W styczniu 2014 roku zaprezentowałem Słuchaczom kącik muzyki spod okładek płyt Roslava Szaybo. W Polsce nazwiska odmieniamy, jednak Pan Roslav, choć Polak z krwi i kości, znaczną część życia spędził w USA, pozwolą zatem Szanowni Państwo, że będę nazwisko Pana Roslava zapisywać "Szaybo", a imię, zamiast Rosław, Roslav.
Nie pamiętam, czy ów kącik przypadł słuchającym do gustu, niemniej ja sam poczułem pewne spełnienie. Zawsze podziwiałem tworzoną sztukę przez tego urodzonego w Poznaniu Artystę, a na dodatek jako młodzieniec wziąłem udział w wernisażu jego prac (początek lat 80-tych), do którego wówczas doszło w jednym z zaułków przy ul. Wielkiej. A więc, w jednej z bocznych naw poznańskiego Starego Rynku.
Nie znam się na sztuce rysowanej, ni malowanej, więc nie potrafię fachowo zrecenzować prac Pana Roslava, jednak od zawsze zachwycały mnie w jego twórczości polot i fantazja, w tym charakterystyczna dla jego stylu gra cieniami, jak też zabawa geometrią. Przyznam, iż sporo jego wybornych okładek nie posiadam, ponieważ w wielu przypadkach były one opakowaniami dla nieinteresującej mnie muzyki. Stąd nie posiadam w domowej płytotece takich "Astigmatic" Komedy lub "siódemki" Soft Machine. Nigdy nie czułem tego typu muzyki, więc byłoby z mojej strony intencjonalną nieszczerością chomikowanie takich albumów.
Ale nawet nie posiadając w kolekcji wielu namalowanych przez Szaybo perełek, zapamiętałem niejedną z nich. I myślę tu także o płodach, o których nie podpowie nam teoretycznie wszystko wiedzący internet. Na wspomnianej wystawie, poza projektami graficznymi do płyt Judas Priest lub Carlosa Santany, pojawiło się też sporo prac z reprodukcjami albumowych okładek do muzyki klasycznej. Gdzieś w mej pamięci wciąż przesiadują stworzone przez niego grafiki do dzieł Piotra Czajkowskiego czy Jana Sebastiana Bacha.
Oczywiście najbardziej spektakularną pracą Szaybo bezapelacyjnie stoi cover design do albumu Judas Priest "British Steel". I choć Dżudasom Szaybo spłodził jeszcze kilka innych okładek, to właśnie ta jedna, z żyletką ściskaną w czyjeś prawej dłoni, stała się symbolem grupy, jak też najbardziej rozpoznawalną okładkową twarzą dla całego heavy metalu.
Każdy zapewne zna historię powstania obwoluty dla fantastycznego "British Steel", jednak gdyby czasem... - może przypomnę. Otóż pewnego razu, któryś z muzyków Judas Priest - a w pamięci coś mi świta, iż był nim sam Rob Halford - spotkał się on z Szaybo w pewnej restauracji, celem omówienia okładki do właśnie powstającego albumu. Halford po przedstawieniu muzycznego konceptu, poprosił mistrza o przyjęcie zlecenia. Legenda głosi, iż Szaybo niemal od ręki sięgnął po serwetkę, wyciągnął mazak, i rachu ciachu naszkicował pierwszą skojarzeniową myśl. Halford był nią zachwycony, a gdy zobaczył niebawem dopracowany w ostrości i kolorach projekt, padł na kolana. Po krótkim czasie padliśmy i my. I to tylko jedna, w krótkim zarysie historia, a zapewne wiele podobnych musiałoby nas równie zaintrygować. Szczególnie, gdy przyjrzymy się pozostałym fantastycznym pracom Szaybo.
Pan Roslav właśnie zmarł - przeczytałem przed kilkoma godzinami. Ponoć w Warszawie, gdzie ostatnio zamieszkiwał, i gdzie leczył nowotworową chorobę płuc.
Za przyczynkiem tej niewesołej wieści wyciągnąłem z półek kilkanaście płyt z grafikami Pana Roslava, i właśnie teraz je sobie oglądam, jednocześnie słuchając spod ich objęć zapisanej tam muzyki.
Panie Roslavie, liczę, że pamięć o Panu trwać będzie wiecznie, i że ktoś napisze o Panu stosowną książkę, a jakiś inny klimaciarz zwerbuje środki na nakręcenie, najlepiej w pakiecie fabularnego oraz dokumentalnego filmu. Ponadto żywię nadzieję, że o Pańskiej twórczości będzie się mawiać z podobnym pietyzmem, co o zmarłym przed kilkunastoma laty Zdzisławie Beksińskim.
