Na poprawę humoru po przegranych przez Wartę derbach poszli "(Nie)znajomi". Film dwuletni, a więc nienowy. W swoim czasie polecano mi go, lecz do kina jakoś się nie załapałem, a potem...
Wiem, że ten reżyserski debiut Tadeusza Śliwy poszedł w oparciu o włoskie "Dobrze Się Kłamie W Miłym Towarzystwie", i że oprócz polskiego odpowiednika powstało jeszcze piętnaście czy szesnaście remake'ów, lecz nie przeszkodziło mi to podejść do tego filmu osobliwie.
Dawno nie obejrzałem tak udanego polskiego kina. Filmu mądrego, zabawnego, wzruszającego i dramatycznego w jednym.
Starzy dobrzy znajomi, plus jedna nowa twarz. Dziewczyna, niedawny nabytek jednego z bohaterów - że pozwolę sobie użyć takiej formy. I podczas owej kolacji wydarza się coś, co sprawia, że na co dzień znający się i lubiący ludzie, jednak wcale o sobie za dużo nie wiedzą. Szybko z roli znajomych robią się dla siebie nieznajomymi. Świetny tytuł filmu - tak a propos. Otóż z ust dziewczyny, nowej członkini tego grona, pada inicjatywa gry w otwarte telefony. A więc smsy czytane na głos, nie pod blatem, odbierane połączenia tylko na głośnomówiącym, bez uciekania na stronę. To wszystko wkrótce zaowocuje trudnymi rozmowami. Bo szybko okaże się, że każdy ma swoje drugie życie, o którym inni nie wiedzą. Wychodzi więc na to, że w skórze filmowych bohaterów każdy z nas kręci, kłamie, kamufluje się, skrywa z grzeszkami przed światem. Ale, gdy gramy w otwarte karty wszyscy wszystko widzą, słyszą, czytają... Suma więc wszystkich grzeszków przeradza się w ogólny niepokój, niszcząc nie tylko imprezę, ale stając się bombą dla każdego ze związków. Naruszenie stref osobistych jest bardzo niebezpieczne i ten film to pokazuje. Bo każdy ma prawo do swoich tajemnic, nawet jeśli te byłyby niewygodne dla ludzi nam bliskich. Każdy ma prawo do drugiego świata. Nie wolno naruszać niczyjej prywatności, ponieważ to zawsze doprowadzi do katastrofy. Taki z tego płynie morał. Dobrze zatem zrozumieć ludzi ceniących swą prywatność. Nie wpychajmy się na siłę do cudzego życia, jeśli nie płynie szczere zaproszenie. Strefa nienaruszalna, precz z brudnymi buciorami.
Fantastyczna Maja Ostaszewska. Ten film w dużym stopniu jest jej. Aktorka pokazuje, jak należy zagrać emocjami. Nie emocje, a emocjami. Od subtelności po agresję, od delikatności po krzyk. Znakomicie. Biłem brawo. Ale ten film ma jeszcze jeden ważny element. Pod przemyślenie został tu wtrącony wątek homoseksualizmu. I ogólna reakcja na niego. Bo co by się stało, gdybyśmy raptem w gronie naszych bliskich odkryli, że bliski dotąd kumpel jest pedałem. Tak, pedałem, nie gejem. Tak mocnymi słowami również objawia to odkrycie jeden z (Nie)znajomych. Polecam po obejrzeniu wziąć na ruszt refleksji. Szczególnie wszelakim homofobom.
Świetnie dobrani aktorzy. I nie tylko wszędzie wychwalana Polsko-Włoska Kasia Smutniak. Wszyscy fantastyczni. Niesamowite, siedmioro graczy, każdy w dechę.
Film w piątek pokazało Canal+ Film. Postanowiłem do niego powrócić przynajmniej raz jeszcze, a najlepiej postawić na półce. Zawsze działam szybko, tak też w sobotę DVD wylądowało w moim odtwarzaczu. A że w pobliskim supermarkecie zeszli z trzech dych to siedmiu dziewięćdziesiąt dziewięć, tym milej.
Ryzykowna gra. Możecie spróbować, ale nie polecam.
Obejrzyjcie - koniecznie. I wyciągnijcie dobre wnioski.
A.M.