Nie mam odruchu zakładania maseczki. Tyle czasu, a ja wciąż nie przywykłem. Znowu złapało mnie groźne spojrzenie - tym razem w osiedlowym spożywczaku. Od razu zrozumiałem, że jest coś nie tak, gdy przeszyło mnie ono na wylot. Czym prędzej pospieszyłem z zasłonięciem wymaganej części ciała, a jednak jeszcze szybsza pani ekspedientka zdążyła w międzyczasie zwrócić uwagę. I łyso mi teraz strasznie. Serio. Bo, o ile wkurzam się na noszenie szmatki w miejscach wyzbytych ludzi, o tyle nie jestem całkowitym antymaseczkowcem. Tym bardziej nie chcę nikogo pozbawiać poczucia bezpieczeństwa. A jednak nigdy o niej nie pamiętam. I coś czuję, że dopiero jakiś mandat zmusi mnie do popracowania nad tą pamięcią.
A.M.