czwartek, 16 maja 2019

DUSTIN ARBUCKLE AND THE DAMNATIONS - środa 15 V 2019, klub "Blue Note", Poznań, godz. 20.00

Właśnie wróciłem z koncertu fajnego zespołu - Dustin Arbuckle And The Damnations.
Jankesi dysponują szerokoobiektywną paletą dźwięków, z przechyłem na zakorzenionego w amerykańskich tradycjach rocka, włączając w niego wszystko co smakowite. Jest więc blues, country, roots, rock'n'roll, rockabilly, nutka retro, funku, a nawet gdzieś pomiędzy wierszami mignął nam fajny kawałek ska, którego tytułu nie pomnę. I jeszcze przedstawionych na zdjęciu sidików nie posłuchałem, a już z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że na obu brakuje tego chwytliwego numeru.
Ci czterej faceci, z każdą kolejną minutą zyskiwali we mnie coraz więcej sympatii. W pierwszej części zagrali fajnie, lecz po przerwie dużo odważniej, a jednocześnie żywiołowiej.
Dustin Arbuckle nieźle śpiewa, ale jeszcze lepiej gra na harmonijce. Gitarzysta zaś bluesuje na jazzowym pudle, perkusista nie komplikuje sobie życia, a niekiedy nawet pulsuje z kapką nonszalancji, choć wyglądem przypomina typowego truckersa. Natomiast basista to jedyny muzyk, którego twarz nie zgadza mi się w konfrontacji z okładką najnowszej epki. Widać musiało tu nastąpić jakieś rychłe przetasowanie składu. Reasumując tego ostatniego, rozstawiony po prawej stronie bluenote'owej sceny długowłosy czterostrunowy wioślarz, też zagrał więcej niż przyzwoicie.
I być może, poza miłym koncertem oraz co pewien czas naznaczaną niezłą polszczyzną lidera, który to z wyedukowanym akcentem wiele razy słał ukłony, ze słownym dopiskiem "dziękuję bardzo", nie byłoby nic zaskakującego, gdyby...! No właśnie, gdyby na bis nie poszło w polskojęzycznej wersji !!! "Kiedy Byłem Małym Chłopcem" - z rep. Breakout. Błyskawicznie nastąpiło miłe poruszenie, a jednocześnie jeszcze bardziej ożywiła się siedząca przy stoliczkach publika, która cały koncert przeżywała w szachowych warunkach, tylko niekiedy poklaskując, bądź nie zawsze w rytm tupiąc stopami. Wszyscy ekspresyjną wersją hitu Tadeusza Nalepy byliśmy nieźle zaskoczeni. Bo to tak, jak gdyby na nowojorskim Times Square polski baca popróbował pasać owce. Z tym, że Dustinowi i jego "Potępieńcom" wszystko poszło jak po maśle.
Kwartet pokazał dużo jakości, czując przysłowiowego bluesa niczym sztangista, który powierzone mu żelastwo podnosi z lekkością piórka. I o to chodzi.
Pomyśleć tylko, że jeszcze przed circa dwoma tygodniami nie miałem bladego pojęcia o istnieniu tego zespołu. Życie pełne niespodzianek, i co widać, niekiedy przyjemnych.
Wczoraj genialny występ Wille And The Bandits, dzisiaj klasowi Dustin Arbuckle And The Damnations, aż chce się krzyknąć: chwilo trwaj!

P.S. Dzięki Korfantemu za super towarzystwo, a Agencji Ranus za oba koncerty.




Andrzej Masłowski
 

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"



Na ok. dwadzieścia minut przed koncertem w klubie było jeszcze pustawo.