czwartek, 15 lipca 2021

ride in the sky

Moja Mundi po operacji, z coraz dotkliwszą tęsknotą wypatruje opuszczenia kliniki. Jest niecierpliwa. Niemal jak ja. Dzisiaj jej zaniosłem gorącego "Żabkowego" hot doga. Powiedziała, że to najlepsze żarcie od tygodnia. A nie mówiłem!!! Fast foody bywają lekiem na całe te zafajdane fitnessy.
Jeśli jutro mnie nie wypiszą, ucieknę - oznajmiła. Na jej miejscu też by mi kołatały takie myśli. Inną kwestią, że w chałupie też jakoś łyso. Niech więc wraca. Jakkolwiek zaplanuje czy zaplanują za nią.
Dobre wieści z obozu mojego serdecznego kumpla. Trzustka jednak zdrowa, pomimo iż pierwsze badanie pozostawiło ogrom niepewności. Znajomości poskutkowały natychmiastową diagnozą, zamiast półtoramiesięcznym oczekiwaniem na wyniki - jeśli się tych znajomości nie ma. W przypadku ewentualnego raka trzustki, można tych wyników nie doczekać. Służba zdrowia na NFZ do jeden wielki bajzel i pic na wodę. Dlaczego tacy Czesi potrafili sobie z tym poradzić, a my wciąż w komunie?
Podobnie u nas działa więziennictwo. W Niemczech czy Holandii skazany ma do dyspozycji własną celę - z lodówką, mikrofalówką, u nas zaś po czterech bandziorów przy jednym stole, i na zasadzie, pozabijają się, albo nie - kogo to obchodzi.

Dużo słucham Johna Lawtona. U mnie pożegnania trwają dłużej, niż tylko łezka na jeden wieczór. W najbliższą niedzielę, już nie Uriah Heep, a w eter poślę Lucifer's Friend. Zastanawiam się tylko, z której płyty? Wszak wszystkie wczesne niezłe, pomimo iż najbardziej rozpoznawalną wydaje się "jedynka" - wiadomo, ze sporym niegdyś hitem "Ride In The Sky", niekiedy zapisywanym prościej, jako "Ride The Sky".

Mam sporo nowej i bardzo nowej muzyki, więc po jednym tygodniu z nią pauzy, znowu rozkręcam machinę. Nawet trafiła się jedna pożyczka od mego Tomka. Syncia i mnie kręcą różne klimaty, ale niekiedy znajdujemy nutową nić porozumienia. Miejcie więc i na to czujne ucho.

Przykro usłyszeć o śmierci Jeffa LaBara - gitarzysty Cinderelli, muzyka wszystkich "Kopciuszkowych" płyt, postaci dla tej formacji nieocenionej.
Gitary Jeffa też na moim niedzielnym fm nie zabraknie. Jedynie jeszcze zdecyduję, czy z dokonań studio bądź live.

Kręcę nuty real i astro, ogólnie wydaje się być nieźle, napoje orzeźwiają, słońce przygrzewa, jest tak, jak kocham, i wszystkim spragnionym też tego życzę. Obyśmy więc jedynie w zdrowiu najbliższej niedzieli doczekali.


a.m.