sobota, 8 czerwca 2019

OKTA LOGUE - 7 VI 2019, klub "Bi Nuu", Berlin - trasa "Runway Markings Tour 2019" + HELMUT NEWTON wystawa + SATURN

Wariaci - tak można powiedzieć o gościach, którzy wczoraj do Berlina pojechali nowiuśkim Porsche Panamera, i to na koncert niemal nieznanego u nas zespołu Okta Logue, podczas gdy równocześnie na Stadionie Olimpijskim występował Phil Collins. Aby było jasne, kocham Phila Collinsa i Piotrek "nie tylko maszyny są naszą pasją", także. Obaj mieliśmy jednak frajdę przeżywania show, z udziałem byłego perkusisty Genesis, gdy ten był jeszcze w ekstra formie. Choć, kto wie, może i nadal jest? Trzymaj się Phil, zdrowia! - kochamy Cię!!!
Tak się składa, że zarówno Piotrek, jak i ja, mamy kręćka na punkcie niemieckiego kwartetu Okta Logue. Gitarzysta, także po jednym na organach i perkusji, oraz śpiewający basista Benno Herz. Przy czym dodam, iż perkusista jest jego bratem. Młode chłopaki, które urodziły się o cztery dekady za późno. Nic nie szkodzi, mają swą publiczność, mają dla kogo grać. I ku naszemu zdziwieniu, nie grają dla wapniaków, a głównie dla młodzieży.
Nasze autko. Nówka nierdzewka, niespełna roczne.
Niewielki klub "Bi Nuu", jakże dobrze mi już znany, wszak przed dwoma miesiącami byłem tam z innymi chłopakami na cudownych Dare. Troszkę wpadliśmy do niego z zaplanowaną zadyszką, celowo odpuszczając support, jakim niejaki Mudwell.
Piotrek znał program przebiegu show, więc nie było mowy o spóźnialstwie na Okta Logue. Wszystko mój kompan tak zaplanował, że niewiele mieliśmy czasu na złapanie choćby jednego oddechu na wymarzonej ławeczce. No, może poza ostatnią prostą, gdzie na dwieście metrów u celu wypiliśmy po jakimś zimnym gazowanym i jednocześnie bio-napojem - mój rabarbarowy. Ale fajnie, właśnie tak lubię. Intensywność, moc wrażeń, człowiek wie, że żyje. Choć wczoraj nie byłem najmocniejszym ogniwem, kłopoty z żołądkiem wymusiły kilkukrotne zażycie oczyszczonej sody, która to doskonale stawia żołądkowców na nogi. Niestety, do dzisiaj nie wynaleziono na tę przypadłość skutecznych ampułek. Ćpałem więc ten biały proszek, co trochę głupio wyglądało. Mogłem przecież budzić skojarzenia z jakimś dzieciakiem z Dworca Zoo, pod które notabene też dotarliśmy. Właśnie w jego ulicznej odnodze, w Staatlichen Museen zu Berlin, tego dnia otwarto wystawę poświęconą Helmutowi Newtonowi - zdjęcia pod tekstem, wraz z szeregiem innych. Niezwykle fascynująca i inspirująca w nią podróż. Szkoda, że pęd wczorajszego dnia doprowadził nas do muzeum niemal na godzinę przez zamknięciem drzwi. Mimo to, wszystko poszło ok, choć naprawdę na styk. A dlaczego? Wiadomo przecież, jak spędziliśmy wcześniejszą fazę berlińskiego dnia. Pierwsze piętro w Saturnie przy Kudamie, oto cel dwójki maniaków, którzy muzyki wciąż muszą słuchać z płyt. Przyznam, nie przewidywałem wielkich zakupów, by nie rzec: niemal żadnych. A jednak, nawet, gdy nie jest się przy forsie, niemożliwym jest wyjście z takiego sklepu z pustymi rękoma. Dopomogła mi w tym przede wszystkim dobra wola Piotrka, plus jego magicznie środkami nafaszerowana karta płatnicza. Kupiłem siedem kompaktów, zaś Piotrek zdaje się jakoś podobnie, z tym, że on jeszcze wyłapał nieco analogów, jak m.in. piękne wznowienie wspólnego dzieła Diany Ross i Marvina Gaya czy efektownych kompilacji soul/disco z muzyką lat 70/80's, w tym także winyl, który osobiście Piotrkowi podsunąłem - Jane "Fire, Water, Earth And Air". Proszę wyobrazić sobie, że wygrzebałem go w dziale z przecenami, za 10 euro !!! Wiem wiem, powinienem dla siebie, lecz mnie naprawdę wystarczy stare wysłużone CD.
