poniedziałek, 10 lutego 2020

"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 9 na 10 lutego 2020 / Radio "Afera" - 98,6 FM Poznań




"NAWIEDZONE STUDIO"
z niedzieli na poniedziałek, z 9 na 10 lutego 2020 - godz. 22.00 - 2.00
 
RADIO "AFERA", 98,6 FM (Poznań)
www.afera.com.pl 


realizacja: Szymon Dopierała
prowadzenie: Andrzej Masłowski





Program w dużym stopniu pamięci Romualda Lipko (poprawnie Lipki, ale gorzej brzmi), a także kilka słów w temacie berlińskiego koncertu Keane. Poza gorącym albumem Marc'ka Almonda "Chaos And A Dancing Star", nie było atmosfery na posłuchanie więcej nowości. Część z nich przedstawię za tydzień, a w kolejnych tygodniach wszystko nadrobimy. Dla sympatyków Eagles pojawi się piękny reedycyjny album spowinowaconego z grupą muzyka, warto więc teraz zakasać apetyt.





CHASING THE MONSOON - "No Ordinary World" - (2019) - muzyka z tego albumu działa na mnie oczyszczająco. Przepraszam, jeśli kogoś męczą cotygodniowe do niego wyprawy. Nie wpłynie to jednak na moje dalsze postępowanie. Trudno postawić coś tak niezwykłego przedwcześnie na półce zapomnienia, tym bardziej, że w tej twórczości wszystko żyje. Słuchając głosu Lisy Fury, bądź jazz-bluesowego gitarzysty Iana Simmonsa czuję, że przemierzam najskrytsze zakątki Zielonej Wyspy, a niekiedy też wbijam do afrykańskich tropików.
- No Ordinary World

PENDRAGON - "Love Over Fear" - (2020) - na nowej płycie Pendragon aż roi się od porywających kompozycji, jednak "Afraid Of Everything" podoba mi się jakoś najszczególniej. Dlatego nadal muszą poczekać niezaprezentowane dotąd "Everything", "Starfish And The Moon" czy "Soul And The Sea". Na pewno o nich nie zapomnę, tymczasem pragnę, by o "Afraid Of Everything" dowiedział się cały świat. Pamiętajcie Drodzy Państwo o poznańskim koncercie. Nie przegapcie wydarzenia. Przypomnę, 11 marca w klubie "Blue Note". Będzie baśniowo, i tym razem ta baśniowość w oceanicznym świecie. Nada nam się jeszcze szczypta brit-folku, o ile Pendragon zechcą zagrać "360 Degrees". Cudna muzyka, cudna grupa, na koncercie nie może być inaczej.
- Afraid Of Everything

MARC ALMOND - "Chaos And A Dancing Star" - (2020) - momentami najnowszy Marc Almond genialny! Myślę, że wczorajszymi trzema numerami tego dowiodłem. Nadspodziewanie dużo gitary, jak na Artystę wyrosłego z objęć syntezatorów. Ale Almond to wielka postać. W swym muzycznym życiu posmakował chyba wszystkiego, nie boi się zatem nowych wyzwań, a we wszystkich czuje się jak ryba w wodzie. Słuchając tej płyty, widzę Almonda jako zwycięzcę w błysku fleszy oraz scenicznych jupiterów, siedzącego przy lśniącym czarnym fortepianie, przyodzianego w jakąś ekstrawagancką, a nawet ekscentryczną kreację. W takiej otoczce zawsze najlepiej smakuje jego twórczość. Do tego jeszcze kieliszek półsłodkiego wina, jeśli ktoś lubi.
- Black Sunrise
- Dust
- Lord Of Misrule - {feat. IAN ANDERSON}

