sobota, 6 lutego 2021

przegląd wydarzeń

Odszedł Krzysztof Kowalewski. Jeden z najlepszych i najbardziej lubianych aktorów, który podarował mi wiele uśmiechu. Aktor kompletny, potrafiący zagrać wszystko, pomimo iż postrzegany głównie jako komediowy. Fantastyczna postać. Dla mnie absolutna czołówka, z tej samej półki, co Burt Reynolds, Peter Falk, Louis De Funes, Patrick MacGoohan czy Robert Culp.

Dzisiaj dziesiąta rocznica śmierci Gary'ego Moore'a. Nawiedzone Studio wspominało o tym fakcie już ze dwie/trzy audycje wstecz, by nie zostawiać uczucia wielbienia tego Artysty na ostatni gwizdek. I dobrze mi w poczuciu pokonania komputerowego datownika i wszystkowiedzącego Facebooka. 

Od najbliższego piątku zielone światło m.in. dla kin czy teatrów. Na razie eksperymentalnie na dwa tygodnie, więc nie wiem, już się cieszyć czy jednak z ewentualną radością jeszcze przyhamować. Dobrze byłoby, by ten zapyziały rząd poluzował majty i ruszył mózgownicą, jak podejść zdroworozsądkowo do odlockdownowania wszystkich dziedzin. 

Przeczytałem, że autorzy wskrzeszonej jakiś czas temu audycji "Wieczór Płytowy" rozdają swoim słuchaczom płyty ze zbiorów Tomka Beksińskiego, jakie Polskiemu Radio po śmierci Nosferatu przekazał jego ojciec Zdzisław. Na rozdawnictwo poszło Marillion "Clutching At Straws" i ponoć Phil Collins "No Jacket Required". Skandaliczne i godne potępienia. Mam nadzieję, że po moim zejściu Mundi nie odda żadnej z domowego zbioru bliskiej mi płyty podobnym radiowym szansonistom. Jeśli nie będzie potrafiła ich sprzedać, a tym samym przekazać całej uzbieranej kwoty na zwierzaki, niech kolekcję puści z dymem podobnie, jak niegdyś z płytami Beatlesów postępowali wszyscy oskarżający tę grupę o więzi z Szatanem.
Zastanawia mnie, kto jeszcze słucha tych wszystkich podupadłych Dwójko-Trójek? Ludzi, którzy o rock'n'rollu opowiadają z entuzjazmem cytowania Dostojewskiego. 

Na 26 marca wyznaczono premierę nowej płyty Touch - "Tomorrow Never Comes". Pięknej melodicrockowej amerykańskiej formacji, której nigdy Szanownym Państwu nie zagra żadna Dwójko-Trójka, ani jakiekolwiek ich internetowe mutacje.
W szeregach Touch m.in. arcyzdolny instrumentalista klawiszowy Mark Mangold. Ale co raduje, Touch powracają w oryginalnym składzie. Tym z okolic 1980-82, kiedy zaistnieli ze świetnym debiutem "Touch", który promowali podczas pierwszej odsłony Monsters Of Rock. Śladem ówczesnego entuzjazmu, w miarę szybko powstała też druga płyta, jednak w słusznej dla niej epoce nie została wydana, a dopiero w czasach popularności nośnika CD. Jutro przez chwilę ich posłuchamy. W ogóle będzie barwnie i oby też nie bardzo przewidywalnie.
 
 
A.M.