Siedem zakupionych + Okta Logue stojące podarkiem
Niestety musiałem z kilku płyt zrezygnować. Bez odłożonych płyt na półkę, i tak zadłużyłem się po komorniczy blat. Zatem, z bólem serca zrezygnować musiałem z najnowszego Petera Framptona, którego Piotrek nabył, a co gorsza, później zapodał go w aucie w drodze powrotnej, no i szczęka mi opadła. Podobna historia z nieznanym mi dotąd artystą/grupą Strand Of Oaks. Odpadłem, gdy płyta sączyła się na tuż przed rogatkami Poznania, a przecież miałem ją w dłoniach i też odstawiłem na półkę. Na tym nie koniec, otóż Piotrek miał przygotowanych na ce-de-erach kilka zgranych z sieci płyt, które zaplanował kupić, a których muzyką kupił mnie bez reszty. I tak, bardzo żałuję, że za sprawą poznanych w porszaku nowości, nie mieli w Saturnie grupy Warmrain. Jezu, ile bym dał, by jutro w Nawiedzonym odpalić ich cover Eurythmics, do piosenki "Here Comes The Rain Again". To taka wersja, jak gdyby swe łapska w niej zanurzyli Porcupine Tree, Pink Floyd, Jadis, Marillion, i choinka wie, kto jeszcze. Co za muzyka! Posłuchaliśmy tego kilka razy, ale w Saturnie przez moment poszukiwań nadzieja, po czym łby pospuszczane. Pomimo świetnego zaopatrzenia, tego nie mieli. Nic nie szkodzi, ściągniemy z jakiegoś internetowego sklepu. A jaki Saturn? Półki uginają się pod ogromną ofertą winyli, ale niech mi tylko ktoś powie, że epoka CD dobiega końca - bzdura. Jest niemal wszystko. Samych nowości było tak wiele, że w normalny dział alfabetu wchodzić nie trzeba, bo już portfel pusty. Lecz wiadomo, wchodzi się i plądruje. I nic, tylko diggin' and diggin'... 90% dostępnych tam płyt nie uświadczymy w tych naszych smutnych sklepach. Nawet, jeśli noszą logo "Media Markt", a do niedawna wiele z nich także było Saturnami. Szkoda gadać o tych polskich odpowiednikach tamtych kolosów. O sklepach, w których pustki po oczach biją, nie tylko z zagospodarowanej oferty, ale też podaży klientów. Nasze poletko przemysłu muzycznego jest równie smutne, co twarz Mateusza Morawieckiego i całego tego jego peletonu rządowych pierdzidupów. Bo tak na marginesie, Berlin to miasto kolorowe, tolerancyjne, żyjące i wyzbyte wszelakich uprzedzeń. Miasto, gdzie na ulicy Koreańczyk ściska Senegalczyka, Niemiec jada u Turka, a Polak uśmiecha się do Azjaty. Nie spotkaliśmy choćby jednego dresiarza czy idioty-patrioty. Bo i po co takowych miano by tam płodzić? Oni już lata 1933-45 dawno mają za sobą i nie chcą do tego powracać.
Zostawmy ten nasz zaścianek, opuśćmy też berliński Saturn, weźmy też większy oddech po fascynującej wystawie ku czci Helmuta Newtona. Za chwilę godz. 21.00, czas na koncert...