DOWNES BRAIDE ASSOCIATION - DBA³ - "Skyscraper Souls" - (2017) - tutaj Marc Almond tylko gościnnie i zaledwie w jednej kompozycji. Jego współpracownik Christopher Braide (znany już z płyt "Shadows And Reflection" oraz "The Velvet Trail") od kilku dobrych lat równocześnie działa na niwie synth-prog'rocka - z ex-klawiszowcem Buggles, a też i grupy Yes - Geoffreyem Downesem, czego efektem dwa ostatnie znakomite albumy pod szyldem Downes Braide Association - pierwszego wciąż nie znam. Braide wykazał wiele wyczucia powierzając zaśpiewanie Almondowi nastrojowego "Skin Deep". Okazuje się, że gdyby byłemu muzykowi duetu Soft Cell przyszło zrealizować całą prog'rockową płytę, też nie byłoby najmniejszego problemu.
- Skin Deep - {featuring MARC ALMOND}

DOWNES BRAIDE ASSOCIATION - "Suburban Ghosts" - (2015) - mniej więcej przed dwoma/trzema laty miałem kompletnego bzika na punkcie tej płyty. Odkryłem ją ze sporym poślizgiem, ale czy ze wszystkim zawsze należy być na bieżąco? Lubię niespodzianki, szczególnie takie. Dają mi niekiedy więcej frajdy niż skrupulatne krok po kroku śledzenie każdego z moich ulubieńców. Przeraża mnie niekiedy u niektórych taka "wszystkowiedza". Mam takiego - spoza gremium Słuchaczy - znajomego, który niezwykle się niektórymi wykonawcami ekscytuje, przy czym nieźle spina. Nie można z nim nawet wymienić myśli czy pobujać po muzycznych obłokach, gdyż zawsze na każdego coś ma. Od razu zarzuci wszech wiedzą i nie ma mowy o najmniejszej zwykłej ludzkiej pomyłce. Nachodzi mnie wówczas pytanie, które pada w jednej ze scen filmu "Vinci": "czy nadmiar inteligencji czasem pani nie męczy?".
- One Of The Few
- Time Goes Fast

KEANE - "Under The Iron Sea" - (2006) - koncert Keane niedawno opisałem tak szeroko, że już nic dodać, nic ująć. Ale musiałem jeszcze trochę pograć muzyki, wszak ona najważniejsza. Z Tomkiem wróciliśmy z Berlina wniebowzięci, szkoda tylko, że mój były (ale nadal przesz okazjonalny) realizator, skrywa tak wielkiego cykora przed mikrofonowym sitkiem. Wspólna relacja byłaby żywsza i barwniejsza, ale jak to względem mundurowych mawiamy: na władzę nie poradzę. W codziennym życiu Tomek to przecież twardy facet, któremu mało kto podskoczy. Twardy, jak twardy, lecz przy takiej muzyce wyraźnie łagodnieje, co też i mnie się udziela. Keane zaprezentowali w Berlinie dobrą połowę tego albumu, a że "Nothing In My Way" wyjątkowo lubię ...
- Nothing In My Way

KEANE - "Strangeland" - (2012) - koniecznie trzeba mieć limitowaną, 16-utworową edycję. Niech nikogo nie skusi łatwo dostępna, acz brutalnie okrojona wersja z 12-piosenkami "Strangeland". Nie znajdziecie na niej nagrania tytułowego, które stoi tutaj absolutnym numero uno. Oczywiście cała płyta świetna, ale nie pozwólcie się ograbić z czterech smakowitych dodatków.
- Silenced By The Night
- Disconnected
- Strangeland

KEANE - "Night Train" - (2010) - ten mini album to taki trochę wybryk grupy ku nowocześniejszym rytmom. Nic one formacji nie dały, ale taka była potrzeba chwili. Wszyscy szybko zapomnieliśmy o tym niefortunnym zestawie piosenek, i w zasadzie całość wydaje się do kosza, gdyby nie finałowe "My Shadow". A tak się składa, prawdziwy z tego diament. Nie można odpuścić. I Keane też o tym wiedzą, dlatego grają tę piosenkę na aktualnej trasie "Cause And Effect tour". 
- My Shadow

