niedziela, 25 lipca 2021

świetny Kacper

Najnowszy numer Iron Maiden, "The Writing On The Wall", oferuje raczej lipny teledysk, a i też taką sobie melodię. Trzymam więc kciuki, by okazał się najsłabszym ogniwem nadchodzącej płyty.
Na domiar dobrego, po niedawnych nowotworowych problemach gardło Bruce'a wydaje się nastrojone, jednak o jego mocy przekonają ewentualne koncerty. One zweryfikują stan faktyczny. I oby, bowiem ostatniego live "Nights Of The Dead" słucha się źle. Wciąż obolały Bruce, zamiast śpiewać krzyczy, próbując przebić się przez potężną ścianę własnej niemocy. I myślę sobie, że chciwa wytwórnia dokonała fonograficznej zbrodni zaśmiecając albumowy dorobek grupy tak wątpliwym wydawnictwem. Nie pojmuję, kiedyś umiejętniej dobierano koncertowe albumy, w dodatku pojawiały się one w odstępach czterech/pięciu płyt studyjnych, a obecnie, co studyjne dzieło, zaraz obowiązkowy live. W okresie potęgi przemysłu fonograficznego oszczędzano fanom tego typu wydawnictw, natomiast obecnie, kiedy już płyty kupują tylko maniakalne jednostki, w przypadku Iron Maiden jest ich na przesadę. 

Wystartowały igrzyska. Do tej pory nikomu nie pokibicowałem, bo i poza futbolem ogólnie nie przepadam za sportem, a już jakiekolwiek rywalizacje bez udziału publiczności to nawet dla piłki kopanej wylew nudy. Trzeba było tę olimpiadę przełożyć na lepsze czasy, albo znaleźć dla niej jakieś ozdrowiałe miejsce. Podobnie nie dało rady w emocjach śledzić niedawnych rozgrywek mistrzostw piłkarskich Ameryki Łacińskiej. Oglądanie Brazylii lub zwycięskiej w turnieju Argentyny, w atmosferze bliskiej do sparingowej, dostarczało emocji jak na rybach. 

Ruszyła Ekstraklasa. Parę meczów za nami, a dzisiaj we Wrocławiu zainaugurują Warciarze. Oby efektowniej od Kolejorza, który po niezłej pierwszej połowie, ostatecznie nędzną drugą podarował słabiutkiemu Radomiakowi bezbramkowy remis.
W ultrasowym kotle pusto. Zaprotestowało obrażone na władze klubu kibolstwo. I bardzo dobrze, oby już tak zostało. Najlepiej niech nie wracają. Może to dobry czas, by wymienić trybuny na ludzi ze zdrowszymi emocjami. 


Ależ się wczoraj uśmialiśmy z Mundim i Ziółkiem na Kacprze Rucińskim - w niemal przyspawanym do radiowego budynku Afery Tropsie. Dobrze, że jeden z moich ulubionych stand-uperów pożartował tylko przez godzinę, bo jeszcze kwadrans, a umarłbym ze śmiechu.
Najnowszy program "Mojito Virgin" wydaje się trzymać zasad sprawdzonego, a i równie kapitalnego "Bóg jest mięsożerny". Chętnie poszedłbym raz jeszcze.
Kacper to przeinteligentny gość, w punkt komentujący rzeczywistość, nie tylko bawiący wkutym do łba tekstem, ale też swobodnie improwizujący. Na rozległej mapie koncertowej dwa poznańskie wyprzedane występy - pierwszy wczoraj, dzisiaj dokończenie. I akurat, gdy dotrę do radia, w Tropsie będzie się działo w najlepsze. No proszę, a ja myślałem, że Trops to miejsce na mapie lokalnej rozrywki od dawna muzealne, żyjące wspomnieniami emerytowanych żaków, a tu proszę.

Dzisiaj na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl zagoszczę od 21-szej. Pierwsza godzina naznaczona rock-bluesem oraz starą psychodelią, natomiast dalsze cztery oczywiście już pod egidą Nawiedzonego Studia - jak zawsze będzie wielobarwnie.
Do usłyszenia ...

 
a.m. 








Most św. Rocha w letnim wieczorowym obiektywie imponujący.