Film "Dalida - Skazana Na Miłość" okazał się dla mnie jednym z najszczęśliwszych momentów kończącego się 2017 roku. Jak dobrze, że od niedawna jest także na DVD, na pewno obejrzę go z tuzin razy. Mam w nosie, że to raczej babska historia, która wymaga chusteczek, ale ja właśnie takie tematy lubię najbardziej. Przepraszam, że kompletnie nie czuję Gwiezdnych Wojen, Władcy Pierścieni czy wszelakich Star Treków. Takie bzdurki lubię w muzyce, w filmie jednak historie życiem pisane. Uwielbiam natomiast emitowany na Planete+ dokument popularnonaukowy "Kosmos" - fascynująco prowadzony przez w dużej mierze potępionego astrofizyka Neila DeGrasse Tysona. W swoim czasie spadły na niego wiadra pomyj, ponieważ znalazł się w grupie, która Pluton wyrzuciła z Układu Słonecznego, uznając tym samym dawną Dziewiątą Planetę naszego Układu za Karłowatą. Trudno, stało się, mnie też podpadł owym uczynkiem, co w żaden sposób nie odbierze facetowi znajomości tematu oraz daru go przekazywania. W niedawno wyemitowanym odcinku, Neil wyjaśniał zjawisko "czarnej dziury". I nie w nudnym naukowym tonie, lecz przeciętnemu Kowalskiemu - polecam! Kto wie, czy w owym tajemniczym zjawisku nie tkwi przepustka do innego czasu? Nawet jeśli "czarne dziury" od zawsze nazywamy kosmicznymi potworami.
Przygotowania do świąt idą pełną parą. Nachodziłem się za prezentami, no i te najważniejsze już są, teraz jeszcze tylko drobiazgi, ot taka końcowa kosmetyka. I właśnie uganiając się dzisiejszym rankiem po jednej z nadpobudliwie wielkich galerii, spotkałem Tomka Goehsa. On też właśnie wszystko dopinał na ostatni guzik. Spostrzegłem go wchodzącego do Empiku, postanowiłem więc tylko się z nim przywitać. Skończyło się na dwukwadransowej pogawędce w otaczającym nas towarzystwie książek i muzyki oraz na rzuceniu się sobie w objęcia. Stanęliśmy przy kompaktowych nowościach, gdzie na froncie tkwiły bezczelnie wyeksponowane (ze dwadzieścia egzemplarzy) koncertowe albumy Kultu "Made in Poland". Nie zważając na ten fakt, Gejsik pochwalił się zakupami, choć jego wzrok przyciągnęło DVD ze świeżo wydaną "Dunkierką". Chwycił za kieszeń, i wtrącił: "już nie dzisiaj, pusty portfel", na co błyskawicznie dołożyłem: "Gejsik, kupisz po świętach, gdy się trochę waszych płyt sprzeda". Skromność perkusisty Kultu trochę mnie rozbroiła: "a ktoś to kupuje?". Zapewniłem, że więcej, niż mu się wydaje, za wyjątkiem mnie samego. Przy okazji z dumą ogłaszam: nie mam w chałupie ich żadnej płyty! Ale Goehsik to fajny, łagodny i przyjacielski facet, nie to co ja. On by mi w życiu nie powiedział, że moja audycja to jakiś ostatni szajs, a ja niestety mam niewyparzoną gębę. Dobrze, że Goehsiu zauważa we mnie kumpla, nie zwyrodnialca krytyka.
Nie wyobrażacie sobie Szanowni Państwo, że naprawdę możliwym jest w sklepowym ścisku przystanąć gdzieś na boku i pogadać nie tylko o muzyce, czy dawnych kumpelskich czasach, ale też o Bogu. Gdy Tomek usłyszał, że na tej linii mam z Najwyższym na pieńku, nabrał niesłychanej energii: "Andrzej, ja się chętnie z tobą spotkam i pogadam, kiedy tylko zechcesz". Ucieszył się, gdy mu oznajmiłem, że mam dla niego przygotowane kilkuminutowe DVD z mojej dawnej VHS-kamery. Nagrałem wówczas Goehsika w moim pokoju, a było to blisko trzydzieści lat temu, gdy był jeszcze typowym metalem, rżnął na bębnach w Turbo, a o Kulcie mógł jedynie pomarzyć. Zarejestrowany materiał przywołuje fajne wspomnienia; w tle unosi się jakaś metalowa łupanka, ale ta łupanka gra z dawnego kompaktowego Technicsa. Pięknego srebrnego Technicsa, zakupionego na Ratajczaka w Baltonie/Pewexie za 199 dolców. Cudowny sprzęt, pozyskany w czerwcu 1989 roku za zielone od mojej kochanej Siostrzyczki Eli. Ach, znowu ta nostalgia... Być może zadziałały na mnie piosenki Dalidy, do których z oooogromną chęcią powróciłem. Dość tego, wracam do radiowego zeszytu, koniec końców muszę przygotować troszkę specjałów na wigilijną radiową wieczoro-noc.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"