała ją, łaskotała, nie mogła się w niej odnaleźć. Zapewne po psiemu cholerstwo przeklinała, jak ja te na łańcuchach kapselki w butelkach. Jeszcze tego samego dnia wyłoniły się maki i modraki. Jakoś tak wcześniej nie zauważyłem. Wybiły się mym oczom tego konkretnego dnia. To mój symbol młodości. Z nimi kojarzę. Synonim wiosny, Słońca, beztroski. Widzę je wraz z polami i przyjemnym, takim zefirkowym podmuchem, kiedy te kwiaty leniwie tańczą. Jakże w takich okolicznościach ślicznie byłoby Zuluni, do jej twarzyczki.
Liczby. Być może z nimi związanych przesądów nie należy traktować, ale ja chyba jednak trochę traktuję. Zuluńka umarła jeden rok, jeden miesiąc i jeden dzień po moim Tacie. A pierwszą autorską audycję w Radio Poznań poprowadziłem w pierwszą rocznicę śmierci Taty. O tym ostatnim fakcie napisałem Mariuszowi Kwaśniewskiemu:
"patrz, jaki przypadek". Mariuszko odpisał:
"nie ma przypadków".
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl