sobota, 18 marca 2023

crime scene

Od wczoraj słucham najnowszych RPWL, albumu "Crime Scene", i rozgryzam cały ten kryminalistyczny wbity w niego temat. Tym razem nie musiałem płyty kupować (choć raz się udało!), skapnął mi się od Piotra 'nie tylko maszyny są naszą pasją' egzemplarz promo, czego powodem czuję się znaczniej umotywowany, by niczego nie przeoczyć. A zacznę od zapowiedzi koncertu, bo wiecie moi Drodzy, że w sobotę 15 kwietnia, wydarzy się w Suchym Lesie kolejny ich w naszym kraju show? Nie pozwolę nikomu wydarzenia przeoczyć, będę nękał radiem i blogiem.

Spójrzmy na albumową okładkę. A ta sporządzona niemal tuż po makabrycznym mordzie. Właśnie dłoń kryminologa ustawia tabliczkę nr 6 przy leżącej na drodze siekierze, a gdzieś z zamglonej oddali dochodzą światła policyjnych wozów i jeszcze jakieś równie niewyraźne kontury stróżów prawa.
Z zawartych tu sześciu utworów wyłania się kilka brutalnych aktów. Posmak zbrodni uczepia się każdej nuty, tym samym wchodzimy wgłąb ciemnej strony ludzkiej duszy. Na trzy kwadranse rozsiada się przemoc, opętanie i śmierć, ale też wspaniała do tego muzyka. Spodziewana PinkFloyd'owska aura, niekiedy Coldplay'owa melodyka, co też PeterGabriel'owska dramaturgia. Oczywiście RPWL rządzą się stylistyczną autonomią, więc wszelkie próby porównań chybione. Mają z tym wyraźny problem szufladkujący muzykę krytycy i niech im ziemia... Jednymi słowy, dużo interesujących, nierzadko porywających melodii, w które wbite fantastyczne solówki Kalle'ego Wallnera, jednak pochwalić trzeba cały team, bo przecież nowy basista, monachijczyk Markus Grützner, wali lub delikatnie pulsuje czterema strunami po dreszcze.
Wątek zbrodniczy nieźle przystaje licu RPWL, którzy zawsze poszukiwali ciekawych tematów, stroniąc od zawracania mandoliny kwiatkami czy innymi botanicznymi cudami. Tematykę przestępczości wcale grupie nie musiały podsuwać bogate akta kryminalistyki, wystarczył splot paru ostatnich wydarzeń i mamy fest płytę. Spójrzmy, jakich zmian dokonała w nas długa fala niedawnej pandemii, co robią z nami social media, jak wykrzywiają nasze charaktery polityka i politycy, ale też przy braku czasu rodziców, jak ich pociechy wychowuje ulica.
Otwierające album, czystej miary prog, ośmiominutowe "Victim Of Desire", podsuwa wgląd do psychiki seryjnego mordercy: "... proszę, złap moją duszę i zabierz do rzeki naszego życia. Leć tęgo i pozostaw za sobą najmroczniejsze sny".
Nikrofiliczne "Red Rose" dotyczy niejakiego Carla Tanzlera, radiologa żyjącego przez kilka lat ze zwłokami. Sprawa z lat trzydziestych ubiegłego stulecia, o facecie kochającym się z rozkładającymi ciałami.
"A Cold Spring Day In '22" dotyka tragedii z Hinterkaifeck. Zimny, wiosenny dzień 1922 roku, z historią morderstwa całej rodziny, w tym dwojga małych dzieci.
"Life In A Cage" rozpoczyna coś na modłę bicia serca, a z liryki płynie, iż nie uciekniesz od tego, kim jesteś. Bo, jeśli zagościło w tobie zło, jest zamknięte: "... życie w klatce, nie mogę już latać".
Blisko 13-minutowe i najdłuższe w zestawie "King Of The World", to eksploracji zła ciąg dalszy. Wielu z nas wierzy w bycie królami życia, a w rzeczywistości nic z tego.
No i finał, blisko 8-minutowe "Another Life Beyond Control" - numer o szanowanej w swoim mieście osobie, człowieku, który okazał się kanibalem.
Zanosi się na koncert z dreszczykiem, a że Suchy Las stoi zaułkiem Poznania, wszystko może zdarzyć się.

a.m. 

P.S. Dzięki Piotrze 'nie tylko maszyny są naszą pasją' za tę oraz parę innych muzycznych niespodzianek.



"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl

 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"