Szymek spoczął w grobie. I nie zmartwychwstał, uwierzcie. Nie liczyłem na to i niech nie liczy nikt. Pozostanie po Nim pamięć, pusty pokój, gdzieś w kącie wyłączony komputer, na górnej półce - w ciemniejszej części pomieszczenia - ogromna kolekcja Stephena Kinga, a i siedem czy osiem kompaktów Kreator, których był wielbicielem. W pobliskiej stercie muzycznej kultury dostrzegłem też parę dysków z Vivaldim i innymi dawnymi mistrzami, plus nierozfoliowane egzemplarze ładnych wydań Agnieszki Osieckiej bądź doprawionych na symfonicznie Lady Pank. Niegdyś ten pokój żył, bywał miejscem towarzyskim, zwykłą palarnią chyba trochę też.
Szymek nie załapał się na grochówkę, o którą w przeddzień feralnej soboty poprosił Mamę. I była, i czekała na niego. Nawet w gorącej gotowości. Szkoda, że do wspólnego spożycia zabrakło godziny, może dwóch.
Na cmentarzu ryczeli wszyscy. Bez wyjątku. Nie było parawanów nawet dla największych twardzieli. Wielu, bardzo wielu ludzi. Nie wiedziałem, jak wielu miał kumpli. Chyba w ogóle zbyt mało o Nim wiedziałem. I teraz trochę mi łyso.
Z różnych miejsc Polski zjechali ludziska. Ale krzepiąco też mnóstwo kolegów i koleżanek z pracy, jak i meetingów, które bardzo pomogły mu stanąć na nogi. Wszyscy oni, nie jako delegacja, a każdy z osobna. Każdy tak sam z siebie. A to wartość przynajmniej o jedną oktawę wyższa.
Zawyły syreny automobilowych służbówek, dotarł nawet pewien utalentowany trębacz, który w finalnej części zaserwował przejmujący funeralny hejnał. Jak scena z dobrze wyreżyserowanego filmu. Tyle, że w tym wypadku obyło się bez reżyserskiego krzesełka, megafonu i klapek kadrowych. Życie najlepiej pisze, a dopiero po nim przepisują literaci oraz filmowcy.
Ledwie wychodzimy z pandemii, a już wdeptujemy w wojnę. Gnębiona latami Ukraina dzielna, choć płacząca. Wierzę, że świat o niej nie zapomni i nie skończy się na pierwszej fali obietnic. Na pustych słowach, nic niewartych deklaracjach oraz pierzastych wobec Rosji sankcjach.
Tkwi we mnie nadzieja, że gniew nie rozejdzie się we wszystkich kierunkach.
a.m.