BUDKA SUFLERA - "Przechodniem Byłem Między Wami" - (1976) - od tej płyty poznałem Budkę. Był rok 1978, miałem trzynaście lat, i pewnego dnia wziąłem ze sobą sześćdziesiąt pięć złotych, poszedłem do osiedlowej księgarni i postawiłem na nieznany mi dotąd rodzimy rock band. Wkrótce się dowiedziałem, że Budkę już otoczono estymą, a przecież był to wciąż młody zespół. Tego albumu wytłoczono za dużo. Producent zdając sobie sprawę z ogromnego popytu na ich o dwa lata wcześniejszy debiut zaryzykował, i się przeliczył. Płyta kurzyła się we wszystkich oknach wystawowych dawnych księgarń, jak też zajmowała spore obszary zainstalowanych w nich półek. Mnie się od razu spodobali, pomimo iż z początku wielu znawców próbowało mi "drugą" Budkę obrzydzić. Padały sugestie, rodzaju: "Cień Wielkiej Góry" to dopiero coś, a "Przechodniem..." to czysta lipa. Oczywiście "jedynka" Budki faktycznie cacy, lecz "dwójeczka" też niczego sobie. Miło było zagrać wczoraj "Pieśń Niepokorną", czyli utwór, od którego zacząłem przygodę z Lublinianami.
- Pieśń Niepokorna

BUDKA SUFLERA - "Underground" - (1993) - kompilacja rarytasów. Nierówny klimat, jak to na tego typu wydawnictwach, za to ciekawostek sporo. Nadałem dwie powszechnie znane kompozycje, pomimo iż w mniej oczywistych wersjach. Singlowe "Z Dalekich Wypraw", to mini wyciąg z "Cienia Wielkiej Góry". Nagranie, które dopadłem wówczas na małej płytce, i które zaostrzało mój apetyt na cały album. Niestety, wydany w ledwie 60-tysięcznym nakładzie, choć potrzeby rynkowe były trzy/czterokrotnie większe. Ponoć płytę ze sklepów wymieciono w dwa dni, a ja miałem nadzieję zdobyć ją jako smarkacz z kilkuletnim poślizgiem. Z kolei, heavy rockowa wersja - z Cugowskim na wokalu - "Memu Miastu Na Do Widzenia", to prawdziwy muzyczny Dreamliner. I pomyśleć, że takie Antyradio z założenia nie gra Budki Suflera. Smutna radiostacyjka, intensywnie rżnąca muzę z komputera, bo namacalne kupowanie płyt zrujnowałoby ich budżet w sezon. Kolejna antymisyjna stacyjka, złożona z samych zgrywusów, której się wiele wydaje, i jeszcze śmią się nazywać radiem. Kijem bym nie tknął. 
- Z Dalekich Wypraw - {marzec 1975}
- Memu Miastu Na Do Widzenia - {listopad 1974}

BUDKA SUFLERA - "Ona Przyszła Prosto Z Chmur" - (1980) - kapitalna rzecz. Już z Romkiem Czystawem na wokalu. Pamiętam, jak wielu osobników w tamtych latach smędziło, że to już nie ten wokal, bo Cugowski to prawdziwy drapacz chmur, o operowych możliwościach, a tu teraz jakiś facecik, o nieśmiało zachrypniętym głosiku. Z czasem oszczędzono Czystawa, albowiem obroniły go świetne kompozycje Lipko, które śpiewający Pan Romuald zapodał z ogromnym uczuciem, a do tego przecież nie potrzeba scenicznych XVII- lub XVIII-wiecznych operowych dramatów rodem ze słonecznej Italii. "Ona Przyszła Prosto Z Chmur" jest albumem kompletnym, takim do słuchania w całości. Z żalem więc wybrałem tylko dwa fragmenty, rezygnując z wszystkich pozostałych, lecz ramy czasowe jednej audycji zawsze bywają ograniczone. Satysfakcjonujące, że poszło w eter "Sekret". Kocham ten kawałek. Zawsze mnie wzrusza, wczoraj nie inaczej.
- Archipelag
- Sekret

