sobota, 11 września 2021

czyste nogi

Olga Tokarczuk tak oto otwiera jedną ze swoich powieści: "Jestem już w takim wieku i na dodatek w takim stanie, że przed snem zawsze powinnam porządnie umyć nogi, na wypadek gdyby mnie w nocy miało zabrać pogotowie". Musicie wiedzieć, że i ja podobnie myślę. By z tego samego bądź podobnego powodu, mieć te czyste stopy, ale i niepodziurawione skarpety, jak w ogóle umyte inne tam.
Uwielbiam słuchać Olgi Tokarczuk. Lubię jej narrację, barwę głosu, inteligencję, opanowanie, płynne ważenie i poruszanie słowem, twórczą wrażliwość, wreszcie - kobiecość. Bo w byciu kobietą cecha to najważniejsza.
Jakoś niedawno Monika Olejnik pogadała z naszą noblistką i nie mogłem się oderwać. Pomyślałem wówczas, jak ja bym dobrze się poczuł w jej towarzystwie. Fajnie byłoby wypić z Panią Olgą większą kawę oraz wciągnąć po dużym ciachu - z kremem, owocem i w obowiązkowej polewie czekoladowej. Połączenie wszystkich tych elementów dodałoby dodatkowej wartości. Poza tym, nie lubię ciast suchych. Jakichkolwiek. Gębę zapychają te wszystkie placki czy babki. Bez względu na wciśnięte w nie śliwki czy jabłka. Bez popitki nie potrafię przełknąć, nie lubię więc, nie smakuje mi. Ciastko musi być radosne, a z placka liczy się tylko kruszanka, reszta do wiadra. W ciachu musi się coś dziać. Pianki, polewy, galaretki, owoce - im więcej tego wszystkiego, tym lepiej. W takich okolicznościach mózg też lepiej pracuje. Poprawia jakość konwersacji, nasuwa się więcej cenniejszych myśli, a i przyjaźniej wchłaniamy co lepsze nuty. 

a.m.