Do klubu dotarliśmy kwadrans przed dwudziestą pierwszą. Na scenie nieznany Mudwell. On, jego akustyczna gitara, plus jeszcze jeden instrument, jakim głos. Tylko tyle, choć dla części publiczności całkiem sporo, skoro owacji nie pożałowano. Nie potrafię ocenić jego występu, gdyż załapaliśmy się na ostatnie dwa kawałki. Na dodatek, podczas których asystowałem Piotrkowi przy zakupie na firmowym stoisku najnowszego winyla Okta Logue. Co prawda, już w aucie Piotrek podarował mi ich muzykę na świeżo wydanym CD, jednak postanowiliśmy jej przed koncertem nie słuchać. To znaczy, Piotrek znał już płytę na pamięć, lecz dla mnie cała ona miała być jedną wielką koncertową niespodzianką. I niespodzianką była, ponieważ grupa zechciała przedstawić większość nowego repertuaru na scenie, tak więc tym bardziej wielkie dzięki Ci Piotr za możliwość dziewiczego chłonięcia tej muzyki spod sceny.
Klub "Bi Nuu" znacznie mniejszy od tego, w którym byliśmy z Piotrkiem w październiku 2016 roku, kiedy Okta Logue promowali fantastyczną płytę "Diamonds And Despair". Z automatu też mniejsza widownia, lecz atmosfera podobnie gorąca. Sama młodzież, ze staruszków jedynie my dwaj, ale nie poczułem dyskomfortu z tego powodu nawet przez moment.
Okta Logue
Gdy Okta Logue weszli na scenę, od razu wiadomo było, że zagrają z sercem. A to, że ich półtoragodzinny występ rozklekotał wszystkich przybyłych i w podzięce owacjom nie było końca, słuszną nagrodą za powiew entuzjazmu oraz wielkiej pasji, jaką zioną ci niesamowici Niemcy.
Cała piątka tych bujnowłosych chłopaków wygląda jakby ich przeniesiono do współczesności z okolic 1967-73 roku. I jak wyglądają, tak też grają. Jednak oprócz odpowiedniego archeo brzmienia, muzycy z Okta Logue mają przede wszystkich własny styl, a do tego skrywają smykałkę do konstruowania chwytliwych piosenek, które niekiedy zamieniają w fajne z lekka improwizowane długasy. I nic to, że Benno Herz niekiedy swym śpiewem przypomina wokalistę Arctic Monkeys, Alexa Turnera, wszak to tylko niewinny i zapewne niezamierzony atut.
Okta Logue głównie zmierzyli się z najnowszą płytą "Runway Markings". Myślę, że kapitalną, lecz tylko czas pokaże, na ile wycenimy po latach kapitał tej muzyki.
Piotrek trzymając w dłoni winyla, co rusz palcem wskazywał poszczególne tytuły
Okta Logue
piosenek, które właśnie rządziły na scenie. Dzięki temu szybko skatalogowałem niemal całe dzieło. Po koncercie jeszcze u technicznego wyżebraliśmy zdjęcie z rozpiską programową, która leżakowała na konsolecie, a dzięki której mej pamięci mogę dziś dać wolne. Zdjęcie setlisty przekonująco dowodzi, iż większość koncertowego repertuaru stanowiły kawałki z najnowszej płyty. Powiem Wam coś Kochani, oszalejecie, jak jutro nastawię "River Street", "Runway Markings", a może także "Chocolate And Soda". I bardzo proszę, poczekajcie do jutra, nie bądźcie tacy zniecierpliwieni, nie nastawiajcie tej muzy na żadnym spotyfaju, wspólnie posłuchamy jej na dobrym stereo, w dodatku z prawdziwej płyty.
Okta Logue concert setlist
Jesteśmy z Piotrkiem oczarowani wczorajszym koncertem. Zgodnie uznaliśmy go za jeszcze lepszy od poprzedniego. Przy okazji, zastanowiło nas, czy w takim Poznaniu udałoby się sprzedać takich Okta Logue? Sądzę, że gdyby kilku radiowców wzięło tę muzykę w obroty, to może, może... Być może kiedyś mógłbym namawiać Słuchaczy do koncertu tych utalentowanych niemiaszków także u nas.
Wielkie dzięki Piotrkowi - za wszystko!. Za inicjatywę, realizację, dobre serce, wyrozumiałość, poświęcony czas, a także za jego pasję. No i za to, że jest!

