niedziela, 23 lutego 2020

kocia muzyka

Podoba mi się przepis wdrożony niedawno do piłkarskiej Ekstraklasy, o jednym przymusowym polskim młodzieżowcu na boisku. Pozwala to na ogranie się juniorskiego narybku ze starszymi, ponadto rodzi nadzieje na wyłowienie młodych talentów, którzy zamiast kisić ławę, bądź biegać po boiskach trzeciej lub czwartej ligi, otrzymują możliwość uczenia się od najlepszych. I często od tych "najlepszych" bywają lepsi. I nie ma, że gdy dochodzi do zmian, to ściąga się takiego żółtodzioba, ładując w jego miejsce kolejnego wygę. O nie, młodzieżowiec za młodzieżowca. Tak więc, zawsze na rezerwowej ławie musi być odpowiedni zapas. Dzięki temu juniorstwo ogrywa się z seniorstwem, jak równy z równym. I taki sam przymus wprowadziłbym również do komercyjnego handlu - szczególnie odzieżowego. Tam panuje największa nierówność, a wręcz dyskryminacja. Bo oto jestem po sobotnim nalocie na kilka obuwniczych i odzieżowych sektorów. W tych pierwszych, działy męskiego obuwia przypominają raczej stoiska chłopięce, z paputkami od rozmiarów 40 do 45. Przy czym, nawet okazjonalne wtręty numerów 46, to przecież nadal dziecinada. Dzisiejsze 46 to w dawnej socjalistycznej rozmiarówce, coś pomiędzy 44 a 45. Czyli wielkość stopy, jaką miałem jeszcze w okresie dojrzewania. Podobnie bywa we wszystkich ubraniowych ha-en-emach, ce-und-a, mohitach, i tym podobnych. Wszędzie haków, wieszaków, półek i półeczek na ciasno poobwieszane, lecz działy dla mężczyzn preferują filigranowe eski, emki, elki, góra iks-elki. I tylko patrzeć, jak same wcięte chudzinki przeplatają bioderka w szykowne szmatki, do których kreacji dokupują równie "zamaszyste" pantofelki - i oto obraz szablonowego mężczyzny. Zaczynam rozumieć, dlaczego tyle u nas landroverów czy innych jeepów, a także, skąd moda na gym-fizyczną edukację. Konkludując, wnoszę postulat o równe traktowanie. Niech będzie jak w dawnym NRD, w którym nieważne, czy komuś natura dała stópkę 38, czy słuszną szkitę 50 (ja mam 48), cena zawsze dla wszystkich jednakowa. Jak widać, socjalizm niekiedy miewał ludzką twarz.
Zatrzymam jeszcze Szanownych Państwa przy handlu, bo oto kolejny polski przewał, jaki nie po raz pierwszy uwidocznił się w naszym muzycznym przemyśle. Sprawa dotyczy najnowszego Ozzy'ego Osbourne'a - albumu "Ordinary Man". Inna sprawa, jaki tam z Ozzy'ego man "ordinary"? Artystów właśnie kochamy za to, iż nie są żadnymi "ordinary". Na polskim poletku różnica w cenie CD, pomiędzy standard edition (44,99 zł) a wersją deluxe (79,99 zł), wynosi 35 zł, podczas, gdy w sąsiednich Niemczech, w zależności od sieci, mówimy o kwocie od 2 do 3 €. Ktoś tu kogoś rąbie na kasie. I nie po raz pierwszy. Nasi dystrybutorzy zazwyczaj dotąd specjalizowali się w przewałach na wielopłytowych boxach, a że te obecnie już u nas niemal nie funkcjonują, wzięli się za płotki.

Film "Zenek" zanotował frekwencyjną porażkę, co niezwykle mnie pobudowało. Jasno widać, że blamaż z produkcją "Smoleńsk", niczego nie nauczył włodarzy z TVP. Pan Kurski po raz kolejny przekroczył rubikon dobrego smaku, lecz jak zawsze może liczyć na kolejną szansę. 

Wsłuchałem się w przewodnią piosenkę do dwudziestego piątego Jamesa Bonda, którą zaśpiewała szalenie popularna, młodziutka Billie Eilish. Kawałek "No Time To Die" całkiem niezły. Stawiam mu nawet uczciwe "może być". Namiętny, w rozpoznawalnej bondowsko-aranżacyjnej estetyce, jednak chyba coś za bardzo zasępiony. Dawniejsze Bond-songi charakteryzowała pełnia rozmachu, niejednokrotnie orkiestrowego, a ich melodie sugestywnie wbijały widza w sensacyjny tok filmu. Tymczasem, "No Time To Die" senne coś, bez powera, choć w rzeczy samej podtrzymuję, ładne. Zmieniają się czasy, zmienia się odbiorca, jego zapotrzebowanie na sztukę, i ja to rozumiem. Ale dla równowagi, posłuchajcie proszę Kochani Bond'owskich tematów, z udziałem choćby Shirley Bassey, Gladys Knight czy Matta Monro.

Z oryginalnych Ramones nie żyją już Joey, Johnny oraz Dee Dee, ale wciąż ma się nieźle perkusista Marky. I proszę sobie wyobrazić, wraz z początkiem wakacji wystąpi on w naszym Poznaniu. Stanie się to 1 lipca, w klubie "u Bazyla". Marky zagra ze swoim zespołem Marky Ramone's Blitzkrieg. Co prawda, punk-fanem nie byłem i nadal nie jestem, ale w sumie, dlaczego nie. 

Dzisiaj o 22.00 na 98,6 FM Poznań dużo kociej muzyki. Wszak miniony poniedziałek był ich dniem. Do usłyszenia ...







Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"