Niektóre stacje telewizyjne przed świętami robią prezenty. Jedną z nich Planete+, która wczorajszej, a raczej dzisiejszej nocy, wyemitowała jednym ciągiem dwa arcyfajne dokumenty o Scorpions oraz Paco De Lucii. Blisko dwugodzinny materiał "Scorpions - 50 lat na scenie" wydaje się już troszkę nieaktualny, lecz sam w sobie wartko zrealizowany, z całą masą ciekawostek, ukazujący zespół w różnym czasie i punktach historii. Nie zabrakło naszego Pawła Mąciwody, który też miał co nieco do powiedzenia. Widać, że jest częścią zespołu i dobrze się z tymi odwiecznymi gigantami hard'n'heavy asymiluje.
Napisałem: "dokument troszkę nieaktualny", ponieważ tyczył pożegnalnego tournee, które jak wiemy, na szczęście nie okazało się tym ostatecznym. Poza tym, w 2015 roku za bębnami zasiadał jeszcze James Kottak, a od pewnego czasu po garach nadaje już Mickey Dee - były pałker Motörhead. Lubię Mickeya, ale Kottak, to Kottak. I gdyby nie alkohol, zapewne Meine z Schenkerem nie pozbyliby się tak fantastycznego muzyka. Choć o tym ni słowa w filmie - przynajmniej nie dostrzegłem. Jak dobrze, że w swoim czasie miałem okazję podziwiać jego grę na żywo. Ja już Kottaka podziwiałem pod koniec lat osiemdziesiątych, gdy grał we wczesnym i najlepszym składzie Kingdom Come - u boku wokalisty Lenny'ego Wolfa - tego znienawidzonego przez Roberta Planta, a to za zżynanie z Led Zeppelin. Pierwsza płyta Kingdom Come, wydana w 1988 roku, w moim odczuciu obłędna.
Wracając do "Scorpions - 50 lat na scenie"... w filmie można z grupą przebyć niemal cały glob (m.in: Los Angeles, Bejrut, Paryż czy Moskwę), jak też podpatrzeć kulisy Pierestrojki (w tym spotkanie muzyków z Michaiłem Gorbaczowem), berlińskiego "The Wall", bądź występu z berlińskimi Filharmonikami. Dla mnie jeszcze smaczek względem posłuchania Dietera Dierksa - legendarnego producenta, który Skorpionom wyprodukował najlepsze albumy w okresie 1975-1988. Zresztą Klaus Meine twierdzi, że Dieter w swoim czasie miał lepszy słuch od niego. W filmie także posłuchamy wypowiedzi innych producentów, menadżerów, bądź samych muzyków. W kilku kadrach słówko nam szepnie nawet sam Paul Stanley.
Stanęło też na balladach, które od zawsze bywały priorytetem Meinego. Klaus kilka z nich napisał dla swojej kobiety, z którą jest do dzisiaj, co w światku artystycznym nie należy przecież do oczywistości. Wokalista odnosząc się do zawartych w nich treści, dodał: "pisząc teksty, staram się oddać to, co Rudolf Schenker gra na gitarze". O ironio, a przecież najsłynniejsze "Still Loving You", które traktuje o rozstaniu, w słowa ubrał nie kto inny, jak człowiek piekielnie szczęśliwy.
No i wzruszające wypowiedzi Klausa Meinego oraz Pawła Mąciwody, gdy wspominali trudne chwile po utracie swych matek, w czasie odbywających się koncertowych tournee, których w zasadzie odwołać nie było sposób.
Kto nie widział proszę upolować, na pewno będą powtórki. Zarówno tego dokumentu, jak też o Paco De Lucii - niesamowitym wirtuozie. Także ciekawie opowiedziana historia tego jednego z najlepszych gitarzystów w historii flamenco. I tu się zatrzymam, muszę się pochwalić, że circa przed dwudziestoma laty, byłem na jego koncercie. To było prawdziwe misterium.
Oba powyższe filmy pochłonęły całe me nocne muzyczne pasmo, przez co ucierpiało posłuchanie kilku zaplanowanych płyt, ale było warto. Stacja Sundance TV zaczyna mieć poważnego konkurenta, choć na szczęście obie te nadajnie różnią się repertuarowo. I dobrze, wszak wszystko z zyskiem dla nas.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"