P.S. Poniżej pakiet zdjęć. Stanowią one za pamiątkę wczorajszego dnia, choć my z Piotrkiem nie pozwoliliśmy się muszkom namierzyć.
Oglądajcie - zachęcam(y) !!!



=============================
=============================



Pomiędzy supportem a Okta Logue. Pustawo, bowiem jedni po piwko, innym do WC, jeszcze inni na fajeczkę.
Mudwell

===============================
===============================


Gdy wyjedzie się z tej naszej poznańskiej płytowej biedy do takiego Berlina, to jakby człowiek nogą wdepnął w brzeg raju. Choć może i dobrze, że nie mam na co dzień takiego sklepu.

u nas tyle country i oldies, można tylko pomarzyć
Kompaktowy box Angel, z kompletem albumów, plus rarytasy. Mam wszystkie albumy, jednak takie pudełko... hmmmm... nieosiągalne na wczorajszą kieszeń.
Nie mogę odżałować, że nie kupiłem tej płyty.
Do wczoraj nie miałem pojęcia o tym składaku Phenomeny. Wiadomo, mam ich wszystkie płyty, jednak tej okładki zabraknie w mej kolekcji. Nie można mieć wszystkiego.

Ot durnota obecnych czasów. Kaseta droższa od CD. Chwilę potrwa, zanim ludzie zejdą z mody i ponownie docenią CD, tym samym dostrzegą ułomność kaset.
Tym pudełkiem ex-gitarzysta Focus od dawna przechwala się na własnym FB profilu. Sto euro za 26 płyt wydaje się tanie jak barszcz.
Winylowa Top 10 Saturna
Dział winylowy obfituje niemal we wszystkie aktualności, ale też nie zapomina o klasykach.
reedycja Television
"dwójka" Allmanów
najlepszy long Amon Duul
szalplaten
proszę, jaki kąsek
winylowi Focus, Free, ...
Cóż za towarzystwo, Bryan Ferry, Chris Farlowe, Rory Gallagher
A tutaj, MC 5, New Order, Alan Parsons oraz Van Morrison, który 15-tego wystąpi w Berlinie dla kilkunastu tysięcy fanów.
Proszę spojrzeć na okładki, ilu tu widzimy starych dobrych znajomych.
Najnowszy koncertowy Axelek
winylowe reedycje Whitesnake i Uriah Heep...
... a tu jeszcze Ultravox z remiksami, plus jedynka Van Der Graffów
Siouxsie, Boss, Sting, Soft Machine ...
Proszę bardzo, jak nafaszerowany złożem dział hard'n'heavy. Aż wstyd porównywać go z tym w mojej Pestce.
Elton John rules ! Właśnie wczoraj nastąpiła u nas premiera "Rocketman", u Niemców promocja filmu trwa w najlepsze.
Nowości
Nowości
Seria "5 Original", której na naszych półkach tyle, co kot napłakał, a tam....!
winyle
rock/pop alfabet
Z tej półki ściągałem najnowszych Epitaph. Mam!, kupiłem.
pełen wykaz "top"
Nowości
W tym momencie płyta jeszcze nie była Piotrka. Dopiero moje rączki mu ją podrzuciły.
Cejn juro - genialna cena, no i genialna płyta. Niebawem przypomnę ją Nawiedzonym.

Wystawka legend. Brać, przebierać, kupować.
Koreański po rządzi
Istny korean szał
winyle - boxy
Small Faces na CD za 5 euro.
Alternatywa na bogato.

cudownie wydany winylowy album z archiwaliami Coltrane'a
cena bagatela ...
Naszych nagrywających dla ECM też tam mają
winyle w dziale "jazz/blues"


===============================
===============================



Miejsce ataku terrorystycznego, na którym odbywał się przedświąteczny jarmark. Pamięci ofiar... także naszego rodaka (zamordowanego kierowcy ciężarówki).
Obecnie miejsce terroru już zabezpieczone.
"Rocketman"

Radler na upalny dzień, w oczekiwaniu na obiad.
Ten w karcie N.Y. Cheeseburger był mój.
Konsumując taki oto mieliśmy widok z tarasu.

============================
============================

Wspaniała wystawa związana z życiem i twórczością Helmuta Newtona.



Potężny album z pracami Helmuta Newtona kosztował równe 100 euro.

============================
============================




Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"