wtorek, 28 marca 2023

jad wio

Znowu napadało śniegu. Tego cholernego śniegu. Nie daje się zima przepędzić. Podobno wróciła tylko na chwilę, ale to i tak za długo. Nie dotopiliśmy Marzanny, więc szwenda się bez celu i wyzłośliwia Wiośnie. Powróciła też czapa, rękawice i najcieplejszy boa dwumetrowy szal. Mam taki. Dostałem przed laty od Teściowej. Z początku nie bardzo mnie zachwycił, lecz z upływem czasu ...

Jeżdżący po nocach na drugiej taryfie stary punkol Taksówkarz, Obywatel Zielarz, na tydzień wypożyczył mi do posłuchania nowofalowo/goth/postpunkowych, uroczo anachronicznych, a przynależnie żabojadzich Jad Wio (fonetycznie zdają się, jako: "żad wijo"). Ktoś kojarzy? Ponoć w 1988 roku ekipa wystąpiła na warszawskiej Marchewce. Festiwalu, na którego scenie gościli m.in. Clan Of Xymox, New Model Army i te nasze Armio-Kulty też. Przyznam, coś mnie ominęło, zupełnie nie kojarzę, nie pamiętam. Ani z prasy, ani też płytowych giełd.
Całkiem ciekawe granie, pomimo iż dalekie od mojej krainy marzeń i snów. A że lubię poznawać, dlaczego by nie. Maciek tak mi ostatnio o nich naopowiadał, jak gdyby byli potęgą, którą wstydliwie przegapiłem jedynie ja. Celem eksploracji tematu sięgnąłem więc po papierowe księgi, a w nich o grupie ni słowem. Po chwili wszedłem do sieci, spodziewając się informacyjnego zalewu, a tu znowu lipa. Najszybciej łapska powyciągały bolidy strumieniowe, wszystkie te opylające widmo płyty. Z uśmiechu Empiku, zaraz jako od pierwszych, wyłonił się wybłyszczony słonecznymi promieniami złoty kieł chytrości. W ich ofercie trzy empetrójkowe albumy, po cztery i pół dychy każdy. Mają tupet skur****. Ciekawe, ile z tego dla Jad Wio.
Słucham więc sobie nieco ponad półgodzinnego Jad Wio "Fleur De Metal" i jest nostalgicznie. Tytuł zmyła, nie ma tu żadnego metalu, gdyby komuś uśmiech zmiotło na myśl o kolejnym dyskretnym szczęku blach. Na niemal całości rozgościł się klimatyczny, spowolniony, leniwy rock (wyjątkiem rozgniewane "S.O.S. Mesdemoiselles" oraz zadziorne "Le Beatnik De L'Espace"), czasem wzbogacany orkiestracjami z syntezatorów, fletem bądź innymi hipnotycznymi przyprawami. No i ciekawy, psychodeliczny wokalista, kompletnie oderwany od codziennego znoju. Po trzech/czterech numerach załapałem, iż budzi we mnie skojarzenia z Amandą Lear.
Kręci się więc ta muza z japońskiego kompaktu, nadrabiam stracony czas i myślę sobie: fajnie, że ten świat wciąż nie ma końca.
Obywatelu Zielarz, odkrywco, chapeau bas.

a.m.


"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl

 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"