piątek, 23 kwietnia 2021

wizyta w filharmonii

W katalogu Mystic Production właśnie pojawił się nowy solo album Mariusza Dudy "Claustrophobic Universe". I uwaga - na kasecie. Nie na kompakcie czy winylu, a na tym durnym nośniku, jakim kaseta. Pogłupieli z przywoływaniem do życia tego flaka w łamliwym plastiku. Nośnika, którego współczesnymi odbiorcami zazwyczaj wszyscy ci zapuszczeni brodacze, w retro dresikach adidasa, jeżdżący po naszych chodnikach akumulatorowymi hulajnogami. Palą z siebie podobnych głupów, jak ja niegdyś na lekcjach matmy. Jeszcze trochę, a wrócimy do naftowych latarń, aut na korbę oraz kapeluszy i obcisłych kamizelek okresu prohibicji.
Kasety jedynie dla modnisi, wszak nośnik niesłuchalny. Zawsze szumiący, falujący i wkręcający się. Moi kumple w dawnych czasach nigdy nie mogli doczyścić głowic, uregulować fiksujących wałków i co nie tylko. Zawsze magnetofony płatały juble, niszcząc wszystko, co się do nich wsadzało.
Na rzecz kaset kompakty pomału idą w odstawkę, ponieważ wyrosło nam głuche społeczeństwo, któremu wiele da się wmówić. Ludzie, którzy nie słyszą na winylach trzasków, a zamiast dobrego rocka słuchają w nadmiarze cepowatych rapowanych rymów.

Z innej beczki... Środa, 21 kwietnia. Oglądam mecz Jagiellonii z mielecką Stalą. Z komentatorskiej pary, Wojciech Jagoda próbuje podkreślić dobre tempo spotkania, więc w pewnym momencie zarzuca: "... to coś zupełnie innego niż wizyta w filharmonii. Siedzisz cztery godziny, patrzysz na zegarek, a tu dopiero upłynął kwadrans.". No ma się tę miłość do muzyki Panie Jagoda. 


Zasłuchuję się głośnym debiutem Celeste. Ta neosoulowa Brytyjka, poczęta pod promieniami słońca Kalifornii, być może nie jest drugą Niną Simone, ale śpiewa rewelacyjnie. Dziewczyna ma 27 lat, a więc dokładnie tyle, ile ja miałem rozpoczynając najpiękniejszą zawodową przygodę.
Koniecznie polecam deluksową wersję albumu "Not Your Muse". Jest tu aż 21 piosenek, a więc o 9 więcej niż w wersji standard. Zazwyczaj w bonusach rządzą namiętne ballady. Takie soul/jazz/bluesowe, podszyte pianinem, smyczkami, niekiedy dęciakami, ale też czarną gitarą, także w podobnym duchu chórkami oraz jeszcze paroma innymi, równie efektownymi składnikami.
Na czoło płyty wybijają się roztańczone fragmenty, jak "Tonight Tonight", "Tell Me Something I Don't Know" bądź singlowe i jednocześnie kapitalne "Stop This Flame". Posłuchajcie, cóż tam wyprawiają dęciaki, bas, niekiedy też kontrabas, melotron, organy, rozbujane gitary, no i oczywiście górujący nad tym wszystkim mocny, niekiedy na półhisteryczny, przyjemnie zabrudzony głos Celeste. Dorzućmy jeszcze dla efektu całego wydarzenia niesamowity przedpotopowy soulowy nastrój, gdzie nie mieszają żadne sample, a wibrują szlachetne prawdziwe instrumenty.
A propos Niny Simone, o której wspomniałem. Warto zauważyć, że piosenka "Stop This Flame" wywodzi się właśnie z jej śpiewnika. Tyle, że Nina wykonywała ją w wolniejszej tonacji i pod tyciu innym tytułem.
Nie dziwi mnie nominacja Celeste do tegorocznych Brit Awards oraz do Oscara za filmową piosenkę "Hear My Voice" - rzecz z "Procesu Siódemki z Chicago". Aby jednak jej posłuchać, trzeba dołożyć parę złotych i kupić wersję deluxe. Polecam, nie przegapcie tematu. Czasem warto na chwilę zdjąć nogę z rocka.


A.M.