piątek, 9 kwietnia 2021

błękitna rapsodia

Ledwie pół wieku żyjący fortepianista Władysław Kędra, przede wszystkim był entuzjastą Fryderyka Chopina i Ferenca Liszta, lecz również płynnie interpretował George'a Gershwina. Z zazwyczaj dualistycznego "Błękitna Rapsodia" / "Amerykanin W Paryżu", Kędra do swego repertuaru wybrał "Błękitną Rapsodię", którą poprzedził "Koncertem Fortepianowym F-Dur". Stało się tak na wydanej w 1967 roku płycie Polskich Nagrań, gdzie dodatkowo wydarzeniu towarzyszyła Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej p/d Jan Krenza. Panowie mieli do siebie zaufanie, więc był to ich niepierwszy wspólny występ, także płytowy.
Warto posłuchać interpretacji "Błękitnej Rapsodii" w wykonaniu Kędry i Krenza, gdyż niewiele ustępuje urokom powszechnie najwyżej cenionego wykonania, genialnego Andre Previna. Kędra podobnie jak Previn czuł współczesnych kompozytorów, szczególnie amerykańskich, którzy do filharmonii wprowadzali pierwiastki własnej kultury, jak folk czy jazz, czyniąc z nich pełne rozmachu dzieła symfoniczne.

Wzięty tu w obroty Gershwin, stopniowo zdobywał poklask za sprawą krótkich form, ale powszechnego uznania doczekał się wraz z utworami rozwlekłymi, jak wspomniany "Koncert Fortepianowy F-dur", opera "Porgy And Bess", "Błękitna Rapsodia" czy "Amerykanin W Paryżu". Właśnie te utwory najbardziej fascynowały kolejne pokolenia pianistów oraz filharmoników, a i ja odpoczywając od radia, ostatnio dużo słucham wyraźnie eksploatowanego monofonicznego winylu Polskich Nagrań (XL 0138), który to nośnik dzięki jakości hi-fi wciąż wiele potrafi. Siła starych tłoczeń - no i uroczych okładek. W tym przypadku, także trzeszczących.
Wieczystość tej muzyki wyraziła nawet Lana Del Rey, która na niedawnej płycie "Norman Fucking Rockwell" przywołała ducha George'a Gershwina, interpretując jego "Summertime" - arię z opery "Porgy And Bess" - pod zakamuflowanym nieco tytułem "Doin' Time". Lana uczyniła z tej melodii najjaśniejszy punkt na tym - było nie było - całościowo udanym albumie.


A.M.