ZDZISŁAWA SOŚNICKA - "Serce" - (1989) - kapitalna pop płyta jednej z najlepszych wokalistek krajowej sceny. Album w niedużym nakładzie ukazał się na przełomie systemowych dziejów. Wówczas byliśmy już jedną stopą w wymarzonym zachodnim świecie, więc wielu z nas nie miało najmniejszej ochoty na kolejną polską produkcję, w dodatku jakiejś tam niemłodej już piosenkarki. A tu niespodzianka, spośród dziewięciu, aż osiem piosenek sprokurował Romuald Lipko, a jeszcze w sekcję wbił swoich kolegów z Budki, nadając całości odpowiedniego nastroju. Powstała okazała kolekcja piosenek, w dodatku piosenek genialnie zaśpiewanych! Szczególnie albumowa strona A świeciła pełnym blaskiem. Ok, żaden z tego rock, świadom jestem, iż obrońcy gitar z zasady nie znajdą tu zbyt wiele dla siebie. Ich strata.
- Życie Od Nowa
- Powiedz Mi Panie
- Obca Gra

ZDZISŁAWA SOŚNICKA - "Tańcz Choćby Płonął Świat" - (2015) - tutaj Romuald Lipko skomponował "zaledwie" połowę albumu, natomiast całość wyprodukował. Liczono na sukces, bo i promocja nie kulała, jednak ostatecznie obyło się bez fajerwerków. Szkoda, bo przecież płyta dobra. Inne to już jednak czasy i inny odbiorca, choć klasa kompozytorska Pana Budkowego wciąż ta sama. Tytułowa piosenka przeurocza. Lekka, szarmancka, no i z tym jedynym w swoim rodzaju feelingiem lidera Budki. Z zamkniętymi oczyma słuchacz wie, że to on. Nikt inny w tym gatunku nie miał "takiego" błysku i "tej" swobody. Świetne, choć to też nie dla Slayer'owców.
- Tańcz, Choćby Płonął Świat

BUDKA SUFLERA - "Za Ostatni Grosz" - (1982) - moje pokolenie uwielbiało ten album. Tytuł, projekt graficzny okładki, jak i sam przeznaczony dla tego produktu papier, idealnie odzwierciedlały miernotę czasów PRL. Klimat końca Stanu Wojennego, pustki na sklepowych półkach, szare ulice, brak perspektyw na godną egzystencję... Wszystko to słyszało się w tych piosenkach. Piosenkach, które ku przewrotności zagrano na dużym luzie. Budka miała fajny dystans do otaczającej nas rzeczywistości, choć w tekstach biła prostym przekazem, śląc trafne refleksje i spostrzeżenia. Młodsze pokolenie może słuchać obecnie tego tylko pod kątem klasy kompozytorskiej oraz bezbłędnego wykonania, natomiast grzybki z okolic mego rocznika poczują właściwy zapach tamtych kwiatów, wspomną wówczas panującą modę, fryzury, ale i zaniedbane kamienice, wyboiste chodniki, plus ocet i musztardę jako najważniejszy produkt wszystkich spożywczaków, bo w sklepach "minsnych" tylko gołe haki i niezliczone metraże wolnej przestrzeni.
- Nie Taki Znów Wolny

ANNA JANTAR - "Anna Jantar" - (1980) - czwarty w dorobku i jednocześnie ostatni album Poznanianki, z jakże symboliczną piosenką, zamykającą całą jej karierę. Piosenkę w nuty zaopatrzył Romuald Lipko, a akompaniującą sekcję stanowiła Budka Suflera. Pan Romuald dostarczył Ani Jantar dwie piosenki, jedną Zbigniew Hołdys, oprócz nich pojawiło się jeszcze kilku innych kompozytorów, w tym były wybranek serca piosenkarki, Jarosław Kukulski. Wówczas ich związek mocno się posypał, pomimo iż legalnie trwał. Podobno Anna Jantar po powrocie z USA miała przerwać tę nić, jednak z racji przebiegu zdarzeń, nie zdążyło do tego dojść.
- Nic Nie Może Wiecznie Trwać

