AC/DC
"Rock Or Bust" - (SONY MUSIC) -
***1/2
W nieciekawych okolicznościach przyszło grupie wydać najnowszą płytę. Nie dość, że Malcolma Younga kilka miesięcy wcześniej dopadł udar mózgu, w konsekwencji którego następuje u niego znaczne obniżenie sprawności umysłowej, to jeszcze Phil Rudd został uwikłany w podejrzenia o nakłanianie do zabójstwa, z którego wydaje się zostać jednak ostatecznie oczyszczonym.
Przez problemy zdrowotne Malcolma, AC/DC stało się kwartetem, a jego obowiązki jako gitarzysty rytmicznego, przejął na zasadach gościnnych, bratanek Stevie.
I jak tu promować album, jak planować koncerty? Okazuje się, że to co załamałoby większość drużyn, dla AC/DC nie stanowi żadnego problemu. Płyta sprzedaje się znakomicie, zaplanowane koncerty są w zasadzie na wyprzedaniu, bądź już się wyprzedały, a w pilotażowych teledyskach w zamian za Phila Rudda, zasiadł bębniarz Bob Richards.
Jaki jest więc "Rock Or Bust"? Jak na longplay, bardzo krótki - ledwie nieco ponad półgodziny, z jedenastoma średnio trzyminutowymi metalurgicznymi rock'n'rollami, często o bluesujących odcieniach. Czyli typowo, jak to zawsze u AC/DC. Ktoś kiedyś powiedział, że każda ich płyta jest taka sama, tylko zmieniają się ich okładki. Mógłbym się nawet z tym zgodzić, jednak zauważam różnicę pomiędzy genialną "Back In Black", a już nie tak armatnimi "For Those About To Rock - We Salute You" czy "Blow Up Your Video", choć i na tamtych nie brakuje rzecz jasna przynajmniej kilku fantastycznych numerów, wcale nie gorszych (ale i nie lepszych) jak na wydanym właśnie "Rock Or Bust". Płycie, której na pewno daleko do wspomnianej "Back in Black" czy także arcy-przebojowej "The Razors Edge" (że epoki Bona Scotta w ogóle tutaj nie tykam), ale na pewno pełnej wigoru i niezbadanej energii, że o ilość natężenia decybeli także martwić się nie należy. Bo jeśli ktoś szuka półgodzinnego przyjemnego hałasu, jako odtrutkę na szarzyznę dnia codziennego, to całość z "Rock Or Bust" można śmiało wypisywać na medycznych receptach dla wszystkich niedopieszczonych tego świata.
Być może trudno wyróżnić tutaj którykolwiek z utworów jako szczególny, albowiem niemal wszystkie są do siebie bezczelnie podobne, ale chyba tak właśnie miało być. Identycznie wyskandowane refreny, gitarowe riffy i solówki do bólu przewidywalne - ale to jest właśnie rock'n'roll. Siła prostoty i nieuwikłanego w szarady przekazu. Tak grają AC/DC i nie przejmują się niczym od dobrych czterdziestu lat. I daj im Panie Boże sił i zdrowia, by tak było nadal.
Najlepsze numery? Jak dla mnie: "Rock Or Bust", "Play Ball", "Rock The Blues Away", "Got Some Rock & Roll Thunder", "Baptism By Fire" oraz "Sweet Candy".
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP