MIKE TRAMP
"Stray From The Flock"
(TARGET RECORDS)
****
Ręka do góry, kto jeszcze pamięta lekko zachrypnięty głos Duńczyka Mike'a Trampa, tego od amerykańskich White Lion? I czy jest wśród nas - poza mną - dozgonny wielbiciel klasycznych już albumów: "Pride", "Big Game" czy "Mane Attraction"? Jeśli tak, to chyba nie muszę żadnego z Was kochani namawiać do posłuchania kolejnej porcji hard-rockowych piosenek wykonawcy antywojennego "Cry For Freedom", czy w swoim czasie światowych hitów: "Broken Heart" lub "Wait". Młodzież zaś niech się uczy, dopóki ma od kogo i dopóki tacy twórcy są wśród nas. Po nich, już tylko kurz.
Mike Tramp od dawna realizuje się solowo, a jego twórczość obecnie doceniają już tylko dolne rejony, i to przeważnie duńskich list przebojów. Nie zniechęca to jednak tę byłą światową gwiazdę do działania, czego efektem najnowsze dzieło - nagrane w rodzimej Danii, zmiksowane w nieodległej Szwecji, a do skandynawskiego kompletu zrealizowane z odpowiednio regionalnym teamem muzyków.
Jego piosenki stanowią za odwieczną podróż przez padoły życia, a najnowszej płycie dodatkowo jeszcze przyświeca bardziej refleksyjny charakter, będący wynikiem niedawnej śmierci brata, a kapkę wcześniej także ojca. O zawiłych relacjach, szczególnie z ojcem, traktuje przedniej urody ballada "No Closure". Rzecz absolutnie piękna i nieosiągalna dla większości współczesnych spadkobierców, którzy własny sukces budują na cudzych fundamentach. Lecz to tylko jedna z dziesięciu zaoferowanych piosenek. Proszę także przyłożyć uszu do wybranej na pierwszego singla, rock-country'jącej "Dead End Ride" (choć ja raczej postawiłbym na "You Ain't Free Anymore"), bądź do blisko 9-minutowej "No End To War". Ta druga niesie antywojenny przekaz, o tym, że dostajesz bracie bilet tylko w jedną stronę, i nie ma powrotu. Tam, dokąd zmierzasz, nie znajdziesz schronienia, a dookoła tylko kule i bomby. Usłysz więc krzyki i płacz milionów dzieci i nie niszcz niczego, samemu będąc bez wody i chleba. Tramp lubi takie apele, wszak już przed ponad trzema dekady zasunął w podobnym tonie przecudowne "Cry For Freedom". Teraz... teraz jest równie dosadnie i przejmująco, w dodatku piosenka została wysunięta na pierwszy w albumie serw.
Polecam ich posłuchanie, jak zresztą całą płytę. Warto dla niej znaleźć czas. Mike jest w rewelacyjnej formie, natomiast, gdyby najnowsze kompozycje podpisać dawnym szyldem White Lion, nikt nie dostrzegłby różnicy.
Za wartość płyty niech zaświadczy także doszlusowane ku niej motto. O tym, że gdy wiesz kim jesteś, nikt nie może stanąć na twej drodze, nikt nie może cię skrzywdzić, bo żyjesz jak chcesz i robisz, co chcesz. A wówczas możesz umrzeć z uśmiechem na twarzy.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"