URSZULA - "Urszula" - (1983) - uroczy solowy debiut Urszuli Kasprzak. Ulki dźwigającej skojarzeniowe nazwisko z marką znanych radiomagnetofonów. W tamtym czasie płyta wydawała się bardzo nowoczesna, dziś jednak trąci myszką, ale posłuchać wciąż miło. Bardzo lubię "Dmuchawce, Latawce, Wiatr", lecz wiem, że są zbyt oklepane, by nadać w audycji autorskiej, przez to wybrałem "Totalną Hipnozę". Przyznam, nie wracam do nagrań Urszuli zbyt często, i pewnie, gdyby nie śmierć Romualda Lipko, nie sięgnąłbym po tę płytę jeszcze długo długo.
- Totalna Hipnoza

DIE PUHDYS - "Die Puhdys" - (1974) - genialny debiut najlepszych rockowych wymiataczy z NRD. Granie w duchu Deep Purple oraz Uriah Heep - bez cienia przesady. Prezentowałem album już w odległej przeszłości, jednak ze starego kompaktu. Brzydko wydanego, przez co nigdy nie odczuwałem satysfakcji z jego posiadania. Teraz nareszcie mam dwa pierwsze Puhdysy w bardzo ładnych, choć na swój sposób skromnych edycjach. Wraz z trzema innymi, późniejszymi albumami. Pięciopak "Original Album Classics" nie zawiera bogatych książeczek, żadnych opisów, tekstów utworów, itp., natomiast ów niedostatki rekompensują wierne repliki okładek analogowych płyt. Zgadzają się proporcje na awersach i rewersach kopert, nie ma żadnych doczepionych ramek czy innych niepotrzebnych udziwnień. Cieszę się, nareszcie mam te płyty w okładkach zasługujących na szacunek względem wartości samej muzyki. Dlatego rozumiecie Szanowni Państwo, dlaczego musiałem to sobie - a raczej Wam - zagrać.
- Vorn Ist Das Licht
- Von Der Liebe Ein Lied
- Türen Öffnen Sich Zur Stadt
- Ikarus

BLACK SABBATH - "Black Sabbath" - (1970) - niebawem nowy solowy Ozzy, więc kartka z kalendarza, i poszło z pierwszych Sabbathów. Co prawda, nie ich numer, a cover psychodelików z Crow, ale to i tak od lat utrwalony w mentalności fanów Sabbs BlackSabbath'owy przebój. I ja też go tak traktuję. Genialna nierdzewna blacha, ściany się trzęsą, a Ozzy zapytuje: "w twoich oczach widzę zło, czy nie pragnęłabyś ujrzeć mnie martwym?".
- Evil Woman - {Crow cover}

SPOOKY TOOTH - "Spooky Two" - (1969) - drugi LP ekipy Mike'a Harrisona, z ich najlepszym kawałkiem "Evil Woman" -
"diabeł cię wzywa zła kobieto". Poszło wczoraj po żeńskich upiorach, choć kobiety to zazwyczaj piękne istoty. 
- Evil Woman


OSMI PUTNIK - "Drage Sestre Moje... Nije Isto Bubanj I Harmonika" - (1988) - dzisiejsi Chorwaci, a ówcześni heavy metalowi Jugosłowianie, z ich trzeciego albumu. Drugi lepszy, i mam go na tym samym CD. Zagram innym razem.
Na dobranoc wyemitowałem fajny kawałek, będący hołdem dla klasyków rocka, stąd cytaty z dzieł Deep Purple, AC/DC, Bon Jovi, Led Zeppelin oraz kilku innych. Do usłyszenia ...
- Mješano Meso







Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"



Carlos na nowym Nicku Cave'ie
Syncio zapewnia, iż to jego ulubione legowisko
Poznań minionej soboty

Plakaty na odwołany koncert Budki wciąż wiszą