Dziękuję za wszystkie pozostawione dobra, a teraz brnij do świata lepszego...
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
Nie pamiętam, czy ów kącik przypadł słuchającym do gustu, niemniej ja sam poczułem pewne spełnienie. Zawsze podziwiałem tworzoną sztukę przez tego urodzonego w Poznaniu Artystę, a na dodatek jako młodzieniec wziąłem udział w wernisażu jego prac (początek lat 80-tych), do którego wówczas doszło w jednym z zaułków przy ul. Wielkiej. A więc, w jednej z bocznych naw poznańskiego Starego Rynku.
Nie znam się na sztuce rysowanej, ni malowanej, więc nie potrafię fachowo zrecenzować prac Pana Roslava, jednak od zawsze zachwycały mnie w jego twórczości polot i fantazja, w tym charakterystyczna dla jego stylu gra cieniami, jak też zabawa geometrią. Przyznam, iż sporo jego wybornych okładek nie posiadam, ponieważ w wielu przypadkach były one opakowaniami dla nieinteresującej mnie muzyki. Stąd nie posiadam w domowej płytotece takich "Astigmatic" Komedy lub "siódemki" Soft Machine. Nigdy nie czułem tego typu muzyki, więc byłoby z mojej strony intencjonalną nieszczerością chomikowanie takich albumów.
Ale nawet nie posiadając w kolekcji wielu namalowanych przez Szaybo perełek, zapamiętałem niejedną z nich. I myślę tu także o płodach, o których nie podpowie nam teoretycznie wszystko wiedzący internet. Na wspomnianej wystawie, poza projektami graficznymi do płyt Judas Priest lub Carlosa Santany, pojawiło się też sporo prac z reprodukcjami albumowych okładek do muzyki klasycznej. Gdzieś w mej pamięci wciąż przesiadują stworzone przez niego grafiki do dzieł Piotra Czajkowskiego czy Jana Sebastiana Bacha.
Oczywiście najbardziej spektakularną pracą Szaybo bezapelacyjnie stoi cover design do albumu Judas Priest "British Steel". I choć Dżudasom Szaybo spłodził jeszcze kilka innych okładek, to właśnie ta jedna, z żyletką ściskaną w czyjeś prawej dłoni, stała się symbolem grupy, jak też najbardziej rozpoznawalną okładkową twarzą dla całego heavy metalu.
Każdy zapewne zna historię powstania obwoluty dla fantastycznego "British Steel", jednak gdyby czasem... - może przypomnę. Otóż pewnego razu, któryś z muzyków Judas Priest - a w pamięci coś mi świta, iż był nim sam Rob Halford - spotkał się on z Szaybo w pewnej restauracji, celem omówienia okładki do właśnie powstającego albumu. Halford po przedstawieniu muzycznego konceptu, poprosił mistrza o przyjęcie zlecenia. Legenda głosi, iż Szaybo niemal od ręki sięgnął po serwetkę, wyciągnął mazak, i rachu ciachu naszkicował pierwszą skojarzeniową myśl. Halford był nią zachwycony, a gdy zobaczył niebawem dopracowany w ostrości i kolorach projekt, padł na kolana. Po krótkim czasie padliśmy i my. I to tylko jedna, w krótkim zarysie historia, a zapewne wiele podobnych musiałoby nas równie zaintrygować. Szczególnie, gdy przyjrzymy się pozostałym fantastycznym pracom Szaybo.
Pan Roslav właśnie zmarł - przeczytałem przed kilkoma godzinami. Ponoć w Warszawie, gdzie ostatnio zamieszkiwał, i gdzie leczył nowotworową chorobę płuc.
Za przyczynkiem tej niewesołej wieści wyciągnąłem z półek kilkanaście płyt z grafikami Pana Roslava, i właśnie teraz je sobie oglądam, jednocześnie słuchając spod ich objęć zapisanej tam muzyki.
Panie Roslavie, liczę, że pamięć o Panu trwać będzie wiecznie, i że ktoś napisze o Panu stosowną książkę, a jakiś inny klimaciarz zwerbuje środki na nakręcenie, najlepiej w pakiecie fabularnego oraz dokumentalnego filmu. Ponadto żywię nadzieję, że o Pańskiej twórczości będzie się mawiać z podobnym pietyzmem, co o zmarłym przed kilkunastoma laty Zdzisławie Beksińskim.
Dziękuję za wszystkie pozostawione dobra, a teraz brnij do świata lepszego...
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"