środa, 23 lutego 2022

odszedł GARY BROOKER

Właśnie szykuję się do jutrzejszego pogrzebu Szymka. Miałem już dzisiaj nie tykać bloga, lecz wieść o odejściu Gary'ego Brookera nie pozwoliła domknąć piórnika. W innych okolicznościach właśnie rozpisałbym się w temacie tak bardzo przeze mnie lubianego, a i ogólnie cenionego Muzyka, ale dzisiaj już nie mam sił. Dość. Zmęczony jestem. Skąd brać te wszystkie emocje? I jeszcze przekazywać je jak najwiarygodniej na każde zawołanie. Tym bardziej, że rok 2022 wymaga tego, jak żaden inny. Tyle się złego dzieje i w tak niebywale drastycznym tempie. Za dużo terminów, kajet się nie domyka.
Przygotuję na niedzielę dużo dobrych piosenek z głosem Mistrza. Na moim FM dużo się wydarzy, macie to u mnie.
Zawsze kochałem głos Gary'ego Brookera, podobnie jak jego pianino, sposób interpretacji, wrażliwość, przekazywane emocje, co też wniesienie filharmonii do świata rocka. Zawsze z jego ust emanowało piękno talentu, a tworzony rock, zamiast rwać w strzępy, oznaczał się kantyleńską elegancją.
Bardzo mi przykro, że chorował i cierpiał, i że koniec takich ludzi często bywa niesprawiedliwie okrutny. Niestety takie to nasze życie. Ciekawi mnie tylko, kto bierze za to wszystko odpowiedzialność? Jeśli przypadek, to okay, lecz jeśli istnieją jakieś siły wyższe (w co mimo wszystko wątpię), to muszą być równie okrutne, co ohydne, i ja nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
Bez chwalipięctwa, posiadam wszystkie płyty Procol Harum, niektóre nawet zdublowane, a ze dwa/trzy tytuły potrojone, bo taki już jestem. Jak kocham, to na całego, a jeśli nie cierpię, to trzy razy mocniej. Na ProcolHarum'owej półce sąsiadują też dzieła Matthew Fishera, Keitha Reida, co też solówki Gary'ego. Mam czego posłuchać, mam z czego wybrać na niedzielę. Choć i tak już wiem, co poleci.

a.m.