Maciej Stuhr jak zawsze bardzo dobry. Obronną ręką wychodzi z powierzonej mu roli prokuratora krajowego. Hakujący policjant, w obsadzie Józefa Pawłowskiego także, jednak najwięcej sympatii zionie gangsterska trójca, którą na blat filmu wykładają Adam Ferency, Marian Dziędziel oraz najzabawniejsza w moim odczuciu postać, Lech Dyblik.
Przyznam, że starsi panowie przeprowadzili niecodzienny, zawoalowany napad na bank, w zasadzie niewykonalny w pozafilmowych warunkach, ale na tym właśnie to polega.
Jest tu zatem mafijny obłok, a i świat brudnego biznesu, także nieco polityki, ale też przesmyk prozaicznego życia.
Jako, że polskie kino wychowało mnie na sztosowych komediach, nie bardzo mam sumienie nowiutkie "Na bank się uda" pod ich wielkość podpiąć. No, ale jest XXI wiek, wiele się pozmieniało, dzisiaj jest inny widz i inne zapotrzebowanie na tego typu rozrywkę, a może przede wszystkim brak utalentowanych jej twórców? Jedno pewne, nie jest to film, który z rodzinną euforią zechcemy obejrzeć przy wspólnym świątecznym stole. Najgorsze, że nawet cudotwórczy niegdyś Jan Machulski też już kompletnie stracił impet, więc i na niego nie mamy co liczyć. Ostatnia dobra komedia mistrza, to "Ile waży koń trojański". Ale nawet ona nie skrywa już potęgi dawnych możliwości twórcy "Vabanku", "Seksmisji" czy obu "Kilerów".
Wczorajsze, kolejne już oglądanie filmu z moją Mundi oraz Ziółkami, niestety było ostatnim przed dłuższą przerwą. Dobrze dobrze, czas brać się za muzykę, bo najwyraźniej ją zaniedbałem.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"