czwartek, 28 kwietnia 2022

w izbie pamięci

Odeszli, światowej sławy elektronik Klaus Schulze oraz basista Randy Rand - muzyk kalifornijskich hairmetalowych Autograph. Oboje w swoim fachu bezbłędni.

Schulze, choć kojarzony, czy to z wczesnych Tangerine Dream, czy np. Ash Ra Tempel, tak naprawdę najlepiej czuł się oswobodzony, gdy nagrywał pod własnym nazwiskiem, ewentualnie w przez niego wymyślonych kolaboracjach. W Polsce pod tym względem spodobał się choćby ze współpracy z Lisą Gerrard - wokalistką Dead Can Dance - ale i w czasach odleglejszych, kiedy objeżdżał światowe tury koncertowe z Rainerem Blossem. Pod tym względem pamiętne polskie koncerty z 1983 roku i zabliźniający tamte wydarzenia album "Dziękuję Poland".
Circa przed miesiącem na moim FM posłuchaliśmy suity "Shadows Of Ignorance" - z płyty "Dune", którą otrzymałem przed laty od mojego niedawno zmarłego kumpla. Kawał niesamowitej, działającej na zmysły muzyki, jakiej u Schulzego całe spowolnione bity.
Z kolei Randy Rand, był tak długo basistą w amerykańskich Autograph, jak tylko to było możliwe. Zarówno w złotych czasach pierwszych trzech płyt, co też późniejszych przejściach, pauzach, różnych perypetiach, aż wreszcie comebacku. Był z nimi od zawsze na zawsze. Randy kochał rockandrolla, ale też Harleye, w których zawodowo przez czas pewien także maczał się w smarach.
Kolejne dwie nieoszacowane straty. Takie z półki: trudno przyszło, łatwo poszło. A czas, nie odwracając się za siebie, właściwym tempem biegnie dalej.

a.m.