Zapytał mnie ostatnio nasz dobry wspólny znajomy, co Słuchacze lub znajomi, sądzą o najnowszych Floydach? Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że większość z nich się najzwyczajniej jak to bywa w naszym ludowym zwyczaju czepia. O co? A o wszystko. Zastanawiam się zatem, czego ci po "The Endless River" oczekiwali?. Może rapu, albo jeszcze czegoś gorszego. Chociaż nie, to niemożliwe, przecież nie ma niczego gorszego.
Gdyby jednak Gilmour z Masonem w jakimś sobie wiadomym celu poeksperymentowali, dopiero by było. Odezwałoby się bractwo, że naruszyli dobre imię Ricka Wrighta, że zburzyli legendę, i te pe, i te de ....... Gdzie bracie nie skręcisz, zawsze będzie źle. Bo to już nie to samo co "Wish You Were Here" czy "Dark Side..." - często zewsząd słyszę. Czyli Panie Gilmour, jeśli nie masz pan w kieszeni atutowego asa w postaci "Ciemnej Strony Księżyca 2", to nie wychodź pan w ogóle z łóżka, tylko tam gnij po wsze czasy, bo durny "fan" się obruszy. Jemu nazwa Pink Floyd kojarzy się tylko z trzema, góra czterema albumami i wszystko co wystaje poza szablon, to won.
Dlatego jak słyszę te wszystkie zawodzenia i majaczenia, mam po prostu ochotę opuścić "zacne" grono i udać się na koniec świata, byle tylko nie słuchać tych smutaśnych wynurzeń.
Najlepsze jest to, że większość z nich, do tej pory jeszcze nie kupiła tej płyty (i zapewne nie kupi, dopóki im jakiś zdesperowany sklep jej nie przeceni na siedemnaście pięćdziesiąt), tylko po łebkach zarzuciła kilka fragmentów z jakiś złodziejskich spotyfajfusów i deezerów. I jak tacy w ogóle mają prawo się wypowiadać? Ale czy nie wiecie Państwo, że zawsze najwięcej szczekają najbardziej tchórzliwe psy? To są takie menty, które do wyborów też nie pójdą, ale zawsze mają najwięcej do powiedzenia. O pardon, do wykrzyczenia. I choć nauczyłem się dzielić takich wszystkowiedzących przez trzy, to jednak irytuje mnie, że ci mają nadal duży wpływ na innych i nieźle mieszają na tym świecie. Wywołując złą energię. A zło zawsze się lepiej wchłania. Dlatego, nie dajcie się, jeśli ja Państwu mówię, że nowi Pink Floyd, U2 czy Simple Minds są znakomici, to znaczy, że są!. A tamci byle co jedzą i byle co gadają. Serio!
P.S. Nie dalej jak wczoraj, posłałem moją recenzję płyty Pink Floyd do magazynu "Audio Video" (będzie w numerze grudniowym), po czym napisał do mnie redaktor naczelny, że się ze mną zgadza i cieszy go, że tak pozytywnie oceniłem ten album, bo jemu też się podoba, a bał się, że mogę go objechać. Co czasem mi się przydarza.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP