piątek, 5 sierpnia 2022

"a oni dalej grzeszą, dobry boże!" + "pracownik miesiąca"

Na obecny w kanikule słońca czas, dwie francuskie komedie. Jedna nawet z 'pożytecznym' zakończeniem, druga zdecydowanie do gremialnego pośmiania, pomimo iż obie boki zrywać.
"A Oni Dalej Grzeszą, Dobry Boże!". Nie znałem poprzednich dwóch części, więc trafiłem od razu na trzecią, i jednocześnie, jak na pierwszą. Zwariowana rodzinka, o skłonnościach do rozwarstwiania, nad którą piecze trzyma Christian Clavier, teraz jako Claude, a w przeszłości choćby Asterix, bądź jeden z cudaków w "Goście, Goście". Już tylko jego obecność na ekranie gwarantuje dobrą zabawę. Przeróżne ambarasy doprowadzają do arcykomicznych sytuacji, a przecież, jak to we francuskim kinie, zawsze możemy liczyć na inteligentne dialogi, z pełnymi uszczypliwości wtrętami. Czyli czymś, co zapoczątkował Louis DeFunes, a teraz kontynuują kolejne pokolenia. De Funes bywał arystokratyczny, grubiański, acz o podłożu gruntownego wychowania i przykładności rodziny, do tego śmieszył nerwem plus fizjonomią, a to już cechy niełatwe do wyuczenia. Trzeba "to coś" w sobie mieć. Jednak zapewniam, że drobna tego nutka pobrzmiewa właśnie u Christiana Claviera, którego rola w tym filmie palce lizać.
Fabuła rozgrywa się wokół organizacji przyjęcia z racji 40-lecia pożycia małżeńskiego. I na szczęścia jego drodze nie dało się już porozrzucać więcej kłód. I znakomicie. Może być tylko zabawniej. A tu jeszcze problematyczni zięciowie plus pewien Niemiec - niby koneser sztuki. Czy on niczego nie zamąci? Zobaczcie Drodzy Państwo na własną rękę. My z Ziółkami boki zrywaliśmy.
Następnego dnia kolejna francuska dziesiąta muza, i kolejny film na ciepły sierpień '22. Inny nieco humor, a w dodatku z pointą. Ta szczególnie powinna przypaść do gustu dzisiejszym naprawiaczom świata. -- "Pracownik Miesiąca". Z tym, że ten "pracownik miesiąca" to żaden zwycięzca. Jest urzędnikiem państwowym, który podlega pod ministra zmuszonego odchudzić kadry w podlegających mu resortach. Wszystkim towarzyszom owego 'pracownika' udaje się uniknąć obostrzeń, tylko jemu każdy argument wypada z rąk. No i trzeba zgodzić się na finansową rekompensatę oraz przenieść na mniej satysfakcjonujące stanowisko. Ale nie te bierki z naszym bohaterem (w jego roli Jerome Commandeur). Nie godzi się on na zaproponowaną skromną odprawę (nieco ponad dwadzieścia tysięcy euro), więc wredna urzędniczka dobiera mu nieciekawą robotę w mało przyjaznym środowisku. Liczy na jego złamanie, tym samym na kolejny plus u ministra. Ale nic z tego, po zaproponowaniu ciut większej odprawy, nasz 'pracownik miesiąca' nie mięknie, zatem znowu otrzymuje nieciekawą, proporcjonalnie do zawzięcia urzędniczki gorszą posadę. Tym razem na Grenlandii, w mrozie, otoczeniu niebezpiecznych polarnych niedźwiedzi oraz mnogości ekstremalnych warunków. To powinno zmiękczyć każdego twardziela, lecz Vincent (bo tak ma na imię wysunięty na front tego filmu harpun) podczas tej misji zakochuje się w atrakcyjnej Szwedce, z którą pokonuje kolejne przeszkody rzucane przez nieustępliwą urzędniczkę. Różne zawodowe misje, w przeróżnych miejscach globu... aż docieramy do sedna. Vincent zostaje ojcem, a negocjacje na polu zawodowym dobijają ostatecznej odprawy pięćdziesięciu tysięcy euro, która to odprawa idzie na wolontariat opieki medycznej pewnego biednego kraju, w którym notabene szczęśliwie, acz w spartańskich warunkach, na świat poczyna się dziecko Vincenta.
Tu również sporo wartkich dialogów, ale i wyplenerowanych z różnych zakątków świata ciekawych okolic, co przede wszystkim ucieczka od nerwowego teledyskowego kina, amerykańskiego efekciarstwa, a nawet leciutka nawiewka od coraz bardziej zohydzonej poprawności. Ach, zapomniałbym, w epizodycznej roli - jako związkowiec - ponownie Christian Clavier. W rekompensacie jego skromnego tu obsadzenia atrakcyjne, 'kręcące' się wokół Vincenta istotki. Piękno w urodzie wcale nie szkodzi metryce. A nawet na odwrót. Ten film to udowadnia. Zarówno Szwedka, co i tyciu starsza, żmijka urzędniczka, wytworne. Francuzi w tej materii nigdy nie dają plamy.

a.m.